Książka „Niezapomniany Iran”. Rozdział 6.1 Isfahan

25 Grudzień 2012 Czas podróży: z 01 Lipiec 2011 na 01 Październik 2011
Reputacja: +272.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Kult fajki wodnej i nie tylko

Gdy tylko przybył em do Isfahanu, mó j przyjaciel Bahman natychmiast zorganizował dla mnie wycieczkę po wieczornym mieś cie. Spacerowaliś my po dzielnicy Nowa Julfa i patrzyliś my na stary ormiań ski koś ció ł , a nastę pnie udaliś my się do najlepszej herbaciarni w mieś cie o nazwie „Takht e Soleyman” (Tron Sulejmana, ul. Hakim Nezami)


Był o to przyjemne miejsce w tradycyjnym stylu, wspinaliś my się nogami na niski stó ł pokryty dywanami. Za każ dym takim „stoł em” stał o kilka fajek wodnych (ghalun), dzię ki czemu kilkadziesią t osó b jednocześ nie wydychał o opary biał ego dymu, ale w pomieszczeniu nie był o duszno i ​ ​ bardzo ł atwo był o oddychać . Osobliwoś cią tej instytucji jest to, ż e nie gotowali tu jedzenia - moż na zamó wić tylko fajkę wodną , ​ ​ herbatę lub napoje gazowane, a poza tym kobiety nie mają tu wstę pu. Piliś my herbatę i paliliś my fajkę wodną . Delikatny, nie zakł ó cają cy gardł a mię towy dym nastawiony do dł ugiej niespiesznej rozmowy.

Chł opaki naprzeciwko nas eksperymentowali z fajkami wodnymi o ró ż nych wysokoś ciach, dodają c do nich mleko i sok, ale najbardziej podobał a mi się prosta fajka na wodzie.

Palenie fajki wodnej w Iranie to szczegó lna tradycja – pali się ją zaró wno w cią gu dnia, jak i wieczorem, przed i po pracy, a takż e przed pó jś ciem spać . Na pewno zrobią ci fajkę wodną na lunch i kolację , a jeś li poprosisz, to takż e na ś niadanie. Szisza bę dzie mię kka lub bardzo mię kka i moż esz ją od razu polubić . Trzeba jednak pamię tać , ż e palacz podczas 45-minutowej sesji zuż ywa wię cej tlenku wę gla i nikotyny niż podczas palenia paczki papierosó w. Wolał am o tym nie myś leć , dopó ki nie zaczę ł am drapać się w gardł o, od palenia fajki wodnej kilka razy dziennie przez cał y tydzień . Zł oż ył em sobie stanowczą obietnicę , ż e przestanę palić fajkę wodną czę ś ciej niż raz na pię ć dni, a pó ź niej trzymał em się tej zasady.

Odniesienie. W Iranie fajkę wodną nazywa się „ghalun”.

Nazwa został a oczywiś cie zapoż yczona z arabskiego „ghla” (gotować , gotować ).

Po powrocie do domu przygotował am dla wszystkich danie kuchni biał oruskiej - draniki (naleś niki z ziemniakó w, jajek i mą ki). Ponieważ nie lubili draniki z mlekiem i jogurtem, od razu wymyś lili wersję irań ską – zaczę li pić sł odkie naleś niki z sodą , a dla smaku obficie polać keczupem i majonezem. Na deser przyjaciele Bachmanna postawili na stole litrową butelkę wó dki Absolut i obeszli ją w radosnym oczekiwaniu, podczas gdy sam wł aś ciciel domu z zadowolonym wyrazem twarzy skrę cał papierosy, mieszają c tytoń z haszyszem, któ ra, jak sam powiedział , był a bardzo dobrej jakoś ci. W rzeczywistoś ci okazał o się , ż e zdobycie jakiegokolwiek zakazanego produktu w Iranie jest doś ć ł atwe, jedynym problemem jest cena - butelka wó dki kosztuje 40 dolaró w.


Picie alkoholu w Iranie, podobnie jak uż ywanie narkotykó w, jest przestę pstwem kryminalnym (kara - aż do kary ś mierci). Wszystkie nazwiska w historii są fikcyjne. Autor był obserwatorem zewnę trznym i nie naruszał prawa.

Kolacja w Asemanie

Miał em zamiar spacerować po centrum miasta, a ż eby znaleź ć odpowiedni autobus, musiał em zapytać ludzi na przystanku.

„Beba khshid, kodu mutubu s be Meidan e Ema m mi r e” (przepraszam, któ ry autobus jedzie na Plac Imama) – zapytał em mł odzień ca.

Rozpoznają c mnie jako obcokrajowca, Irań czyk entuzjastycznie chwycił mnie za rę kę i poprowadził przez drogę na inny przystanek, znalazł wś ró d wielu autobusó w ten, któ rego potrzebował em i wepchną ł do przedział u pasaż erskiego. Kiedy myś lał em o tym, gdzie dojadę , on już zapł acił za przejazd i zgodził się z kierowcą , ż eby wysadził mnie na wł aś ciwym przystanku. Machają c rę ką na poż egnanie, szybko znikną ł w tł umie ludzi.

Minutę pó ź niej już jechał em autobusem i studiował em mapę Isfahanu.

Irań czyk siedzą cy obok mnie natychmiast do mnie przemó wił . Nazywał się Mojtaba, pracował jako kelner w restauracji w czterogwiazdkowym hotelu Aseman (Sky) i zaprosił mnie tam na posił ek. Zapytał em, ile bę dzie kosztował obiad, a on odpowiedział , ż e nic by to nie kosztował o, bo dostał by duż ą zniż kę jako pracownik. Potem poprosił em go o zniż kę i sam zapł acę rachunek. Mojtaba nie zgodził się , mó wią c, ż e jestem goś ciem i dodał , ż e w każ dym razie chę tnie mnie zobaczy.

Kilka dni pó ź niej znalazł em się w tej okolicy i poszedł em do restauracji. Mochtaba natychmiast mnie rozpoznał i zaproponował , ż e wybierze dowolne danie, któ re mu się podoba. Za 10 dolaró w moż na był o zapł acić za bufet, któ ry prawie nie miał w swoim asortymencie dań mię snych, ale obfitował w rozmaite owoce.


Zdecydował am się na zamó wienie z menu i wybrał am popisowe danie – szaszł yk o intrygują cej nazwie „szisz keba b”, miskę ryż u z szafranem i puszkę bezalkoholowego piwa Bavaria, któ re tak naprawdę jest tylko sł odkim napojem sł odowym . Takie konto powinno kosztować mnie okoł o 18 dolaró w, przy 30% zniż ce dla pracownikó w wyszł o 12 dolaró w. Jednak nigdy nie przyniesiono mi rachunku, ponieważ Mojtaba uparł się , ż e sam zapł aci mó j rachunek. Umó wiliś my się z nim po pracy, ale nam się to nie udał o, dlatego ze stron mojej ksią ż ki wyraż am mu wdzię cznoś ć za goś cinnoś ć.

Tego wieczoru wró cił em do domu w bardzo nietypowy sposó b. Chodzą c po wieczornym mieś cie, przypadkowo zatrzymał em się w miejscu, w któ rym chł opcy grali w baseball. Bardzo niezwykł e był o zobaczyć klasyczną amerykań ską grę w Iranie. Po meczu podszedł em do jednego z zawodnikó w, któ ry powiedział mi, ż e studiował w USA, a teraz organizuje rozgrywki baseballowe w Iranie.

Pakują c swó j sprzę t na motocykl, Irań czyk zaproponował , ż e odwiezie mnie do domu, z czego bardzo się ucieszył em.

mistrz kulturystyki

Chodził em po rynku i robił em zdję cia zabytkom, gdy nagle zadzwonił mó j telefon. Dzwonili rodzice z Biał orusi, obchodzili urodziny są siada. Nic dziwnego, ż e od razu poproszono mnie o przywiezienie „koniaku lub wina” z dalekiego kraju. Ponieważ w Iranie obowią zuje suche prawo, nie był o to moż liwe, a ja po prostu ż yczył em zdrowia jubilatowi. Ktoś do mnie zadzwonił : „Cześ ć , panie! ”. Dwó ch facetó w siedział o niedaleko na trawniku, sł yszą c nieznaną mowę , teraz naprawdę chcieli się poznać . Byli to Ahmad i jego przyjaciel.

Ahmad powiedział , ż e jest studentem i zawodowo zajmuje się sportem, w tym roku zdobył zł oty medal w zawodach kulturystycznych w Isfahanie oraz brą zowy medal w Iranie.


Chociaż nie wyglą dał na bardzo umię ś nionego, pó ź niej zweryfikował em jego sł owa, gdy zobaczył em jego puchary i medale i poszedł em z nim na trening. Czę sto lubił się chwalić , ż e ma dziewczynę i uprawiali seks. Ogó lnie rzecz biorą c, mę ż czyź ni w Iranie są bardzo dumni, jeś li nadal nie są ż onaci i przynajmniej raz „mieli”. Có ż , jeś li „był o” z kobietami, to wielokrotnie sł yszał am, ż e z powodu ich nieobecnoś ci wielu mę ż czyzn w Iranie zaczyna swoje ż ycie seksualne z mę ż czyznami. Wię c kiedy się przechwalał , zwykł em naś ladować : „Seks? Shoma? ” (seks, ty) - wskazują c na niego i jego przyjaciela. „Wiedz, wiedz, kurzu! (nie, to jest mó j przyjaciel) – zaprzeczył Ahmad, podczas gdy on i jego przyjaciel zaczę li się rumienić ze wstydu. Nie był o wą tpliwoś ci co do ich normalnej orientacji, ale sposó b, w jaki zareagowali, rozbawił mnie. Nieco pó ź niej dowiedział em się , ż e homoseksualizm w Iranie jest karany ś miercią i lepiej nie ż artować na ten temat.

Poszliś my obejrzeć Meczet Imama.

Podczas modlitwy był zamknię ty dla zwiedzają cych i turystó w, tylko wierni udawali się tam, aby wykonać namaz. Musiał em czekać okoł o pię tnastu minut. Kupiec przył ą czył się do Achmada, któ ry wyglą dał jak Europejczyk i zaczą ł go zapraszać do oglą dania dywanó w i kupowania pocztó wek, ale wzią ł mnie za mieszkań ca. Uciekliś my przed natrę tnym kupcem do meczetu, ale kiedy wró ciliś my, wcią ż na nas czekał . Wyobraź sobie jego zaskoczenie, gdy Ahmad wyjaś nił , ż e nie jest turystą i urodził się w Isfahanie. Poż egnał em się z nowymi przyjació ł mi i umó wił em się na spotkanie nastę pnego dnia.

Po zakupie sł odyczy Isfahan od razu poszedł em szukać krzakó w lub zacisznego miejsca, gdzie mó gł bym coś przeką sić . W miesią cu Ramadan zabrania się picia wody i jedzenia na ulicy w cią gu dnia, wię c musiał em znaleź ć miejsce, w któ rym nikt mnie nie zobaczy.

Jedyny problem polegał na tym, ż e jak tylko zauważ ył em jakiś trawnik ukryty za drzewami i poszedł em tam, okazał o się , ż e to miejsce od dawna był o zaję te przez ludzi, któ rzy tam jedzą.

W mię dzyczasie zaczę ł a się silna burza piaskowa, a ja, chowają c się przed kurzem przy wejś ciu do muzeum, spotkał em dziewczyny, któ re przyjechał y do ​ ​ Isfahanu na weekend. Mimo ż e prawie nie mó wili po angielsku, fajnie był o rozmawiać . Chcieliś my wsią ś ć do powozu i przejechać się po gł ó wnym placu, ale w koń cu postanowiliś my udać się do narodowej restauracji na herbatę i przeczekać zł ą pogodę . Ciekawe był o obserwowanie jak dziewczyny był y zachwycone, ż e miał y okazję mnie zaprosić , pomyś lał em, ż e raczej by ze mną nie pojechali, gdybym był Irań czykiem. Ja ze swojej strony kupił am wszystkim lody, a wieczó r zakoń czył a nocna sesja zdję ciowa przy moś cie Thirty-Three Arches (C-o-Se Paul).

Z wizytą u Ahmada


Tego dnia miał em zamiar wyjechać do Shiraz, ale ogró d ze skamieniał ymi drzewami i pał ac o tajemniczej nazwie „Chekhel Sotun” (40 kolumn), do któ rego nie miał em czasu się dostać , tak mnie zaintrygował , ż e postanowił em zostać .

Wię kszoś ć dnia spę dził em z Irań czykiem, któ rego spotkał em przypadkiem na ulicy. Pomó gł mi nauczyć się sł ó w w farsi i poprawnie je wymó wić , a potem razem spacerowaliś my po muzeach. Wieczorem, już zmę czony, wró cił em ponownie na Plac Imama, któ ry o tej porze był wypeł niony ludź mi znacznie bardziej niż w cią gu dnia. Opró cz najbardziej ruchliwego handlu na rynku wieczorem, wiele osó b przyszł o tu na wspó lny obiad. Siedzą c na trawie obok duż ych garnkó w z jedzeniem, doroś li czekali na zajś cie sł oń ca, podczas gdy dzieci bawił y się przy stawach i fontannach. Po wieczornej modlitwie, jak na zawoł anie, wszyscy wyję li talerze i ł yż ki, potrzą sali garnkami i zaczę li jeś ć obiad.

Do tego czasu zapuś cił em już mał y wą sik i brodę , z jednej strony był o dobrze - wzię li mnie za miejscowego, ale z drugiej nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ponieważ mó j kolega wyjechał z miasta, nie był o gdzie nocować , pozostał o mi tylko udać się do taniego hotelu. Doradził mi hostel Amir Kabir, gdzie mogł em przenocować za 15$. Gdy tylko pomyś lał em o hotelu, mł odzi ludzie, któ rzy jedli kolację na trawniku, zawoł ali mnie do siebie i zaproponowali wspó lną kolację . Po kę sie arbuza i winogron otrzymał em w prezencie szal w kratkę , z któ rego bardzo się ucieszył em, ale pó ź niej musiał em go ukryć i nikomu nie pokazywać . Jeden z nich na poż egnanie zapytał : „Kart e postal dari? (masz pocztó wkę ). Nie zrozumiał em od razu, wię c wzią ł ode mnie rozmó wki i znalazł tł umaczenie tego sł owa - „kart e postal” oznacza pocztó wkę.

Miał am ze sobą duż o pię knych pocztó wek z Biał orusi, wię c jedną z nich chę tnie podpisał am i wrę czył am.


W drodze do hotelu Ahmad zadzwonił do mnie i zaprosił do jakiegoś gó rskiego parku, gdzie mó gł bym spę dzić noc w jego domu. Spotkał em się z samochodem i zdał em sobie sprawę , ż e wieczó r dopiero się zaczynał . Po drodze zjedliś my w kawiarni irań ską pizzę – gruby placek nadziewany mię sem i kieł basą , mocno doprawiony majonezem i ketchupem, Wł osi pł akali, gdyby musieli to nazwać pizzą . Inną cechą irań skiego „fast foodu” był o to, ż e popijano je napojem gazowanym (nushabe), takim jak fanta czy Coca-Cola, wię c moi znajomi byli nawet zaskoczeni, gdy poprosił em o butelkę wody (botri eh a b). W towarzystwie sześ ciu osó b zebraliś my się w parku i po wypaleniu doskonał ej fajki wodnej zaczę liś my ś piewać piosenki.

Irań czycy są pod tym wzglę dem bardzo pomysł owi, fajnie spę dza się z nimi czas - pię knie tań czą , z przyjemnoś cią ś piewają w refrenie i samotnie, beztrosko wygł upiają się i ż artują.

Tego wieczoru rodzina Ahmada zakwaterował a mnie w pokoju z ogromnym telewizorem LCD i XBoxem. Gdy bariera ję zykowa nie pozwala na wyraż anie myś li, na ratunek przychodzą zaawansowane technologie komputerowe.

- Mortal Kombat? - zasugerował Ahmad, biorą c grę komputerową z pó ł ki.

Graliś my do pią tej rano i ostatecznie sen wygrał . Kiedy się obudziliś my, był o okoł o jedenastej, ojciec przynió sł nam herbatę i ciasto i powiedział , ż e szykuje obiad. Weszliś my do kuchni, mama Ahmada gotował a kurczaka, nalewają c go nalewką szafranową . Za zainteresowanie gotowaniem otrzymał em od niej szafran i bukiet dziwnych suszonych zió ł do wyrobu khagineh - omletu z przyprawami i mię sem.

Nie brał a już udział u w naszej rozmowie, tylko siedział a na pobliskiej kanapie, był a ubrana w czarny welon i zakrywał a twarz dł onią . Jedyne, co mogł em zobaczyć , to kilka bardzo masywnych zł otych bransoletek na każ dym ramieniu.

Po pysznym obiedzie zaczę liś my się ż egnać . Ojciec cią gle przykł adał rę kę do serca i robił ukł ony, ż egnają c mnie. Ten gest, jak ró wnież ich goś cinnoś ć , wcią ż dobrze pamię tam. Wstał em od stoł u i skł onił em się w ten sam sposó b. Ahmadowi polecono zabrać mnie samochodem do terminalu, a ja wyjaś nił em, ż e muszę opuś cić miasto (kha reje sha hr), ską d mam wyjechać za darmo przejeż dż ają cym samochodem. Ojciec powiedział , ż e nikt mnie za darmo nie zabierze i ż e muszę jechać autobusem. Nalegał em, a on w koń cu wzruszył ramionami i ż yczył mi bezpiecznej podró ż y, a potem dł ugo uś cisną ł mi rę kę.

Brat Ahmada przynió sł mi medalion z inskrypcjami z Koranu po arabsku.


Na moją proś bę przeczytania tego, co tam napisano, przynieś li Koran w ję zyku farsi (zgodnie z przepisami jest napisany czerwonym atramentem) i znaleź li tł umaczenie. Napis na medalionie powtó rzył sł ynną Surę.112: „Bó g jest jeden, Bó g jest wieczny, nie urodził i nie urodził się , i nie ma nikogo ró wnego” Ahmad owiną ł medalion przezroczystą taś mą , ponieważ nie moż na dotkną ć rę kami i powiedział : „On cię ochroni w drodze, najpię kniejsza i najważ niejsza czę ś ć Koranu jest napisana tutaj”.

- Zgadzam się , ż e twoja religia mó wi o Bogu - powiedział em i zał oż ył em medalion.

Samochodem Ahmad podwió zł mnie do wyjś cia z miasta i jeszcze raz zapytał , czy chciał bym jechać autobusem. Jednak odmó wił em i poszedł em zł apać przejeż dż ają ce samochody. Był o okoł o drugiej po poł udniu, do Shiraz pozostał o okoł o 500 km.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara