Południowa Crorea autobusem. Seul, Wyspa Jeju. Dzień i noc.

21 Kwiecień 2014 Czas podróży: z 12 Październik 2011 na 26 Październik 2011
Reputacja: +26
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Począ tek podró ż y we Wł adywostoku. Muszę od razu powiedzieć , ż e poszedł em za darmo. Zał ó ż my, ż e wygrał em wyjazd, a moż e lepiej na to zasł uż ył em.

Spotkanie z grupą odbył o się na mię dzynarodowym terminalu lotniska we Wł adywostoku, któ ry opró cz dzikich cen na herbatę i buł ki uderzył mnie ł uszczonym linoleum, rdzawymi smugami na ś cianach i suficie. Myś lę , ż e zagraniczni goś cie Primorye ró wnież są zachwyceni naszym regionem. Odprawa celna przebiegał a bez hał asu i bez kurzu, procedura jest doś ć standardowa.

Latał em z Korean Airlines. Jedzenie w samolocie był o mił ą niespodzianką , wszystkie koreań skie stewardessy to pię knoś ci, doskonale mó wią po rosyjsku. Lot na lotnisko Incheon (Ali Incheon nigdy się nie wydostał ) trwał okoł o 2.5 godziny. Oczywiś cie nie przelecieli przez terytorium KRLD, wię c zrobili mał y objazd przez Chiny.


Inchon uderzył swoją ł uską . Nasz przewodnik Sanat spotkał się z nami. Jego pierwsze zdanie trochę mnie rozbawił o: „Nazywam się Sanat, jestem z Uzbekistanu”.

Podró ż autobusem do Seulu trwał a okoł o 40 minut. Osiedlili nas w hotelu o nazwie Kobos, nie okreś lił em jego oceny w gwiazdkach, ale myś lę , ż e nie przycią ga wię cej niż ***. Pokoje są cał kiem wygodne, jest bezpł atny internet, mini barek, ł azienka-prysznic i wszystko jest jak należ y. Nie vyalyas na pró ż no w hotelu, poszedł na spacer. Naprzeciwko hotelu, przy bardzo wą skiej uliczce, znajduje się bar Wabar. Przyjemny zakł ad piwny, dobrze udekorowany, ze sportowymi transmisjami telewizyjnymi. 0.5l. jasne piwo na ż ywo kosztuje tam 3-4 dolary.

Potem Sanat zabrał nas na obiad, jak powiedział , gdzie najlepiej przyrzą dza się wieprzowinę . Dojeż dż amy do mał ej restauracji, tapeta jest zerwana i niezbyt czysta, ok...Od razu poproszono nas o zdję cie butó w, zał oż enie fartuchó w i usią ś ć na podł odze (! ). Dobra...Zdejmij buty...Zał ó ż...Usią dź...Na stole jest ogromny piecyk, talerz kimchi (kto nie wie - to pikantna kapusta, ich narodowe jedzenie) i kilka innych mini-dań.

Kelnerki przynoszą nam duż e kawał ki boczku (to wieprzowina), pokrojone na warstwy i nał oż one na ten piecyk. Zapach, chcę wam powiedzieć , jest taki sobie, a buty-buty zdję te przez 30 osó b, któ re stał y w pobliż u, ró wnież nie ozonują powietrza. Przynieś li wię cej ryż u, nie sł onej nifigi. Salo musieliś my sami usmaż yć , a potem zjeś ć , zjeś ć z ryż em i wypić z wodą . Có ż , ktoś odgadł , ż eby subtelnie podpowiedzieć : „A co z wó dką ? ”. Przynieś li nam wó dkę pod koreań ską nazwą sojik (jeś li się pomylił em w pisowni lub wymowie, to przepraszam). To chyba 20 stopni, ale jest w tym coś szczerego. Aby już wię cej nie ruszać tematu jedzenia i picia powiem od razu...W cią gu tygodnia, kiedy był em w Korei był em bardzo gł odny, ale nie mogł em też jeś ć . Nie jestem wybredna: mieszkał am w akademiku, sł uż ył am w marynarce wojennej, ale z ż oł ą dka nie brał am nic poza piwem. Chociaż ś niadania w hotelach, w któ rych był am, bardzo mi się nie podobał o i jeszcze kilka zup.


A mó wią c o alkoholu… Seul BARDZO pije! Moż e potrzebują znacznie mniej piwa lub sojika niż nasz brat, ale nigdy w ż yciu nie widział em tak nieludzkiego stanu… (pamię tasz, ż e mieszkał em w hostelu? ). Chodź my dalej...

Po spę dzeniu nocy w hotelu, kto miał szczę ś cie z kim))), wsiedliś my do autobusu i ruszyliś my dalej. Nasza ś cież ka wiodł a przez miasta takie jak Suwon – Guangzhi (nie to, ż e pisał poprawnie) – Gumi. W tych miastach odwiedziliś my fabryki jednego koreań skiego holdingu, ale nikt z Was nie jest zainteresowany. Po drodze, a zaję ł o mi to cał y dzień , zauważ ył em wiele ciekawych rzeczy. Mijaliś my duż o sadó w: jabł kowy, mandarynkowy itp. Co do dró g...Idealny asfalt i maksymalna zawartoś ć informacyjna dla wszystkich uż ytkownikó w dró g, bez wzglę du na rasę i religię.

Na tych odcinkach drogi, na któ rych konieczne są naprawy, dyskomfort nie jest w ż aden sposó b odczuwalny, tam droga jest po prostu budowana w pobliż u, zaskakiwał a też gruboś ć ukł adanej warstwy asfaltu. Krajobrazy są typowe dla Dalekiego Wschodu… Wzgó rza, lasy, pola…

Noc spę dziliś my w mał ym miasteczku Gumi. Osiedlili nas w hotelu o nazwie "GUMI HOTEL", nawiasem mó wią c, bardzo cudownym miejscu. Na terenie znajdują się fontanny, pię knie przycię te drzewa, krę cone kamienie. Szkoda, ż e ​ ​ był o ciemno, nie widział em dobrze, a rano nie był o na to stać . Pokoje są bardzo przyzwoite i czyste. I oczywiś cie szukaliś my miejsc o brzydkim wyglą dzie. Ale nie znaleź liś my ich, po prostu się zgubiliś my. Miasto jest bardzo ciche. Trafiliś my na naszą drogę z pomocą taksó wkarzy. A taksó wkarze w Korei zasł ugują na osobny akapit, o któ rym napiszę pó ź niej. Ogó lnie rzecz biorą c, wszystko jest w porzą dku.

Nastę pnego ranka, po ś niadaniu, wró ciliś my do Seulu. Krajobrazy są takie same. Po drodze zatrzymywaliś my się , ż eby coś zjeś ć , napić się , pó jś ć do toalety.

Kupił em smaż oną czę ś ć jakiegoś zwierzę cia na patyku, nie mogł em go zjeś ć . Autobus, delikatnie mó wią c, zadolbal. 3-4 godziny i jesteś my na miejscu. Zamieszkaliś my w hotelu, przepraszam, zapomniał am w któ rym, ale też przytulnym, tak jak poprzednie.


Po poł udniu, zgodnie z programem, mamy EverLand, a la Disneyland. Miejsce, po któ rym zapomniał am o wszystkim. Miejsce, w któ rym bawić się moż e każ dy: zaró wno dziecko, jak i dorosł y. Nie ma sensu o tym mó wić , lepiej to zobaczyć na wł asne oczy. Polecam tylko zebrać się na odwagę i jeź dzić kolejką gó rską . Tak, nawet bez atrakcji jest co zobaczyć , zwierzę ta od papug po niedź wiedzie polarne, a spacer po prostu fajnie. Nie mogę podać ceny, ale myś lę , ż e to okoł o 30 dolaró w dziennie. Noś papierową bransoletkę na dł oni. Jest to bezpł atny wstę p na każ dą atrakcję , a takż e na lunch i kolację . Jeden dzień to zdecydowanie za mał o na takie miejsce. Wieczorem…

A wieczorem iw nocy też nie był o nudno.

Chcieliś my oczywiś cie wię cej ż eń skiej poł owy naszej grupy w jakimś koreań skim nocnym klubie. Postanowiono się tam dostać w dwó ch grupach: pierwsza, któ ra szybko się zebrał a; drugi, któ ry bę dzie za dł ugi. Chociaż należ ał em do pierwszej grupy, poszedł em z drugą (czy był o wię cej pł ci pię knej? ). Sanat, nasz przewodnik, pojechał z pierwszą grupą . Poprosił em o napisanie nazwy klubu po koreań sku na kartce papieru, ż eby pokazać taksó wkarzowi. Dotarliś my tam bez komplikacji. Zbliż ają c się do wejś cia do klubu, spotkaliś my zł ego ochroniarza, któ ry nas nie wpuś cił i mocno nas przeklinał . Na pytanie „Czy mó wisz po angielsku? Nie odpowiedział nawet „wiem”, ale burkną ł coś ze zł oś cią po koreań sku. Na szczę ś cie z klubu wyszł o na papierosa dwó ch mł odych Koreań czykó w, któ rzy mó wili po angielsku i wyjaś nili nam, ż e ten klub jest wył ą cznie dla Koreań czykó w. Trochę przygnę bieni zaczę liś my opisywać im czł onkó w pierwszej grupy, któ rzy, zgodnie z wszelką logiką , powinni tam być i sł abo cią gnę li Koreań czykó w.

Odpowiedź jest taka sama: klub dla Koreań czykó w. No dobra… Na pytanie, gdzie są inne kluby, odpowiedź brzmiał a, ż e ​ ​ to bardzo daleko, Seul to wcią ż metropolia. Porzuciwszy pomysł pó jś cia do klubu, postanowili wró cić do domu. A teraz o taksó wkarzach!


Każ da taksó wka, zaró wno w Seulu, jak i w każ dym mał ym lub duż ym koreań skim mieś cie, ma urzą dzenia GPS, co oznacza, ż e ​ ​ nie powinno być problemu ze znalezieniem wł aś ciwej drogi z jednego punktu do drugiego. Ale ten problem istnieje! Tak, a sami taksó wkarze poza koreań skim nie znają innych ję zykó w, wię c nie ma jak się z nimi porozumieć . Tak wię c grupa, któ ra nie dostał a się do klubu, skł adał a się z dziesię ciu osó b, w tym 7 dziewczą t. Pijani (co najmniej) Koreań czycy, któ rzy wyczoł gali się z klubu na ł yk papierosowego dymu i ś wież ego powietrza, zaczę li nagabywać nasze panie. Nasza tró jka jakoś zablokował a im drogę , ale sytuacja się nagrzewał a.

Pospiesznie podję to decyzję o przywoł aniu taksó wki i jako najbiegł y mó wią cy po angielsku przystą pił em do tego niewdzię cznego zadania. Pokazał em wizytó wkę naszego hotelu ponad 10 (dziesię ciu) taksó wkarzom, wszyscy potrzą sali gł owami i wyszli nie sł uchają c moich sugestii w angielsko-rosyjskim przekleń stwie. Ponieważ sytuacja w pobliż u klubu przekraczał a kolana, postanowiono iś ć pieszo i szybko. Z hotelu do klubu jechaliś my okoł o 10 minut, wię c nie tak daleko, myś leliś my. Ale nie wszystko jest takie proste. Znowu się zgubiliś my. Szliś my bardzo wą ską uliczką z barami. Ską d wypadli na wpó ł trzeź wi mieszkań cy Seulu, nie lekceważ ą c naszych dziewczyn. A droga do domu był a bardzo dł uga i splą tana. Pomysł ó w na to, jak dojechać do hotelu był o bardzo duż o...Najmą drzej był o to: wybić okno, przyjedzie policja i zawiezie nas tam, gdzie trzeba jechać...Ale pytanie brzmi „czy ktoś ma obcokrajowca paszport z nimi? "Zniszczył em wszystko.

))) Dlatego postanowiliś my skoń czyć z taksó wkarzami. Po kolejnym pokazaniu wizytó wki hotelu i kolejnym negatywnym machaniu gł ową , taksó wkarz poczuł moją rę kę na gardle, palcem drugiej rę ki, bez obawy o zł amanie, stukną ł em w ekran GPS. A po sł owach „weź b*i” nadal się zgadzał . Kolejny problem pojawił się niespodziewanie...Okazał o się , ż e 10 osó b w jednej taksó wce nie pasuje. To, ile kosztował o mnie zł apanie drugiej taksó wki, raczej nie da się opisać ję zykiem literackim, wię c zostawmy to za kulisami. Siedzą c w samochodach trochę uspokojeni ruszamy w stronę nowych przygó d!

Dopiero zaczynaliś my rozpoznawać znajome miejsca. Obaj taksó wkarze z nami na pokł adzie dogonili samochody, wymienili kilka fraz, synchronicznie wył ą czyli GPS i rzucili się w zupeł nie przeciwnym kierunku. Na wszystkie perswazje, proś by, bł agania i pł acz taksó wkarz tylko pytają co wzruszył ramionami. Dział ał a tylko agresja.


Po wylą dowaniu w mniej lub bardziej znajomej okolicy przenieś liś my się w poszukiwaniu domu. Nawiasem mó wią c, za każ dy samochó d pł aciliś my maksymalnie 200 zł wedł ug licznika. ))) Krą ż ą c po okolicy, znaleź liś my hotel! A w pobliskim barze leczyliś my nasze duchowe rany cię ż kim alkoholem.

Nastę pnego ranka rozpoczę liś my pobież ne zwiedzanie miasta. Odwiedziliś my 63-pię trowy wież owiec, z któ rego widok, chcę wam powiedzieć , jest niesamowity ze wszystkich czterech stron. Nie mogł em docenić pię kna pał acu cesarskiego, ponieważ dosł ownie przez niego biegli. Spieszyliś my się do samolotu. Któ ry…

Co miał o nas zabrać na cudowną wyspę Chiju-do. Lot krajowymi koreań skimi liniami lotniczymi zają ł nie wię cej niż godzinę . Raj miejsce na tej wyspie. Okoł o 200 tysię cy lat temu miał a tu miejsce erupcja wulkanu, dzię ki czemu zachował y się fragmenty wybrzeż a z pozostał oś ciami zakoksowanej lawy wulkanicznej. Bardzo pię kna i niezwykł a, nawet jak na osobę , któ ra dorastał a nad morzem.

Bardzo wygodne, przepraszam, ż e nie udał o mi się go uż yć . Z naszej grupy jedna dziewczyna o orientalnym wyglą dzie ledwo uciekł a ze szponó w alfonsa, wię c dziewczyny uważ aj. Drugi ż art zdarzył się , gdy przepraszam, poszedł em pomó c, przepraszam, potrzeba. Wychodzę , co oznacza, ż e ​ ​ po tym spotkaniu przy wyjś ciu stoi przyzwoicie ubrany mę ż czyzna, wycią ga do mnie mokry rę cznik, a po zatarciu nimi rą k daje mi butelkę soku jagodowego. Oczywiś cie wypił em to jednym haustem. Potem otoczył o mnie pię ć osó b narodowoś ci koreań skiej i „poprosił o” o pię ć dolaró w za te proste usł ugi. Po rozejrzeniu się i upewnieniu się , ż e nikt z moich nie moż e mnie zobaczyć , zapł acił em. Nastę pnego dnia inni moi towarzysze podzielili się ze mną tą samą obserwacją . Turystyka to przemysł ! A my byliś my oszukiwani na każ dym kroku. Ale nie w hotelu. Nasz hotel był nie do pochwał y!

Kilka sł ó w o hotelu… Nazywa się JeJu Grand Hotel.

Pokoje są czyste, wygodne, przyjazny personel. W tym hotelu po raz pierwszy w ż yciu zwracano się do mnie „sir”. ))))

Drugiego dnia pojechaliś my na poł udniową czę ś ć wyspy. Zakochał am się w tym miejscu jeszcze bardziej...Biał y piasek, lazurowe morze, czystoś ć dookoł a, puszka piwa w dł oni...Czy to nie szczę ś cie?


W narodowej paczce Khalim spę dził em tylko pó ł torej godziny. I nie przekroczył nawet jednej trzeciej jego terytorium. Polecam to miejsce każ demu ś miertelnikowi. Kolacja tego dnia odbył a się w wyją tkowej restauracji. Tym razem Sanat nie oszukał . Bufet ze ś wież ymi owocami morza i piwo bez limitu za jedyne dziesię ć dolaró w. Wyobraź sobie stan, w jakim zostaliś my stamtą d wyprowadzeni… Niemniej jednak po takiej atrakcji udał o nam się odwiedzić „Muzeum Mił oś ci i Zdrowia”. Wię cej przestrzeni tam oczywiś cie dotyczy mił oś ci ...I wcale nie platonicznej ... )))) A nastę pnego dnia musisz odlecieć ...

Rozstanie z tą wyspą był o nie do zniesienia.

Podobnie jak z Koreą Poł udniową , chociaż bardzo chciał am pierogi i barszcz ze ś mietaną . To wspaniał y kraj ze swoją dumą , wartoś ciami, ze swoimi wadami.

Przepraszam, nie przepadam za zakupami, wię c nie mogę udzielić porady na ten temat.

Wniosek: są dwie Korea Poł udniowa. Jeden jest w cią gu dnia. Drugi jest w nocy. Jeś li nie masz kuli w gł owie tak jak ja, ogranicz poruszanie się po Seulu nocą . Ale przynajmniej raz w ż yciu odwiedź ten kraj, nie poż ał ujesz.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara