Spacery po Ałtaju. Chulyshman.

26 Grudzień 2017 Czas podróży: z 19 Lipiec 2012 na 29 Lipiec 2012
Reputacja: +2940
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Odniesienie geograficzne: Jezioro Teletskoye znajduje się w pó ł nocno-wschodniej czę ś ci Gó r Ał taj, dł ugoś ć wynosi 77.8 km, ś rednia szerokoś ć.2, 9 km, maksymalna szerokoś ć nie przekracza 4.5 km. Czę ś ć pó ł nocna jest rozcią gnię ta z zachodu na wschó d, czę ś ć poł udniowa po zakrę cie o prawie 90 stopni z pó ł nocy na poł udnie.

Powierzchnia jeziora jest stosunkowo niewielka - 223 km² , ale ze wzglę du na duż ą gł ę bokoś ć (ś rednia gł ę bokoś ć jeziora to 174 m, maksymalna gł ę bokoś ć to 325 m - naprzeciw wodospadu Korbu) zawiera ogromną iloś ć (40 km³ ) doskonał ej ś wież ej wody, przezroczystą do gł ę bokoś ci 12-14 metró w.

Do jeziora wpł ywa okoł o 70 rzek i 150 strumieni tymczasowych, a 70% cał ej wody pochodzi z rzeki Chulyshman, pł yną cy z poł udnia. Oddają c swoje wody do rzeki )">Bie (98% drenaż u), jezioro w duż ej mierze dostarcza poż ywienia Obi.


Kiedyś widzieliś my pó ł nocną czę ś ć jeziora, spł ywają c katamaranem po Biya z Artybash, wtedy najwię ksze wraż enie zrobił na mnie począ tek wypł ywają cej z jeziora rzeki - woda wypł ywa spod mostu o zauważ alny ką t dziesię ciu stopni. Ale dostanie się do Artybash nie jest ł atwym zadaniem, tł umy ludzi, to i tamto nie jest nasze, dajcie nam dzikoś ć ! A firma kilkanaś cie lat temu powstał a z podobnych oparó w, byle tylko kierownica w dł oniach i pę dź , precz!

Chł opaki tak krzyczeli, co to za cud Chulyshman, jaki tam mikroklimat, jaki jest wspaniał y maj w poró wnaniu z naszą pogodą , ż e oczywiś cie zebraliś my się z nimi na kolejne majowe ś wię ta, był y trzy dni roboczych mię dzy porą majową a porcją dziewią tego maja, na któ rą „bioremy urlop” z pracy.

Zgromadziliś my się wesoł o, pojechaliś my dwoma samochodami, jednym Mitsubishi Delica, wesoł ym minibusem, któ rym jechał y cztery dorosł e osoby plus dziecko, oraz nasza Kaldina z czterema dorosł ymi. Mniej wię cej namalował kto, co i ile kupuje, jeden orzeł musiał kupić chleb dla cał ego tł umu przez osiem dni. Chcieli wyjechać w sobotę.30 kwietnia o godzinie pią tej wieczorem, wywieziono ich do sió dmej, bo orzeł Oleż nie mó gł kupić chleba. Niedziela, pierwszego maja, był a Wielkanocą , wię c wszystkie sklepy miał y ciastka wielkanocne, ciastka wielkanocne, no i jeszcze kilka ciastek wielkanocnych. Potem ugryzliś my się w ł okcie, ż e nie kupiliś my chociaż wielkanocnego ciasta, ale potem lekko machnę ł a rę ką , ta sama Olezha powiedział a: „Kupimy w piekarni w Aktash lub Ulaganie! ”

Pochopny. Wjechaliś my w noc, prawie bez zatrzymywania się , na Przeł ę cz Semiń ski okoł o pierwszej w nocy zmienili kierowcę . Mą ż ma jedną bardzo nieprzyjemną cechę , jeś li obok niego na siedzeniu nawigacyjnym zaczniesz kiwać gł ową , zaraż a się ziewaniem i zaczyna bardzo chcieć spać . W dodatku ten odpowiedzialny pracoholik pracował tak cię ż ko przed wyjazdem na szaleń stwo z czystym sumieniem, ż e zdecydowanie nie mó gł się nadwyrę ż yć . Jestem inaczej zaaranż owany, po prostu trzeba mnie wsadzić za kierownicę , jak we ś nie, nawet jak mnie w to wcią gnię to, to od razu zeskakuje. Za każ dym razem, gdy czule wspominam, jaka był a ukochana Olezha, nie znaliś my się wtedy zbyt dobrze. Zawsze pamię tał , ż e niezbyt odważ na ciotka jedzie za nim, nie jedzie szybko, utrzymuje prę dkoś ć osiemdziesię ciu kilometró w, nawet pró bował em coś zobaczyć w nocy po przeł ę czy Chike-Taman, wysokie gó ry na prawym poboczu i urwisko po lewej stronie. Pó ź niej, w drodze powrotnej, w ś wietle dnia, zdaliś my sobie sprawę , jak pię knie mijaliś my - wszystkie zbocza był y liliowe od kwitną cego dzikiego rozmarynu.


Okoł o pią tej rano tragarzy zaczę ł y się psuć , ale był zwrot z traktu Czujskiego do wsi Aktash, czas się odetchną ć i przynajmniej odś wież yć . Oczywiś cie o szó stej rano, a nawet w niedzielę i dwa razy w ś wię to nie był o otwartego ani jednego sklepu z chlebem, no có ż , mieliś my ze sobą jaką ś przeką skę . Potem droga poszł a już nie tak gł adko, ale bardzo pię knie, po pię ciu kilometrach za Aktash Czerwoną Bramą , jeziorem pokrytym lodem, zupeł nie bez ż ycia.

Czerwona brama

Czerwona brama

Wspię liś my się na przeł ę cz, dwa tysią ce metró w, gdzie warto był o odpoczą ć samochodom. Z jakiegoś powodu przeł ę cz nie miał a wtedy nazwy, teraz to Uł aganski, po nazwie regionu. Na przeł ę czy był ś nieg, otaczają ce gó ry wydawał y się już bardzo niskie, pó ź niej zobaczyliś my pię kne jezioro, tak jak powinno.

Nastę pny był Ulagan, gdzie ponownie pró bowaliś my kupić chleb, czują c, ż e to ostatnia szansa, wtedy osiedla w ogó le nie budził y zaufania. Poraż ka! Sklepy są zamknię te albo z powodó w religijnych (Wielkanoc), albo z innych powodó w religijnych (1 maja), w zasię gu wzroku są dwie osoby, chociaż wieś jest doś ć duż a, jest tam stadion. Panowie poszli porozmawiać z miejscową ludnoś cią , a ja nagle przypomniał am sobie, ż e nie wł oż ył am markizy do torby z namiotem, któ rą mó j kochany mą ż wyją ł zimą , ż eby ją „dokoń czyć ” – czy uszyć na daszku przeciwdeszczowym lub czymś innym, moje rę ce facet nie dosię gną ł ; Regularnie kopał em toboł ek z jednego rogu domu w drugi i zupeł nie zapomniał em, ż e jest to bardzo potrzebny przedmiot - sufit naszego namiotu to siatka. Choinki-kije!

Postanowiliś my rozwią zać problemy na miejscu.

Nasi gó rnicy wró cili z kilkoma bochenkami, pó ź niej okazał o się , ż e wymienili je na prawie dwie butelki wody - „danie” okazał o się szorstkie, a chleb niesamowicie bez smaku, ale zjedliś my go za chwilę dł ugo!


Ostatnią wioską był a Balyktuyul – mał a wioska, po któ rej zamiast drogi na mapie, ich samochody najwyraź niej deptał y przerywaną linię , któ ra wyglą da jak kilka kolein, czasem zbiegają cych się , czasem rozrzuconych po skalistym stepie z ró ż nym prześ witem lub stopniem szaleń stwa kierowcó w. A najś mieszniejsze był o to, ż e musieliś my jeszcze przeprawić się przez rzekę , a tu zdał em sobie sprawę , jakimi byliś my oparzeniami! Nie był o wtedy mostu, pojawił się rok pó ź niej, zwykle brodzą , ale tym razem rzeka pokryta był a warstwą lodu, spod któ rego woda spł ywał a wesoł o, a ló d wcale nie był gruby! Szczerze mó wią c bał em się rechotać , wię c nie nę kał em publicznoś ci wszelkimi pytaniami o to, jak bezpieczne jest przejś cie i co by się stał o, gdyby… itd. po prostu przeszliś my na drugą stronę , zamknię tą nasze oczy i nie oddychał y, dopó ki samochody się nie zatrzymał y.

Gdy czoł galiś my się po stepie, patrzą c na kolejne kamienie, ż eby nie wpaś ć na nie brzuchem, nie rozglą daliś my się , ale był o coś do zobaczenia - to dolina grobu Pazyryka kopce, zbudowane okoł o dwa i pó ł tysią ca lat temu.

Step powoli zamieniał się w przypł yw, droga stawał a się coraz bardziej malownicza, zbliż ał a się przeł ę cz Katu-Yaryk. Krę ta droga przechodził a przez rzadki las, czasami przecinał y ją strumienie, poniż ej tajemniczego jeziora, a nastę pnie pokrytego lodem.

Zjazd z przeł ę czy Katu-Yaryk

Dotarliś my do zjazdu z przeł ę czy, na dnie kanionu rzeki Chulyshman, ró ż nica wysokoś ci oś miuset metró w. Obraz zapiera dech w piersiach. Zejś cie siedmioma zygzakami, ostatni zakrę t dochodzi do „Tyagun” okoł o pó ł tora kilometra, wł aś ciwi ludzie stoją i czekają , aż samochó d z przodu skrę ci w kolejny zygzak, tym razem zeszliś my w dó ł sami, na szczę ś cie nie był o idioci, któ rzy latają bez zwracania uwagi na bezpieczeń stwo, pó ź niej musiał em spotkać się z takimi ludź mi.

Zjazd okazał się trudny, gł ó wnie dla samochodó w, trzeba był o zatrzymać się na zakrę tach drogi, ż eby schł odzić klocki hamulcowe, podczas gdy pasaż erowie widzieli cudowne zdję cia: na wpó ł zamarznię te wodospady, klify poroś nię te dzikim rozmarynem, a na samym dnie wą wozu rzeka z brunatną wodą , któ rej brzegi są zaroś lami topoli.

U podnó ż a przeł ę czy dopiero zaczynał y powstawać bazy turystyczne, wtedy był a tylko jedna, kilka schorzeń (tradycyjna ał tajska konstrukcja jak jurta), pojechaliś my dalej szukać fajnego miejsca na biwak. W tamtym czasie, jeś li w odległ oś ci pó ł kilometra był czyjś parking, sapnę liś my z pogardą : „fu, jak wszę dzie tł oczno! ” i pojechaliś my dalej. Minę ł y już cztery godziny, wszyscy byli zmę czeni jak psy, ja nawet nie chciał em jeś ć , ale musiał em, a ty nadal musisz gotować !


Znaleź liś my miejsce, jakoś poukł adaliś my namioty, co najważ niejsze, nie zapomnieliś my dmuchanego materaca, dwa metry na osiemdziesią t metró w (nigdy bym tego nie zapomniał a, tylko to pogodził o mnie ze spę dzeniem nocy w namiot), coś zjadł o i zemdlał o.

Pogoda rano nam się nie podobał a. Wiał wiatr, okresowo padał o, był o doś ć chł odno i tak przez trzy dni z rzę du. Boję się przypomnieć sobie ile był am pijana „na rozgrzewkę ”, bł ą kał am się w parze marynarek, nad któ rą był a też peleryna, mą ż ją odebrał zię ciowi, czarna, peleryna się skoń czył a na poziomie gruntu. Planowaliś my ró ż ne fajne wycieczki, ale musieliś my ograniczyć się do spaceru do najbliż szego wodospadu, pozostawiają c rzekę Chulcha z wodospadem Uchar do nastę pnego razu.

Jedyną rzeczą , któ ra uchronił a tę sytuację przed nudą , był o to, ż e ludzie byli przecież bardzo mili, nawet gdy byli pijani, i był o o czym rozmawiać . Geolog Olezha zastraszał nas zł oż ami rtę ci w tych miejscach, tł umaczył kolor kamieni zawartoś cią w nich ż elaza i po prostu opowiadał o wyprawach.

Ś pią ca trawa.

Ledum, czyli jeleń

Teoretycznie mieliś my się czuć jak bohaterowie, wszelkiego rodzaju zwykł e rzeczy – rozpalanie ognia, gotowanie, zmywanie naczyń – wszystko to wymagał o sił y jak mał y wyczyn. Ale tak przyzwyczaił em się do gotowania pilaw, ż e teraz trudno mi sobie wyobrazić , jak ugotować go w domu na kuchence elektrycznej.

Chmury rozproszył y się dopiero pią tego dnia, sł oń ce uderzył o, chociaż wiatr nadal wiał zupeł nie lodowaty, wysmarowaliś my sobie uszy i nosy od oparzeń , ale nie wydostaliś my się z kurtek. Ale wypady po okolicy stał y się ciekawsze, tym bardziej, ż e rozgorą czkował a się myś l, ż e wszyscy mają już doś ć tego tkwienia w okolicy, już bardzo chcieli wracać . Do wieczora rzeka zaczę ł a stawać się bardzo pł ytka, z wody wynurzał y się kamienie, któ re widzieliś my na dnie, ao zmierzchu zamiast wody był y już skorupy lodu. Chulyshman wyraź nie dał nam znać , ż e nadszedł czas, aby się stamtą d wydostać .


W drodze powrotnej uznaliś my, ż e wystarczy się poś miać , lepiej zwolnić na nocleg w malowniczym miejscu - u zbiegu Chuya i Katun, niedaleko wioski Inya . Doś wiadczeni towarzysze zacierali rę ce w oczekiwaniu, jakie wraż enie zrobią te miejsca na neofitach - nas. Wraż enie był o wow! Na począ tek most przez Katun jest wą tł y i dziwnie się toczy, ale po przejś ciu lodowym w Balyktuyul nie jest już taki straszny. Uznają c, ż e kolejna dawka adrenaliny nam nie zaszkodzi, zacią gnię to nas w stronę wioski Inegen i aby zobaczyć moją gwał towną reakcję , postanowiono umieś cić mnie w przyjaznej Delice. To zrozumiał e, gdy patrzy się w przepaś ć z szyby samochodu wyż ej, robi się o wiele straszniej. Był o to ró wnież niewygodne, ponieważ wydawał o się , ż e samochó d zacznie teraz drapać dachem o gł az wiszą cy nad drogą . Zadowoliwszy dobrych towarzyszy cichym piskiem przeraż enia, postanowił em wró cić , aby zobaczyć z ziemi, jak to naprawdę wyglą da.

Chuja (brą zowy strumień ) wpada do Katun

Pó ź niej przeczytał em bardzo smutną historię tej drogi, został a zbudowana rę kami, oczywiś cie, wię ź nió w politycznych, pojawił się pomysł zerwania drogi na poł udnie do Tunguru.

Potem był „ję zyk” – przylą dek naprzeciw samego ujś cia, do któ rego jechaliś my doś ć szeroką doliną , mijają c posiadł oś ć pasterzy. Natknę liś my się na konie, owce z mł odymi i nie wystarczył o nam zachwycić ź rebią t, bo przyleciał a para ż urawi i zaczę ł a tań czyć .

Kiedy czekaliś my na pogodę na Chulyshman, w tych okolicach wiosna nadeszł a szerokim frontem, rozgrzaliś my się przynajmniej trochę .

W nastę pnym roku po raz kolejny podję liś my pró bę przechadzki po Czuł yszmanie na ś wię ta majowe, a nawet wszystko zaczę ł o się dobrze, 1 maja przeszliś my demonstrację przez polanę z zabraną ską dś czerwoną flagą (czerwoną szmata nie jest zbę dnym przedmiotem w samochodzie), potem nawet popł ywaliś my, opalaliś my się , ale pó ź nym popoł udniem zł apaliś my purchawkę , któ ra odleciał a od przyjaciela, i obudził em się rano 2 maja z przezię biony pies, kochają cy mą ż wepchną ł mi do nosa kubek kawy z napisem „I tam zaczą ł padać ś nieg! ”. Myś lał em, ż e ż artuje, ale kiedy otworzył em oczy, zobaczył em pł atki ś niegu na jego ramionach.

Pokaz majowy.

Nie musiał em nawet zajmować się ludź mi w szkodliwy sposó b, wszyscy jednogł oś nie postanowili natychmiast się stamtą d wydostać . Tym razem uratował y mnie stare zimowe buty wrzucone do bagaż nika, o któ rych marzył em, ż eby dobić chodzenia po skał ach, a cudowna oszczę dnoś ć jednej z naszych koleż anek zabrał a ze sobą pudeł ko gumowych rę kawiczek. Gumowe rę kawiczki, noszone nawet na najbardziej wybrednych skó rzanych (wsunię tych w kieszenie kurtki), są cudownie ciepł e!

Droga powrotna.

Zamarznię ty wodospad.


Kiedy wró ciliś my, rada rodzinna jednogł oś nie zdecydował a, ż e ​ ​ w maju na Chulyshman nie ma już nic do roboty, widzieliś my już wszystkie dobre rzeczy i nie mogliś my tyle pić , ale mogliś my się tam spieszyć na czerwiec wakacje. Naprawdę nie był o ź le, nie pró bowaliś my pę dzić do Chulyshman w jeden dzień , noc spę dziliś my w naszym ulubionym miejscu Chuya-Katun, pojechaliś my trzema samochodami, jechał z nami kolega - chł op ma cudowną cechę , dział a jakoś uspokajają co na cał y zespó ł starszy od nas wszystkich, ale bardzo wysportowany i namię tny fan każ dego nowego sł owa w gadż etach i urzą dzeniach. Nawiasem mó wią c, prawie zabił a mę ż a, gdy podczas schodzenia z przeł ę czy Katu-Yaryk odkrył a, ż e ​ ​ trzymają c kierownicę jedną rę ką , drugą krę ci inną zabawką , sprawdzają c odczyty wysokoś ci z podobnym jeden. Chodzi o uspokajają ce cechy Lyokhi - nie zabił a, wstydził a się gł oś no przeklinać ! A czasami naprawdę chciał em gł oś no krzyczeć . Na począ tek na terytorium Ał taju trzech kierowcó w przyleciał o w celu pozbawienia ich praw - wyprzedzili spokojną cię ż aró wkę , jak się pó ź niej okazał o, w miejscu, gdzie zabraniał tego znak. Przed nimi był a Delika („Siedzę wysoko, patrzę daleko”), któ rej kierowca jako pierwszy zobaczył ten znak, pozostali dwaj po prostu automatycznie prześ lizgnę li się za nim, nasi ł atwowierni! Oczywiś cie na kolejnym wzniesieniu czekali na nich umundurowani mę ż czyź ni. Kierowcy drugiego i trzeciego auta byli cicho oburzeni, widzicie, nie widzieli, ż e to nie Yurchik, mł ody, ale odpowiedni, usiadł za kierownicą Delicy, ale drugi goś ć , absolutny paralizator. Potem mó j mą ż był naprawdę wkurzony, gdy na pierwszym przystanku okazał o się , ż e grupa ludzi jadą cych samochodem z zapasem piwa praktycznie zniszczył a ten zapas. Pod koniec cię ż kiego dnia marzył , by wreszcie odejś ć od kierownicy, by wypić ł yk tego piwa, a dla jego brata został o tylko maksimum sł oika!

Dzię ki mł odzież y w Delicy, któ ra zagotował a diesla na przeł ę czy, dostaliś my luksusową okazję do podziwiania jeziora. Był o cicho, cicho, bez bryzy, nie był o widać ani nie sł ychać ptakó w.

Tym razem rozbiliś my namiot naprzeciwko miejsca, w któ rym rzeka Chulcha wpada do Chulyshman, przeszliś my przez nią i podeszliś my prawie do wodospadu Uchar, a raczej spojrzeliś my na niego z daleka - potrzebny był sprzę t wspinaczkowy, a nawet ryzykujemy mał e dzieci (10 i 13 lat) nikt nie był gotowy, w rzeczywistoś ci nasi chł opcy, mł odzi i wysportowani, dotarli do wodospadu nastę pnego dnia.

Pomię dzy skał ami pł ynie rzeka Chulcha.

Chulcha, Uchar - kaskadowy wodospad widoczny zza skał y

Nasze orł y, któ re dotarł y do ​ ​ Uchar.

Mą ż , któ ry już we wrześ niu odzyskał swoje prawa za wysoką grzywnę , powiedział , ż e temat Chulyshmana jest dla niego zamknię ty, droga jest dł uga i mę czą ca, niektó rzy czł onkowie zespoł u namacalnie dział ali mu na nerwy itp. Ale kilka lat pó ź niej wró ciliś my tam, ponieważ chcieliś my pokazać to pię kno naszym starym znajomym, któ rzy kupili doś ć mocny samochó d i chcieli go wykorzystać zgodnie z jego przeznaczeniem. W tym momencie przyjaciele wychowali swoje dzieci do samodzielnej egzystencji, zdali sobie sprawę , ż e w kraju muszą odpoczą ć , a nie cię ż ko pracować i nic nie da się z tym zrobić w cią gu kilku tygodni. A starsze pokolenie nie potrzebuje jeszcze stał ej opieki, sami opiekują się kilkoma zwierzę tami domowymi. W dodatku pokrywamy się z nimi pod wzglę dem tempa, chę ci nie ś pieszenia się po drodze z wywieszonym ję zykiem, ale zatrzymywania się , dotarcia do ciekawych miejsc – w koń cu przynajmniej mogliś my zobaczyć kurhany Pazyryka!

Taczki Pazyryka

Taczki Pazyryka

W 2012 roku lato okazał o się niesamowite, w drugiej poł owie lipca był pię kny upał , nawet woda wydawał a się ciepł a i był a znacznie bardziej przejrzysta.

Lipiec Chulyshman

Kempingi u podnó ż a Katu-Yaryka.


Dolina Chulyshman stopniowo zarasta polami namiotowymi, nie jak w okolicach Chemal, ale do tego czasu był o ich tu już sporo. Ponownie rozbiliś my obó z naprzeciwko ujś cia Chulchy.

Po przekroczeniu rzeki dotarliś my do "grzybó w" - wyniku wietrzenia skał osadowych, przyciś nię tych od gó ry kawał kiem skał y. To był niezł y spacer, wzdł uż rzeki Kara-Suu (kolejnej Czarnej Rzeki) gaju powykrę canych topoli, gdzie zmę czeni podró ż nicy (a był o ich wielu) oderwali sobie ję zyki od ramion i nie mogli oderwać się od wody , bardzo smaczne.

"Grzyby", daleko od pó ł wyspu, z któ rego przybyliś my.

Nasze orł y, zostawiwszy nas w obozie z przyjacielem i sł abym Fielderem, pojechał y nad jezioro Teletskoje, przyniosł y zdję cia, kilka pysznych ciastek i rozł oż ył y palce „zrobiliś my to! ”, Zaję ł o to okoł o sześ ciu godzin . Pamię tał em tę zatokę z pierwszej klasy, nic się tam nie zmienił o, nie był o się martwić , ż e mnie nie zabrali. Podczas ich nieobecnoś ci grabił em kamienie od dna, starają c się zorganizować gł ę bszą „ką piel”, aby mó c natychmiast wpaś ć do wody i nie ocierać się o brzuch.

Poł udniowy kraniec jeziora Teletskoye

W tamtej epoce chł opi chwytali magnetowidy i pró bowali zastosować je do miejsca, a nie do miejsca. Na przykł ad, mocują c rejestrator na czole, w pontonie bę dzie unosił się przez sto metró w. Wynik jest dobry, zwł aszcza począ tek: szklanka w dł oni, potem szarpnię cie (sł ynnie przewró cone szkł o), brną ca woda i wspinanie się na brzeg. „Zarejestrowaliś my się ” i w drodze powrotnej wspię liś my się do Katu-Yaryk, nie wiem, czy te filmy są nadal sprawdzane.

Po czterech dniach rozmó w w dolinie, wspinaczce po wszystkich interesują cych skał ach w okolicy, wró ciliś my. Pewne obawy wzbudził Fielder (Toyota), któ rego wł aś ciciel już myś lał o rozstaniu z nim, niemniej jednak po powrocie z Ał taju.


Odważ ni mieszkań cy podnó ż a przeł ę czy starają się utrzymać porzą dek na drodze, ale nie mają nic przeciwko zarabianiu dodatkowych pienię dzy na niepoważ nych (lub odważ nych) podró ż nikach z samochodami o mał ej mocy, cię ż aró wka GAZ-66 jest stale na sł uż bie, pomagają c naszej Filce w przezwycię ż eniu dolnego zanurzenia.

Po tej wycieczce pozostają najczulsze wspomnienia, myś lę , ż e teraz droga do tych wspaniał ych miejsc stał a się ł atwiejsza i prawdopodobnie moż na się wygodnie rozł oż yć na dole, a każ dy moż e znaleź ć coś dla siebie, wię c idź !

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Кемпинги у подножья Кату-Ярык.
 Хмурое утро 2-го мая.
Дорога назад.
Вид на устье Чуи с
Учар.
Наши орлы, добравшиеся до Учара.
Слева Чуя (коричневатая струя) впадает в Катунь, справа
Южное окончание Телецкого озера
Пазырыкские курганы
Пазырыкские курганы
Спуск с перевала Кату-Ярык
Первомайская демонстрация.
Внизу долина Чулышмана.
Июльский Чулышман
Дорога на Инегень.
 Дорога на Инегень.
Июнь, 2007г.Озеро на перевале-двухтысячнике.
Жеребята
Козодой, встреченный в Чулышманской долине.
Между скалами течёт р.Чульча.
До Телецкого осталось 47 км., 60 км. от Балыктуюля.
Красные ворота
Красные ворота
Переправа в селе Балыктуюль, к счастью, теперь там нормальный мост.
Сон-трава.
Багульник, он же маральник
Утро туманное.
Багульник
Замёрзший водопад.
Трясогузка
Внизу первый поворот после
Начало спуска.
Дорога над Катунью.
Дорога на Инегень.
Озеро на Улаганском перевале. Начало мая.
 Устье Чульчи
 Менее спортивная группа, идущая к водопаду.
Чульча, из-за скалы виден Учар - каскадный водопад
Учар
Танец журавлей.
Хлипкий мост.
Загадочное озеро перед перевалом.
Южный берег Телецкого озера.
Верхушка перевала Кату-Ярык.
Один из зиг-загов.
Левая скала этой расщелины -
Кара-суу
Подъём на перевал. Трогательная попытка расчистить путь Фильке.
Было раннее утро, пользуясь отсутствием жары, те, кто не вёл машины, прогулялись пешком.
А вот и солнце пригрело!
Так выглядит дорога на Инегень с другого берега Катуни
Мост проезжает дружеский Хонда Аккорд.
Авансир (тоже Хонда) перебирается на другой берег.
Ещё один водопад в каньоне Чулышмана.
Podobne historie
Uwagi (12) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara