„PRZEZ DZIĘKI DO GWIAZD” lub „JAK ZOBACZYĆ PARYŻ I NIE UMIERAĆ SZCZĘŚCIA”, część 2

24 Moze 2013 Czas podróży: z 24 Marta 2013 na 31 Marta 2013
Reputacja: +8602.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Czę ś ć.2. „PARYŻ , PARYŻ …”

Polecieliś my do Paryż a z Krakowa, do któ rego dotarliś my transferem z Katowic. W Krakowie mieliś my mieć prawie dzień , ale został „zjedzony” przez kijowską zł ą pogodę . Do hotelu dotarliś my gł odni i zmę czeni jak psy dopiero o jedenastej wieczorem. Po drodze, rozmieniają c trochę pienię dzy w drapież nym tempie, kupiliś my miejscową shawarmę – nie musieliś my liczyć na nic innego, nie mieliś my sił y szukać . Co wię cej, podczas gdy mó j mą ż czekał na mnie z bagaż em w pobliż u tej shawarmy, miejscowi bandyci szybko do niego podskoczyli i otoczywszy go, z jakiegoś powodu zaczę li domagać się pienię dzy. Mą ż jako doś wiadczony, zdają c sobie sprawę , ż e tylko normalny kontakt z ludź mi moż e zapobiec konfliktowi, zaczą ł się z nimi komunikować z uś miechem. Dziwne, ale jak tylko podczas rozmowy usł yszeli, ż e jesteś my z Ukrainy, po prawie uś ciskach wyjechaliś my, nie zapominają c o ż yczeniu dobrego wypoczynku.


Wł aś ciciel osobiś cie ulokował nas w hotelu, któ ry duż o tł umaczył na temat kluczy i wszystkiego, co zwią zane z hotelem, ale w tym momencie nasze gł owy był y już zł e. To prawda, ż e ​ ​ wcią ż odważ yliś my się zapytać go, jak najlepiej dostać się na lotnisko jutro rano. W domu zaplanował em, ż e pojedziemy autobusem 292 - jego przystanek jest bardzo blisko hotelu, a ostatni jest tuż przy wejś ciu do terminalu. Ale nasz nowy znajomy odwió dł nas od tego pomysł u tł umaczą c, ż e ten autobus jedzie za dł ugo, lepiej jechać pocią giem. Postanowiliś my posł uchać „lokalnych” i pojechać w tę stronę.

Pocią gi na lotnisko kursują co pó ł godziny z Dworca Gł ó wnego w Krakowie Dworzec Gł ó wny Wschó d z pierwszego peronu, cena emisyjna to 12 zł od osoby. Przejazd tam trwa okoł o pię tnastu minut, ale potem kolejny transfer (darmowy) zabieramy na terminal, najpierw do pierwszego, a potem do drugiego, któ rego potrzebowaliś my.

Nie wiem ile czasu wygraliś my, ale gestó w był o zdecydowanie wię cej. Zresztą najważ niejsze jest to, ż e jesteś my już u celu – Paryż na nas czeka!

I spotkał nas wspaniał ą pogodą - ciepł e i oś lepiają ce sł oń ce. Po zł ej pogodzie w Kijowie wydawał o nam się , ż e jesteś my w lecie, chcieliś my zdją ć wszystkie ubrania, zaraz na lotnisku Charles de Gaulle, zwł aszcza, ż e ​ ​ przyleciał em tam w kombinezonie narciarskim i wyglą dał em jak dinozaur. Postanowiliś my jednak wytrzymać tę chwilę przed hotelem i ruszyć w drogę . I przejechał przez metro RER + (9.50 euro każ dy). Musieliś my porzą dnie do niego dojś ć , a był o to trochę trudne, bo nasza torba został a okaleczona podczas lotu Kijó w-Katowice i przestał a się poruszać na koł ach. Mał o tego, to też został o „zał atwione” i coś został o skradzione - niestety!

Mimo to udał o nam się (był y nagrane taś my, ż eby nam pomó c), ale powoli dotarliś my do tego wł aś nie RER i po przyzwoicie staniu w kolejce po bilety, bezpiecznie dojechaliś my (oczywiś cie z przesiadką do metra) na nasz przystanek Cadet . Już po drodze był am pod wraż eniem iloś ci Afrykań czykó w…, Latynosó w…itd. A szczegó lnie zaintrygował a mnie mł oda matka, prawdopodobnie pochodzenia ł aciń skiego, któ ra z dzieckiem na rę kach chodził a po samochodach i bł agał a o jał muż nę . Nie jest dla mnie jasne, wiedzą c ile pł acą za dzieci w Europie, jak udaje jej się ż ebrać i gdzie idą pienią dze? Powinna dostać zasił ek, ż eby nasze matki pł acił y za dzieci i pozwolić jej się „skrę cić ”. Odepchną ł em od siebie te smutne myś li, bo w ogó le tu nie przyjechał em.


Wychodzą c na ś wiatł o Boż e z paryskiego lochu zwanego „metropolitą ”, od razu zorientowaliś my się , ż e jest to hał aś liwe, gę sto zaludnione przez mieszkań có w, a zwł aszcza turystó w, biegną ce i brudne miasto.

Ale w nim od pierwszej sekundy czuł o się swó j wł asny, wyją tkowy klimat.

PIERWSZY DZIEŃ

Zaledwie 2 godziny po wylą dowaniu naszego samolotu zameldowaliś my się w hotelu. Przebrawszy się szybko, jak najł atwiej, zdejmują c czapki, a nawet odpinają c kaptury z kurtek, ruszamy na zwiedzanie Wielkiego Miasta.

Z gó ry wymyś lił em sobie trasy, gdzie i kiedy jedziemy i co oglą damy, bo nie ma w ogó le nic, ale chcę duż o zobaczyć – generalnie jak zawsze staramy się ogarną ć ogrom. No có ż , nie wiedział am, jak tam się potoczy, ale szczegó ł owo rozplanował am wę dró wki i wycieczki, któ re naprawdę pomogł y nam nie zgubić się i zobaczyć maksimum moż liwoś ci.

A wię c plan na pierwszy dzień (a raczej już poł owę ):

„Opera, Place Vendô me, Grands Boulevards, Madeleine Church, Bourbon Palace Palais Bourbon, L'Universite Street, Invalides Les Invalides, Avenue de Tourville, Champ de Mars parc de Champ du Mars, Eiffel Tower (spacer po Sekwanie z Bateauх Parisiens ) , Trocadero”

Zgodnie z planem ruszyliś my w kierunku poznania wspaniał ego Paryż a. W efekcie trasa okazał a się dwa razy dł uż sza niż obliczył em na mapie, ze wzglę du na to, ż e cią gle cią gnie się gdzieś w bok, a pojechaliś my tam jak zauroczeni. Ale dlaczego „jak”? Miasto naprawdę fascynuje - jest wspaniał e! Jak cudownie, ż e cał e to pię kno został o zachowane! Jest nie tylko zachowany, ale takż e zachowany naprawdę.

Odką d jako dziecko zakochał em się w „Katedrze Notre Dame” V. Hugo, marzył em o zobaczeniu Paryż a, a zwł aszcza Sekwany. Dobrze, gdy speł niają się marzenia - jesteś my w Paryż u, a nawet nad Sekwaną ! Rzeka zachwycił a nas swoją sił ą . Wydawał o się , ż e to wrzą cy potok, któ ry niczym olbrzym ś ciś nię ty w betonowym imadle pró buje się wyrwać . Widzą c ją , zrozumiał em, dlaczego Hugo poś wię cił tak wiele uwagi opisowi Sekwany w swoim wiecznym romansie.


Tuż nad rzeką , gdy sł oń ce zaczę ł o zachodzić , czuliś my już , ż e robi się coraz zimniej i wiał doś ć zimny wiatr. Od razu pomyś lał em, ż e trzeba przynajmniej nie odpinać kapturó w, bo wcią ż tupał o i tupał o. Ale czy to nas powstrzyma? Wieczorem zbliż yliś my się do Pola Marsowego, na koń cu któ rego uroczyś cie powitał a nas cał a iskrzą ca się i mienią ca się wież a Eiffla. Po prostu rozcią galiś my przyjemnoś ć , zbliż ają c się do niej, powoli posuwają c się do przodu i cieszą c się spektaklem. Okazał o się , ż e jest to budowla prawdziwie monumentalna, któ rej wielkoś ci nie moż e oddać ż adne zdję cie ani film. Wszystko jest w porzą dku, ale byliś my już tak zmarznię ci, ż e wydawał o się , ż e nasze mó zgi już został y przesadzone. No nic, teraz zejdziemy nad Sekwanę i popł yniemy po niej ł odzią , by podziwiać miasto z jego bł otnistych i bystrych wó d. Nie był o go tam! Takich jak my był o wielu - okropnie był o patrzeć na ten tł um.

Zdał em sobie sprawę , ż e moje „oczyszczone mó zgi” nie mogą tego znieś ć – nawet pł akać . Ale pojawił się pomysł , aby kupić bilety przez Internet jeszcze w domu, ale kolejny pech odegrał tu okrutny ż art, ponieważ tuż przed wyjazdem był y pró by wł amania się na moją kartę i bank ją zablokował , otrzymał em nowy tuż przed wyjazdem i nie zdą ż ył nic zrobić - jakż e krę pują ce, do ł ez! Có ż , jeś li tak, to podziwiajmy wież ę z Trocadero i ruszajmy w stronę hotelu, bo nogi nie chodzą już dobrze, a przed nimi jeszcze dwa dni „pracy”.

DRUGI DZIEŃ

Plan: „Square Verte-Gallen, Pont Neuf, Place Dauphine, Pał ac Sprawiedliwoś ci, Concierges (wizyta), koś ció ł Sainte-Chapelle (wizyta), Notre Dame Notre Dame de Paris (przyjazd o drugiej, wycieczka), plac z tył u Notre Dame i wyspa St. Louis

Koś ció ł Sant Severin, Uniwersytet Sorbona, Panteon, ulica Sufflot, Ogrody Luksemburskie i Pał ac"

Nasza znajomoś ć z wyspą Cité dostarczył a nam wielu pozytywnych emocji i przyjemnych wraż eń.

Zgodnie z planem odwiedziliś my Concierge i Sainte-Chapelle - gorą co polecam, szczegó lnie wspaniał e witraż e Sainte-Chapelle. Bilety na dwa obiekty kosztują.13 euro i lepiej kupić je w Concierge - kolejka jest znacznie kró tsza. Powoli, podziwiają c i cieszą c się , dotarliś my do sł ynnej Notre Dame, gdzie planowaliś my wybrać się na wolontariusza rosyjskoję zyczną wycieczkę z Lidią Siemionowną . Czytał em wiele entuzjastycznych recenzji o tej wycieczce w Internecie i naprawdę chciał em ją odwiedzić . Dzieje się to we wtorek o 14:00 oraz w sobotę o 14:30. Niestety, być moż e nie był o jej tam tego dnia (nie jestem pewien, tylko domyś lam się ), ponieważ był to Wielki Tydzień i zmienił się harmonogram wydarzeń . Nadal są wycieczki rosyjskoję zyczne w ś rody i soboty z innymi przewodnikami, ale chcieliś my dostać się do Lidii Siemionó wnej, ale niestety.

Kolejka w Notre Dame to przeraż ają ca dł ugoś ć , ale trzeba jej bronić – warto!


Zdecydowanie warto tam zajrzeć , zwł aszcza, ż e ​ ​ porusza się doś ć szybko, wstę p jest bezpł atny. Tam w ś rodku jest taki duch czasu, taka wspaniał oś ć , taka waga - serce zatrzymuje się w przyjemnym podnieceniu! Nie chcieliś my stamtą d wychodzić , ale plan przesuną ł nas do wyjś cia, przy któ rym zobaczyliś my niesamowite zdję cie - przyzwoicie wyglą dają ca babcia siedzi, prawdziwa Francuzka, czysta, zadbana, z manikiurem, wł osami i przed nią wspaniale wyglą dają cy kapelusz, w któ rym zbiera jał muż nę . Znowu uderzył a mnie ta sama podburzają ca myś l: „Pani pani chciał aby emeryturę naszych babć , wtedy zrozumiał aby pani, ile kosztuje pokrycie dachowe”. I znowu odpę dzamy od siebie te wszystkie bzdury i dalej podziwiamy wielostronny Paryż.

Drugiego dnia zakoń czyliś my naszą podró ż w Ogrodach Luksemburskich - jest wspaniale! Klomby, jakby narysowane, cieszył y oko, staw z ptakami uspokoił , a sam pał ac wyglą dał jak domek dla lalek.

Wielką przyjemnoś cią był o spacerowanie po ś cież kach i siadanie na krzesł ach, któ re stoją tam w ogromnych iloś ciach i, co dziwne, nikomu nie przychodzi do gł owy, ż eby je ukraś ć i sprzedać na zł om. W mojej gł owie z jakiegoś powodu cał y czas brzmiał a dobrze znana melodia, któ rą kiedyś wykonywał Joe Dassin. Choć moż e to tylko nasze skojarzenia.

Szkoda tylko, ż e idealnie przycię te kasztany jeszcze nie zakwitł y. Ech! Klę ski ż ywioł owe, có ż mogę powiedzieć.

DZIEŃ TRZECI

Plan: Montmartre, Place Tertre, Muzeum Montmartre, Muzeum Dali, rzeź ba „Przejś cie przez mur”, Ś ciana Mił oś ci, Bazylika Sacre Coeure.

Place de la Bastille (kolumna i opera), Rue St. Antoine, Mansion Sully, Place des Vosges, Rue Bourgeois, Muzeum i Park Carnavalet, Muzeum Picassa, najstarszy dom w Paryż u, dzielnica ż ydowska i synagoga, Centrum Pompidou i Fontanna Strawiń skiego, Hotel de Ville (Ratusz Paryż a), Wież a ś w. Jacques, Ł ono Paryż a, koś ció ł ś w. Eustache, Wymiana.

Ł uk Triumfalny, dalej wzdł uż Avenue des Champ Elysee, Champs Elysees and Champs Elysees, Petit Palais i Grand Palais, Place de la Concorde, Rue Rivoli i ogrodu Tuileries, ogrodu Carrousel, Luwru (przyjazd o szó stej, wizyta)”

Oczywiś cie rozpoczę liś my ten dzień od wspaniał ego Montmartre. Zdaliś my sobie sprawę , ż e to wł aś nie tam jest prawdziwy Paryż - nie pompatyczny i szykowny, ale ż ywy i naturalny. To tutaj jest prawdziwy francuski smak! Niesamowite wą skie i strome uliczki ze schodami doprowadził y nas do niezwykł ego Sacre Kerr. Oczywiś cie przydał oby się dł uż ej wę drować po ulicach, ale dalsze plany nam na to nie pozwolił y. Mimo to wraż eń nam wystarczył o – na schodach cudownej Bazyliki moż na zobaczyć wiele ciekawych rzeczy. Tam jest Paryż!


W pewnym momencie nasz plan zaprowadził nas do Centrum Georges Pompidou – to jest coś i w peł nym tego sł owa znaczeniu! Jak moż na „to” wepchną ć do „starego” Paryż a? ! Wydawał o mi się , ż e tam jest, jak brzytwa.

Ale najwyraź niej nie wszyscy tak myś lą , a zadowolonych goś ci i „zarabiaczy” jest cał kiem sporo.

I oto jesteś my pod Ł ukiem Triumfalnym...Wiesz, sł awnie! Bardzo efektowny i duż y budynek, a pł askorzeź by na nim to po prostu arcydzieł a! Tam trzeba wszystko szczegó ł owo rozważ yć - dzieł a sztuki! Poruszył mnie dom z drzewami na dachu - podobnych jest w Paryż u wiele, ale tam z jakiegoś powodu wyglą dał szczegó lnie wzruszają co.

I oto oni, Pola Elizejskie...Och! Wię c to wcale nie jest pole, jak sobie wyobraż aliś my! To szeroki bulwar z szalonym ruchem, z eleganckimi sklepami i okazał ymi budynkami po bokach - to wszystko! Zdziwił o mnie też , ż e wę drował o tam znacznie wię cej „naszych” niż wszystkich innych (przynajmniej nam się wydawał o). Ogó lnie rzecz biorą c, w Paryż u jest wielu rosyjskoję zycznych turystó w, jest wystarczają co duż o wycieczek i nikt nie powstrzyma cię przed doł ą czeniem do nich i wysł uchaniem ciekawych historii.

Tuż za zachwycają cym przepychem Placem Zgody zaczyna się ogró d, któ ry wprost do niego prowadzi – do Luwru. Jesteś my tam teraz. Bardzo ciekawie w ogrodzie, wszystko zaplanowane i wyposaż one. Mogę sobie wyobrazić , jakie są masowe festiwale folklorystyczne w szczycie sezonu! Podziwialiś my cał e to pię kno, szczegó lnie oglą daliś my wszystkie posą gi i zmę czeni na ś mierć w cią gu trzech dni, zbliż yliś my się do celu. Jakimi dobrymi ludź mi jesteś my! Wszystko jest zgodnie z planem – w Luwrze ma być o szó stej, a my jesteś my jak bagnety na miejscu, no có ż , po prostu nie ma sł ó w: „Och, Stirlitz, och, tak, ty sukinsynu! ” Tutaj jest to piramida, za któ rą znajduje się wejś cie. Powinniś my się tam przenieś ć , bo wcześ niej zdecydował am się iś ć do muzeum w ś rodę wieczorem, bo dzień jest wydł uż ony i te kilka godzin po raz pierwszy po tak napię tym programie nam wystarczy.


Ale my, z trudem ruszają c już stopami, któ re po prostu deptano do kolan, zatrzymaliś my się i zdaliś my sobie sprawę , ż e nie powinniś my psuć wraż enia arcydzieł a, jakim w ogó le jest Luwr. Nasze organizmy, już zmę czone fizycznie i emocjonalnie, nie bę dą już w stanie dostrzec cał ego pię kna i wartoś ci wielkiego luksusu. Oczywiś cie bę dziesz musiał tu wró cić . Ograniczyliś my się do zwiedzania Karuzeli i udaliś my się do metra, któ re zawiezie nas do hotelu - jeszcze musimy się spakować , mamy nadzieję , ż e starczy nam sił.

Nie zawracał em sobie gł owy wyliczaniem i opisywaniem zabytkó w, bo moż na je znaleź ć w każ dym przewodniku, chciał em tylko przekazać moje najbardziej wyraziste wraż enia. W moim gł ę bokim przekonaniu każ dy powinien odkryć swó j wł asny Paryż i zrozumieć CO jest dla niego najciekawsze i najbardziej ekscytują ce.

Mał a wskazó wka dla tych, któ rzy zamierzają odwiedzić miasto - gdziekolwiek nie przejedziesz w Paryż u, koniecznie udaj się do każ dego koś cioł a, któ ry stanie na Twojej drodze. Jestem pewien, ż e nie poż ał ujesz! Wszystkie są ró ż ne, ale wszystkie godne uwagi.

Przed wyjazdem zaplanował am wszystko, nawet zakupy (naiwnie). Ale w koń cu ż ał owaliś my, ż e marnujemy na to cenny czas i energię . W ogó le praktycznie nie chodziliś my do sklepó w. Regularnie odwiedzaliś my tylko supermarkety i targi spoż ywcze, aby tam „zł apać ” jedzenie i oczywiś cie niezwykł e francuskie wino. Aby uzyskać informacje, jeden z zakupó w:

Ser typu camembert (350 g), szynka w plastrach (200 g), ś wież a sał atka gotowa do spoż ycia (500 g), creme brulee (2x125), bagietka, trzy butelki wytrawnego wina - wszystko za 12 Euro. Jak się masz? Przetł umacz na nasze ceny, „biedni” Francuzi na ż ywo! ?

Ale uwaga, ostatniego dnia pró bowali nas oszukać w jednym z supermarketó w - wzię liś my 4 opakowania identycznych seró w na pamią tkę dla naszych bliskich, wię c policzyli je 5. Przeprosił em - nie zawsze jest lojalny stosunek do turystó w, rozumiem, bo taką liczbę dostanie każ dy mieszkaniec. Ale wykazaliś my taką czujnoś ć po tym, jak zostaliś my raż ą co oszukani pierwszego dnia. I był o tak - byliś my zmę czeni i zmarznię ci i postanowiliś my "rozcień czyć " naszą suchą porcję winem, kupionym na najbliż szym targu, czymś gorą cym. Przyszł o mi do gł owy kupić frytki w McDonald's niedaleko hotelu (mimo naszej niechę ci do tego biznesu, nie był o innych opcji bliż ej). Tam poszliś my.


Nie doś ć , ż e przez jakiś czas zostaliś my zignorowani w kolejce, obsł ugują c tych, któ rzy przyszli pó ź niej, to jeszcze wł oż yli do torby mał e, zamiast dwó ch ś rednich porcji ziemniakó w. Odkryliś my tę irytują cą ucią ż liwoś ć już w pokoju i oczywiś cie nikt nigdzie nie chodził , aby się czegoś dowiedzieć - sił y kosztują wię cej. Nie gardzą wię c „oszustwem” turystó w, któ rych widzą z daleka. Tak! Prawie zapomniał em! Rogaliki są koniecznoś cią ! Jedz i zastanawiaj się , dlaczego nie wywoł ują silnego skojarzenia z papierem, tak jak my? Prawdziwych rogalikó w wcale nie trzeba popijać , bo nie trzeba ich popychać , rozpł ywają się w ustach.

Nie mogę nie powiedzieć przynajmniej kilku sł ó w o metrze w Paryż u. Jest on zaaranż owany bardzo przemyś lanie i mniej lub bardziej przygotowanemu goś ciowi bę dzie się do niego doś ć ł atwo przyzwyczaić . Najważ niejsze jest, aby dowiedzieć się , któ rą linię należ y obrać i w jakim kierunku się nią jechać , i oczywiś cie na któ rym przystanku wysią ś ć.

Lepiej mieć schemat, któ ry otrzymasz w dowolnej kasie lub punkcie informacyjnym, gdzie siedzi ż ywa osoba (są po prostu stacje, na któ rych zamiast nich „ż yją ” tylko maszyny). Jedna wycieczka kosztuje 1.7 euro, kupują c dziesię ć biletó w (tzw. cornet), zapł ać za dziewię ć . Musisz też wiedzieć , ż e na ró ż nych liniach drzwi otwierają się inaczej - gdzieś trzeba nacisną ć przycisk, gdzieś pocią gniesz za dź wignię , a gdzieś otworzą się automatycznie. Kolejnym waż nym szczegó ł em jest sł owo „sortie”, któ re po francusku oznacza „wyjś cie”. To waż ne, bo nie moż esz się tam dostać.

Mimo kilku chwil Paryż jest miastem niezwykle pię knym i wyją tkowym, jego pię kna i wielkoś ci jest nie do przecenienia. Nawet mó j mą ż , wielki „niekochanek” Europy, któ ry był u niej, stara kobieta, wielokrotnie wypowiadał sakramentalne zdanie: „Tak, jest coś w tym Paryż u! ” I jest w tym wiele rzeczy !

Z gó ry wiedział em, ż e Paryż to miasto-muzeum, ale nawet nie wyobraż ał em sobie, ż e jest tak dosł owny. Tam chcesz wzią ć pod uwagę każ dy dom, każ dy curlicue, każ dą latarkę ! Wę drują c po Paryż u, niezmiennie pojawiają się w mojej gł owie obrazy ze znanych na cał ym ś wiecie i genialnych ulubionych powieś ci, chyba każ dy ma takie. Fajnie jest też spacerować po restauracjach i kawiarniach i patrzeć przez okna, jak ś liczni francuscy starcy siedzą przy stolikach i popijają kieliszek wina. Teraz rozumiem, ż e ludzie albo zakochują się w tym mieś cie od razu i na zawsze, albo wcale go nie akceptują , ale NIE MOŻ NA pozostać wobec niego oboję tnym!

DO widzenia, PARYŻ ! ! !

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (14) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara