Dreny i wzgórza Sztokholmu

10 Listopad 2011 Czas podróży: z 28 Styczeń 2011 na 04 Luty 2011
Reputacja: +65
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Nigdy nie miał am takich wyjazdó w. 10 godzin przed wyjazdem, a moje rzeczy wcią ż na pó ł kach, bał agan w gł owie, hotel nie jest zarezerwowany (zapomniał em), moja był a dziewczyna ma walizkę , koleż anka ma aparat, itd. Nic dziwnego mó j Sztokholm zaczyna się od Kijowa. To nie był a zwykł a podró ż sł uż bowa. Teraz nikt niczego dla mnie nie zarezerwował , nikt mnie nie spotkał , nikt nie czekał , przewodnicy opowiadali innym o zabytkach Sztokholmu. Nie miał em w Sztokholmie ani jednego Szweda, Araba czy Hindusa, któ rego znał em. A ską d pochodzą ? Do tego wszystkiego zamieszanie, wczesny lot, brak snu, plany miast, kaca, nagle zepsute sł uchawki. Wszystko poszł o zdecydowanie nie wedł ug scenariusza, któ rego nie wymyś lił em. Nie obchodził o mnie to, ale też trochę się bał em.

Wszystkie te opowieś ci o Sztokholmie: „poł oż ony na 14 wyspach”, „5 godzin ś wiatł a dziennego”, „hamburgery w McDonaldzie za 5 euro i piwo za 3”, „Sztokholm to po Londynie najdroż sze miasto w Europie” itp.


Lotnisko. Autobus. Dworzec Centralny. Wyczoł gany z autobusu, z wł osami rozczochranymi po nieudanej pró bie snu, ukraiń ski dziennikarz chę tnie się rozglą da. Nastę pnie wyjmuje walizkę i rusza w dowolnym kierunku. Nie doś ć , ż e nie ma mapy, to nie zna nawet jednego adresu ż adnego, nawet najbardziej kiepskiego hostelu. Pochł onię ty pragnieniem snu, jedzenia i prysznica, podejmuje pró by znalezienia schronienia. Jedyne, co wie o Sztokholmie, to stare miasto, czyli Gamla Stan. W Gamla Stan jest mnó stwo hosteli, powiedzieli mu znajomi. Mają c to na uwadze, wę druję z nudną dla mnie walizką po nieznanych ulicach zasypanego ś niegiem miasta.

Nie ma czasu na marudzenie - szybciej znajdziesz schronienie - wkró tce nabierzesz sił.

Pomimo niewielkiej iloś ci pienię dzy, któ rą mam do dyspozycji, był em gotó w spać teraz za wszelkie pienią dze. Wreszcie mił y Afroamerykanin ze sklepu z pamią tkami na moje pytanie: „Czy znasz jakiś hostel niedaleko. . gdziekolwiek? ” odpowiada „Jeś li się nie mylę . (wskazuje czarnymi palcami na wą ską ulicę ), ale zapytaj kogoś innego. Po 10 minutach wchodził em już po schodach na drugie pię tro budynku, w któ rym znajduje się hostel Castanea. Jasnowł osa kobieta na przyję ciu w okularach, z blond lokami i sł odkim uś miechem zapytał a, czy wcześ niej zarezerwował am pokó j. Powiedział em nie i ż e był em strasznie ś pią cy. Martina (bo tak ma na imię ) uś miechnę ł a się i zaczę ł a pokazywać mi hostel: tu jest toaleta, a tu prysznic. To jest kuchnia: dwie lodó wki, kuchenka mikrofalowa, czajnik elektryczny, naczynia. I to są produkty, któ re pozostawili inni ludzie, któ rzy tu mieszkali, moż esz je zabrać . Wszystkie mają na sobie „X”. Otworzył em lodó wkę i zobaczył em prawie peł ną butelkę Absolutu, kilka paczek mleka, sery, coś jeszcze. Wszystkie z „X”.

Szwed - ekscentryk - nie Rosjanin, zostawia wó dkę . A moż e zostawia to specjalnie dla Rosjan, pomyś lał em. Kto ich zna?


Zamieszkał em w pokoju, w któ rym mieszkał o już.5 osó b: 3 Niemcó w, jeden Fin i jeden Belg. Jak się okazał o, to był a jego wó dka. Po dł ugo wyczekiwanym i niezbę dnym ś nie i kolacji wyruszył em na zwiedzanie miasta. Wł oż ył em jakoś sprawne sł uchawki i przy posę pnych rytmach The Doors, Radiohead i Kino wę drował em po zaś nież onym wieczornym Sztokholmie. Przeszedł em 7 lub 8 kilometró w, po prostu wł ó czą c się po ulicach i przestrzegają c zasady: „Pó jdę tutaj, bo moje oczy to lubią ”. I wtedy zaczą ł em rozumieć , ż e na pró ż no się bał em: miasto, pomimo swojego „wielowyspowego” charakteru, jest doś ć proste. Wyję ł am z hostelu mapę iz nią , jak z moim najlepszym przyjacielem, wę drowaliś my po mienią cej się szwedzkiej stolicy.

W kuchni, przy kolacji, wdał em się w rozmowę z Henrim, tym samym Belgiem, wł aś cicielem niepotrzebnej wó dki Absolut i tylko wspó ł lokatorem. Henri ma 27 lat, szeroko się uś miecha, macha rę kami i zna 4 ję zyki.

Ze mną w kuchni rozmawiał z innymi mieszkań cami po francusku, niemiecku i angielsku. Wraz ze mną , ignorantem, sł uchał mojego marnego strumienia niespó jnych angielskich sł ó w. Po pewnym czasie muszę przyznać , ż e podlał em wyschnię tą pamię ć i zaczą ł em mó wić . Henri, podobnie jak ja, przyjechał do Sztokholmu sam i też na tydzień . Wtedy poczę stował mnie wó dką . Z począ tku odmó wił em, ale po kilku godzinach byliś my już w towarzystwie naszego fiń skiego są siada, trzymają c uroczo kieliszki wó dki i coli, rozmawiają c o czymś . O wysokich lokalnych cenach, o hokeju (z jakiegoś powodu), o euro i koronach, a nawet o kukurydzy. Nastę pnie Henri, przynoszą c swó j kieliszek do mnie, zapytał , o czym my, Rosjanie i Ukraiń cy, mó wimy po tym, jak toastujemy i potrzą samy kieliszkami. Naprawdę nie od razu znalazł em, co mu odpowiedzieć . "Czy bedziemy? ”. Nie, na to nie wyglą da. „Hurra”? To wcale nie jest z tej opery. "Chodź my! Có ż , chodź my! - tak mó wimy, kiedy pijemy, wyjaś niam Henri. Henri mó wi „dafaite” i bije mnie w kieliszek. Finca idzie w ich ś lady.

Moja szklanka szybko się opró ż nia, a moi rozmó wcy gadają o jakichś bzdurach i w ogó le nie piją . Po odczekaniu przerwy stwierdzam, ż e Ukraiń cy i Rosjanie to narody alkoholikó w. Jesteś my cał kowicie pozbawieni angielskich manier i powś cią gliwoś ci. Jeś li w Twojej uczcie najpierw dominuje rozmowa, a potem tylko napar alkoholu, to u nas jest dokł adnie odwrotnie: „bez alkoholu - bez rozmowy”.


Miną ł trochę ponad dzień mojego szwedzkiego pobytu. Kiedy się obudził em, wzią ł em przybory toaletowe i poszedł em wzią ć prysznic. Wcześ niej poszedł em do recepcji, aby zapł acić za nastę pny dzień . Co ci się podobał o? - pyta Martina - czy wystarczają co się wyspał aś ? Tak dzię kuję . Bardzo cię tu lubię . Atmosfera jest domowa. Nie schlebiał em ani nie przesadzał em, wszystko jest cał kowicie (specjalne wyraż enie) prawda. Chodzę nawet boso po tych rezydencjach. Zrobił am sobie ś niadanie: wermiszel, zielony groszek, szprot w pomidorze, ró ż owy ł osoś , któ rego ktoś uprzejmie zostawił , nesquik. .

Na zewną trz jest sł onecznie, ale trochę chł odno. Sł oń ce tutaj, jak sł yszał em, jest rzadkie. Dlatego bardzo się ucieszył em, gdy obudził em się okoł o 9 i zobaczył em w oknie sł oneczną pogodę . Postanowił em wstać wcześ nie, ż eby w tym zimowym mieś cie wypoczą ć jak najwię cej sł oń ca.

Po ś niadaniu zmieniam poł oż enie „stoł u-ż oł ą dka”, ruszam po pię tach w okolice Sö delmarm, gdzie podobno najlepsze panoramy miasta. To wł aś nie tam wczoraj wę drował am, ale nie wiedział am jeszcze, ż e są wzgó rza, z któ rych widać Sztokholm z gó ry. Biorę ze sobą laptopa, ż eby pisać prosto ze sceny. Có ż , ś niadanie się skoń czył o, jadę.

Wydaje się , ż e wszystko tu leci: od krą ż ą cych nad pał acem mew, przez jeden lub wię cej stale krą ż ą cych helikopteró w, dzielnych Szwedó w przelatują cych nad drogą na czerwonym ś wietle lub wł asnym - na rowerach. I oczywiś cie ceny. Ceny tutaj są bardzo wysokie.

W ogó le Szwedzi zadziwiają swobodą , a nawet oboję tnoś cią na swoje miasto. Trudno dostrzec stoją cego romantycznego lub obejmują cego Szwedó w. Trudno zauważ yć nawet tych stoją cych: wszyscy gdzieś lecą . Nie, staną ć na moś cie, palić , myś leć , cieszyć się blaskiem sł oń ca na wodzie, wreszcie ziewać . Nie ma mowy, nie mają czasu. Tylko naprzó d. To też nie pasuje do gł owy, dlaczego są ś wiatł a drogowe. Zwł aszcza na niektó rych obszarach, gdzie szerokoś ć ulic nie przekracza trzech metró w. Sygnalizacja ś wietlna to w Sztokholmie niemal formalna rzecz. I na nic, ż e ś wiatł a są tu jak sami Szwedzi – wszę dzie. Latają cy Szwedzi nie potrzebują sygnalizacji ś wietlnej: swobodnie skaczą po ulicach bez poczucia winy, a przypuszczalnie bez denerwowania kierowcó w samochodó w oddalonych od nich o 50 metró w. To jest tutaj normalne. W duż ej mierze ze wzglę du na to, ż e uliczki są tu tak wą skie, ż e drogę moż na przejś ć w trzech lub czterech krokach.

Nawet matki z wó zkami nie oszczę dzają na tym. Jednym sł owem zwinni, ci Sztokholmie.


Mieszkam trzy minuty od pał acu kró lewskiego i gł ó wnych atrakcji starego miasta. To prawda, ż e ​ ​ nie robią na mnie wię kszego wraż enia i zawsze mijam je bez wyrzutó w sumienia. Ale to, co mi imponuje, to straż nicy, nieustannie maszerują cy przez teren pał acu. Ż al mi ich, bo jest wieczó r i nikt opró cz mnie ich nie widzi. A im, któ rzy mnie nawet nie zauważ ają , zgodnie ze scenariuszem wyuczonym na pamię ć , mają się dobrze ze stopami. Gdyby to był a moja wola, pozwolił abym im wszystkim wró cić do domu. W każ dym razie nie mieli wojny od dwustu lat i mam nadzieję , ż e się tego nie spodziewa. Nigdzie. . A w domu moż e czekają ich ż ony albo koleż anki z piwem w knajpie. Ale każ dy ma swó j wł asny krzyż . Go maszerować , turyś ci - patrzeć na niego. A moim jest dalsze zwiedzanie Sztokholmu.

………………………………………................ Ludzie……………….............................................

Na razie Szwedzi pokazują się tylko z najlepszej strony, choć nie robią nic specjalnego.

Wszyscy, od mł odych do starych, są dobrze ubrani. I przypuszczalnie jest to nie tylko zasł uga flagowego szwedzkiego producenta odzież y - H&M, reprezentowanego w Sztokholmie przez liczne sklepy. Ze smakiem Szwedzi mają absolutną przyjaź ń i harmonię . Jednak po kilku dniach nawet umieję tnie ubrani ludzie ł ą czą się ze sobą , czyli z ogó lną masą - wszystko jest skandalicznie dobre, ale skandalicznie takie samo: buty, czę sto owinię te w nie dż insy w ró ż nych kolorach, szaliki (są one podane szczegó lna uwaga tutaj) wszystkie kolory i rozmiary, skó rzane torby, teczki itp.

Znane zamił owanie narodu do designu przejawia się zaró wno w samym mieś cie, jak iw lokalach: wszystko jest przyjemne dla oka. Miasto designu, miasto designu. Nie musisz iś ć daleko, oto prosty przykł ad. Każ dego dnia, kiedy gotuję dla siebie ś niadanie, obiad czy kolację , z okien mojego hostelu widać mieszkanie, w któ rym mieszka samotna kobieta po sześ ć dziesią tce.

Na parapecie jej kuchni stoi ogromny kosz z wielkim rumianym chlebem. Na parapecie przedpokoju ustawiono doniczkę z kwiatami oraz misterny ś wiecznik z pł oną cymi ś wiecami. Mieszkanie jest tak przytulne i elegancko urzą dzone, co powoduje delikatnoś ć . Tutaj siedzi i oglą da telewizję , nawet nie podejrzewają c, ż e codziennie oddaję hoł d dekoracji jej mieszkania. Moż e nadal bę dzie wyglą dać przez okno i patrzeć w gó rę na pię tro wyż ej, gdzie otrzyma ode mnie szczery uś miech na mojej rozpromienionej twarzy.


Cał y naró d robi na mnie jakby ró wne, spokojne, jeś li tak powiem, wraż enie. Mł odzi ludzie, ludzie w ś rednim i starszym wieku są podobni w manierach, zachowaniu, chodzie, a nawet rytmie poruszania się po ulicach. Szwedzi chodzą szybko i pewnie, rzadko patrzą w oczy, bo gł owy mają opuszczone do poł owy. Mę ż czyź ni są w wię kszoś ci bardzo pię kni i na pierwszy rzut oka seksowni i charyzmatyczni.

Rodzaj twardzieli z zarostem, blond lokami i wyrazistym wyglą dem. Ale wszystko z tego samego powodu: „Wielu z was jest tu tak fajnych: wszystko jest na raz” - pię kno rozpuszcza się samo w sobie. Naprawdę , ż eby nie gapić się i odwracać na wszystkich? Nie, nie jestem gejem. Wrę cz przeciwnie, bardzo kocham kobiety. Ale tu pię kne kobiety są jak sowy dzienne: nie był o mi ł atwo je znaleź ć . Szwedzkim kobietom brakuje wdzię ku, kobiecoś ci, lekkoś ci w chodzie, elegancji i wreszcie seksualnoś ci. Jakby spó ź nione na ostatnią ł ó dź do raju, kobiety pę dzą ulicami swoich ciał . Mę ż czyź ni: jedni są rzeczowi, inni bardziej bezczelni, bez wię kszej ceremonii, też gdzieś biegają . Jest kilka par. Do rzadkoś ci. Ale wszystko, na co się natkną ł em, bezpoś rednio mnie podbił o. Ogó lne pię kno, czy coś . Albo wrę cz przeciwnie: im mniej, tym bardziej lubisz. I tylko dzieci, plują c na wszystko, biegają i krzyczą wesoł o, machają c flagami narodowymi i balonami.

Zapomniał em wspomnieć o psach. Peł ny!

Mał y, wię kszy, kudł aty i ską py. Kiedy zobaczył em czarnego pudla, nadal jest dandysem. A wię c w zasadzie mał e puszyste dupki w bluzkach i labradorach.

Kolejną rzeczą , któ rą chcę powiedzieć o ludziach, jest ich ż yczliwoś ć i chę ć pomocy. Oczywiś cie nie sprawdzał em, jak zareagują , ż eby pomó c wnieś ć walizkę na dworzec czy zapł acić za nocleg w hostelu, ale ż eby pokazać drogę , wyjaś nić co i gdzie jest – tu się odważ ą . Nie ż artuję , najlepszą mapą miasta są sami Szwedzi. Dokł adniej, ich odpowiedzi i udział w pomaganiu. Są tak chę tni do pomocy, jakbyś miał wypadek i pilnie potrzebujesz transfuzji krwi. Trochę zgię ty, ale trochę , uwierz mi. Kiedyś szukał em jednego wzgó rza (Fanfagan), z któ rego roztaczał się panoramiczny widok na Gamla Stan i inne czę ś ci miasta.


Jedna kobieta, jak sugeruje szwedzka uprzejmoś ć w takich sytuacjach, wskazuje mi drogę na mapie, gdy starsza kobieta idą ca w naszym kierunku, widzą c nas, od razu upada: „Mogę Ci pomó c? ”. Wcią ż jest fajnie, do cholery. Ale z drugiej strony nie pytał em o walizkę . .

...................................................... Wyspa Muzeó w .......................................

Dla wygody w Sztokholmie wię kszoś ć muzeó w znajduje się na dwó ch wyspach: Djurgarden i Skeppsholmen, któ re razem tworzą najwię kszy park na ś wiecie. Drzewa i muzeum: spacer i zwiedzanie. Dojazd do Holmsen z Gamla Stan nie jest trudny, wystarczy przejś ć przez ulicę (Stromgatan, a nastę pnie skrę cić w Blasienholmskajen). Nastę pnie po przejś ciu przez most z koroną (dwie ż ó ł te korony umieszczone są po obu stronach mostu) znajdujemy się na wyspie. Po przejś ciu nie zapomnij zrobić zdję cia pię knego widoku Gamla Stan, być moż e jednego z najlepszych widokó w starego miasta, któ re otwiera się stą d.

Wtedy nie bę dzie trudno znaleź ć potrzebne muzeum: znaki, strzał ki i intuicja zaprowadzą Cię do miejsca bez ż adnych trudnoś ci.

Trzeci dzień pobytu w Sztokholmie spę dził em w hostelu. Na dworze był o zimno i nie był o nastroju na spacer. Zrobił em to, co przeczytał em. Skoń czył em czytać Hamsun i zaczą ł em od Strindberga. Po przeczytaniu 2 sztuk zdał em sobie sprawę , ż e to mó j pisarz. O trzeciej nad ranem w pokoju wspó lnym rozległ się mó j przedł uż ają cy się ś miech - powodem tego był wspaniał y humor Strindberga.

Po przebudzeniu i tradycyjnym wzię ciu prysznica oraz zjedzeniu ś niadania udał em się do muzeum. Znalezienie go jest tak proste, jak ł uskanie gruszek: po prostu wyskocz na Drottninggatan i nie skrę cają c nigdzie, poszukaj domu pod numerem 85. Kilka przecznic od muzeum, cytaty z prac Strindberga zabł ysną na drodze jak srebro. Się gają niemal do samego muzeum, dzielą c tym samym drogę na dwie czę ś ci. Pomysł należ y do niejakiej Ingrid Falk i Gustavo Aguerro, któ rzy zrealizowali swó j pomysł w 1998 roku.


Muzeum to mieszkanie, w któ rym pisarz mieszkał w ostatnich latach swojego ż ycia. Nawet jeś li nigdy nie sł yszał eś o Strindbergu i w ogó le nie interesujesz się literaturą , warto odwiedzić to muzeum na mał y pokaz. Twó rcy muzeum wyposaż yli przedmioty nieoż ywione w dź wię ki: wię c wchodzą c do sypialni sł ychać pukanie do drzwi, w oknie, zniką d sł ychać ryk tysię cznego tł umu. Nie od razu zdają c sobie sprawę z tego, co się dzieje, mimowolnie wyglą dasz przez okno i szukasz wzrokiem krzyczą cych ludzi. Potem znajduje się tablet z ekranem, na któ rym wszystko jest wyjaś nione: w 1912 roku, w urodziny Strindberga, 1.000 ludzi otoczył o dom nr 85 i pogratulował o pisarzowi. W gabinecie, w któ rym bezpoś rednio pracował sł ynny szwedzki dramatopisarz, stoi stó ł , na któ rym leż ą improwizowane dodatki: starannie zł oż one w rzą d oł ó wki, lampa, ś wieca, kartki, okrą gł e kieliszki. Nieco dalej jest biblioteka.

Nagle ktoś zaczyna kaszleć , sł ychać odgł os pisania oł ó wkiem, inne dź wię ki ż yją , ale nie wiadomo, ską d pochodzą dź wię ki wychodzą ce. Po chwili nadchodzi realizacja - to sam Strindberg kaszle. poprzez reprodukcję . I tak cał y czas: dzwoni telefon, ekspres zaparzany – nigdy nie wiadomo, gdzie spodziewać się niespodzianki. Peł na atrakcja.

Spacerują c po mieszkaniu, znajdziesz się w mini-galerii.

Otwarte: wtorek - niedziela: 12 - 16

Koszt: 50 koron.

Miasto jest dziwne. Tajemniczy. Po spę dzeniu tam tygodnia i przejechaniu go prawie w gó rę iw dó ł , nie ma wraż enia, ż e ​ ​ to miasto został o zdobyte, zbadane. Wrę cz przeciwnie, jest to kompletna tajemnica. Nic dziwnego, ż e to kró lestwo. To jak w bajce: beztroskie, ł atwe, trochę utopijne. Po Moskwie, Nowym Jorku czy Singapurze Sztokholm bę dzie wydawał się CHILL-OUT. Coś w rodzaju pre-party place przed hał aś liwą imprezą z fajerwerkami i limuzynami. Rytm sztokholmski jest jak tarzanie się w hamaku: zabawne i usypiają ce.

Oczywiś cie to nie Malediwy czy Jamajka: ulice Sztokholmu są skazane na spacery. Zespó ł architektoniczny, woda podbijają ca krainę , cisza nocna, pó ł nocny wiatr, bruk na starym mieś cie, dynamiczni Szwedzi: to chyba moja zagadka Sztokholmu.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara