Gwadelupa

10 Październik 2010 Czas podróży: z 15 Styczeń 2010 na 15 Marta 2010
Reputacja: +1400
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Zaczę liś my od przygotowania teoretycznego. Wydrukowaliś my mapy wyspy w Google oraz fragmenty przewodnikó w (Wikipedia i strony z wycieczkami).

Zaczę liś my od wschodniej czę ś ci wyspy - Grande-Terre.

Na począ tek zwiedziliś my gł ó wne miasto Gwadelupy - Pointe-a-Pitre. W zasadzie nic specjalnego. Typowe kolonialne karaibskie miasto. Wszystkie zabytki moż na bezpiecznie pominą ć , nie przedstawiają niczego wartoś ciowego. To samo dotyczy innych miast na Gwadelupie (i Martyniki też ). Na Antylach w ogó le gł ó wnym skarbem jest przyroda, a wszystko, co zbudowali ludzie, to takie… bzdury. W koń cu te miejsca zawsze był y odległ ą prowincją.

Jedziemy dalej autostradą , wzdł uż wybrzeż a. Za Pointe-a-Pitre znajduje się niewielka miejscowoś ć Marina (La Marina). To klub jachtowy i centrum wieczornego i nocnego ż ycia, niedaleko lokalnego Akwarium (nie weszliś my do niego). Niektó re panie chodzą nawet w sukniach wieczorowych. Chociaż forma ubioru - dowolna. Wybraliś my Zoo Rock Cafe.


Niedaleko na gó rze znajduje się forteca Fort du Bas. Mał y, zadbany, dobry widok z gó ry.

Dalej plaż a Le Gosier, „sł yną ca z doskonał ej infrastruktury rekreacyjnej, nocnego ż ycia i pię knych plaż ”. A kto to napisał ? Czy on w ogó le tu był ? Ł adna, regularna plaż a, mał a, trochę cienia. W wodzie jest… trawa w pewnych iloś ciach. Plaż a jest nadal w zatoce, woda nie jest idealnie czysta (jak na karaibskie standardy). Zapraszam do umieszczenia tej plaż y 4 gwiazdki i idź dalej.

Widzimy znak na „PlageSaintFelix” Wył ą cz. Na brzegu już nazywa się plaż ą AnseCanot...Miejsce malownicze, mał o ludzi i infrastruktury, duż o drzew - jest gdzie się schować w cieniu.

Nie na pró ż no stale wspominam o cieniu na plaż ach. W tropikach, na otwartym sł oń cu moż esz wypalić się w godzinę , nawet jeś li wydajesz się być dobrze opalony.

Pod wzglę dem jakoś ci wody – taka sama jak Gozier. Plaż a na 4 gwiazdki (ewentualnie z plusem - dla mił oś nika samotnoś ci).

Jedziemy kawał ek dalej. Droga skrę ca wzdł uż morza, a z boku jest plaż a (Saline? ).

Na plaż y nie ma nikogo. To zrozumiał e - na brzegu morza leż ą hał dy trawy. Mijamy.

Nastę pny przystanek to plaż a w Sainte-Anne – „13 km na wschó d od Sainte-Anne leż y luksusowa plaż a Caravel z nieskazitelnym biał ym piaskiem i doskonał ymi warunkami do uprawiania sportó w wodnych. ” Kolejne pozdrowienia dla autoró w przewodnikó w. Plaż a w mieś cie. Piasek jest dobry, ale zwyczajny. Ale jest centrum nurkowe, windsurfing, kajaki - naprawdę . Woda jest czysta i wreszcie pozbawiona trawy. Prawda jest bardzo mał a - maksymalna - na szyi. Plaż a jest duż a, jest cień od drzew, targ z pamią tkami, owocami i ubraniami, kawiarnie i restauracje. Oznacza to, ż e infrastruktura jest na poziomie. Jest duż o ludzi (wedł ug karaibskich standardó w). Przypomina mi Odessę Arkadię w czerwcu w dzień powszedni. Ł adna plaż a, szczegó lnie dla mił oś nikó w imprez. 5 gwiazdek.

Idziemy dalej, celem jest plaż a Saint-Francois (Saint-Francois). Jedziemy za jakiś czas. Plaż a jest dobra - infrastruktura, cień , czysta woda, dobry piasek.


Poza tym jest gdzie snurkować - są korale, ryby. Z jakiegoś powodu dno jest zaś miecone ogromnymi butelkami szampana.

No to tyle, na poł udniowym wybrzeż u Grande Terra dotarliś my do kresu cywilizacji.

Wracamy nie wzdł uż morza, ale przez wyspę . Malowniczy mocno pagó rkowaty (lekko gó rzysty? ) teren, wiele miasteczek i wsi.

Kolejny etap to Bas-Terre. Przejeż dż amy przez Park Narodowy („Park Narodowy Wyspy Gwadelupy, któ ry zajmuje prawie cał ą centralną czę ś ć wyspy (ok. 17.3 tys. ha). Park jest wpisany na listę Rezerwató w Biosfery UNESCO i chroni gó rskie lasy deszczowe, masywy któ re pokrywają zbocza grzbietó w rozcią gają cych się z pó ł nocnego zachodu na poł udniowy wschó d na cał ej wyspie. Park zawiera ogromną liczbę unikalnych gatunkó w flory, w tym rzadkie gatunki storczykó w i paproci drzewiastych, mahoń i hevea. ”), od Vernou do Mahaut.

Droga jest bardzo dobra.

Każ dy punkt orientacyjny jest oznaczony znakiem i parkingiem. Najważ niejsze, ż eby nie ziewać . Wzdł uż drogi zaczyna się kilka szlakó w turystycznych, któ re trwają od 5 minut do 3.5 godziny. Wszystkie trasy są wyposaż one - znaki, znaki z nazwami drzew, mostki nad strumieniami, w razie potrzeby schody. Ogó lnie rzecz biorą c, podró ż ujesz przez dż unglę z europejskimi udogodnieniami! Jest coś do zobaczenia!

Najpierw pojechaliś my do wodospadu Cascadeaux Ecrevisses. 5 minut spacerkiem od drogi wzdł uż drogi, bardzo ł adny wodospad o wysokoś ci 7 m. Pię kne miejsce.

Nastę pnie zatrzymaliś my się w MaisondelaForet. W mał ym typie muzeum zdobyliś my ksią ż eczki i spacerowaliś my przez 20 minut (jest też godzina). Idź wzdł uż wiszą cego mostu nad rzeką i dalej przez dż unglę . Cię ż ko to opisać...Spacer po lesie jest ogó lnie ciekawy (szczegó lnie dla mieszkań có w stepu lub miasta), ale przez tropikalny...Zdję cia mogą czę ś ciowo oddać to uczucie...Był o bardzo fajnie!

W innych miejscach nie wchodziliś my w gł ą b lasu - oszczę dzaliś my sił y. Ale mił oś nik pieszych wę dró wek po lesie ma gdzie wę drować! ! !


Tak, a podró ż samochodem przez gó rski las deszczowy to też przyjemnoś ć . Trzeba tylko pamię tać , ż eby zatrzymywać się w polecanych miejscach, rozglą dać się i robić zdję cia.

Na skraju lasu znajduje się zoo. Po zapoznaniu się z ceną (13.5 euro) postanowiliś my nie odwiedzać . Co wię cej, z recenzji był o jasne, ż e nie ró ż nił się ró ż norodnoś cią zwierzą t.

Podjeż dż amy do morza i przy Mahaut skrę camy na pó ł noc, wzdł uż morza. Przewodnik obiecuje nam kilka plaż („Na poł udnie rozcią ga się cał a seria wspaniał ych plaż – Deshay, Bouillet, Pointe-Noire, Bayleaf, Malendur i inne. ”)

Podjeż dż amy do pierwszego, Pointe Noire (Pointe Noire). T-tak… trudno to nazwać plaż ą … wię c miejsce do pł ywania… Nie zatrzymywamy się . Po drugie, Deshaies (Deshai) to plaż a, ale mał a, niewygodna, niezbyt pię kna, w mieś cie. Jest centrum nurkowe. W ogó le nam się to nie podobał o, nie pł ywaliś my.

Chodź my dalej.

Ostatnią deską ratunku jest plaż a Grands Anse. Chodź my, chodź my. Tak, oto napis „Plage Grande Anse”. Skrę camy w… nie moż na tego nazwać drogim. Od razu przypomniał am sobie Ojczyznę...Czoł gamy się z prę dkoś cią pieszego (choć wypoż yczony samochó d, to nam jeszcze potrzebny! ) I przeklinamy. Czoł gamy się bardzo dł ugo (przynajmniej tak nam się wydaje). Trochę podnoszą cy na duchu jest fakt, ż e w naszym kierunku jedzie kilkanaś cie samochodó w. Wię c parkowanie...wow! Nieopisane pię kno! Ogromna piaszczysta plaż a otoczona gó rami! Ludzi jest mał o – gł ó wnie mł odych ludzi i mił oś nikó w samotnoś ci. W rzeczywistoś ci jest nawet kawiarnia. Pas piasku jest bardzo szeroki, ale pod drzewami jest roś linnoś ć . Fala uderza o brzeg - cudownie. Kapitan lekko się gapił , został powalony i wyrzucony na brzeg))). Pł ywamy, tarzamy się , znó w pł yniemy, znó w tarzamy się (na szczę ś cie - chmury). W oddali, na drugim koń cu plaż y, dostrzegamy tł umy ludzi i jakby dachy budynkó w.

Wsiadamy do samochodu, wyjeż dż amy na autostradę , po kilku kilometrach skrę camy...Och, cud!


Droga kró tka i dobra prowadzi na drugi koniec plaż y, a na niej - wszystkie atrybuty cywilizacji - restauracje, kawiarnie, stragany z pamią tkami i tak dalej...Miejsca - hał dy, nawet pod sł oń cem, nawet pod drzewami . Woda jest idealnie czysta, choć zaró wno fala, jak i dno są piaszczyste. Tyle, ż e piasek tutaj jest duż y, cię ż ki i nie mę czy wody.

Ale najpierw musisz zjeś ć ! Wybieramy restaurację . Zestaw obiadowy dla trzech osó b (aperitif „Planteur” (rum z cukrem trzcinowym i cytryną ), przystawka (warzywa z kilkoma… ale pysznymi), smaż ona ryba z ryż em, kieliszek wina, kawał ek ananasa) kosztuje 46 euro. Ryba jest bardzo duż a i smaczna. I podlewana niezwykł ą przyprawą - na pewno jest w niej surowa cebula i czosnek). Ryż - z fasolą - taki sobie. Zajadać.

Wyką paliś my się i poszliś my w cień na drzemkę . Dobrze! Pł ynę liś my z serca, spadaliś my na fale. Pierwszy oficer zł apał chud, fala wyrzucił a go na brzeg i zerwał a ką pieló wki))).

Już wieczó r. Idziemy do domu. Idziemy wzdł uż morza.

Pagó rki, plantacje trzciny cukrowej… Po drodze spotykamy jeszcze trzy plaż e, pierwszej nie ma, drugiej nie widać z drogi, nie ma sił y sprawdzać . Trzeci, tuż przy drodze, jak nic, szeroki pas piasku. Ale FALE! Zatrzymujemy się , ż eby popatrzeć i zrobić zdję cia. Pł ywanie nie jest ryzykowne.

Dalej do samego portu nic specjalnego.

Naszym kolejnym celem są gó ry. Ten sam Bas-Terre, tylko jego poł udniowa czę ś ć . Tym razem skrę camy w PetitBourge, mijają c Goyave, CapesterreBelleEau. Pię kna droga, po lewej morze, po prawej gó ry widoczne w oddali. Za CapesterreBelleEau wzdł uż drogi znajdują się nie tylko trzcina cukrowa, ale takż e plantacje bananó w. Widoki z drogi są doś ć malownicze, mnó stwo tropikalnej zieleni, gó r i morza.

Nie ziewamy, szukamy zwrotu do naszego celu - LeschutesduCarbet (wodospady Chutes du Carbet). Tak wię c, wył ą czamy się , wznosimy się wzdł uż serpentyny coraz wyż ej. Przybył - parking. Wizyta w wodospadach jest pł atna (1 euro). OK. Jednocześ nie dowiadujemy się , ż e dostę pny jest tylko drugi wodospad, pierwszy jest zamknię ty.

Nie bardzo się denerwujemy - ten drugi, choć niż szy o 5 metró w, jest pię kniejszy. Dodatkowo do pierwszego trzeba iś ć z drugiej pó ł torej godziny...Tuż przy wejś ciu widać dwa wodospady na raz, choć w oddali.


Spacer przez dż unglę do drugiego wodospadu zajmuje 30 minut. To jest dokł adnie spacer, a nie wę dró wka - ś cież ka jest tak wyposaż ona - po prostu jakiś bulwar. Chociaż konieczne jest skakanie po schodach. Zbliż yliś my się do wodospadu… Oczywiś cie ostrzegano nas, ż e nie da się przejś ć dalej niż taras widokowy, ale… sam wodospad jest z niego sł abo widoczny i nie moż na robić sensownych zdję ć . Nawet sam wodospad, nie tak jak nasze pię kne twarze na jego tle...To smutne...Turyś ci podchodzą , patrzą , robią kilka zdję ć i wracają...

Ale...dlaczego nie przeskoczyć przez pł ot? Nie ma zabezpieczenia. Do diabł a z nią , z cywilizacją , zmę czona! Zwł aszcza, ż e ​ ​ nie jestem Europejczykiem. Za mną podą ż a litewska czę ś ć naszej mał ej grupy. Idziemy ś cież ką.

Ale to zupeł nie inna sprawa! Teraz widzimy wodospad wysoki na 110 metró w, bardzo pię kny i już blisko. Gdy robimy zdję cia, doł ą cza do nas kolejnych 10 Francuzó w...Nastę pna schodzi nasza rumuń ska diaspora. Tak, trudno jest nauczyć ludzi ł adu, a wrę cz przeciwnie – natychmiast.

Wracamy do samochodu zadowoleni z jakoś ci wodospadu i naszej pomysł owoś ci. Paul chrzą ka, ż e ​ ​ jest „zmę czony” (to znaczy zmę czony). Co powie jutro przy wulkanie?

Samochodem zjeż dż amy nieco niż ej - gó rskie jezioro GrandEtang. Od drogi do niej 300 metró w. Pię kna. Wokó ł jeziora biegnie szlak (pó ł toragodzinny spacer). Zejdź my trochę gł ę biej...Jasne - znowu wycieczka przez dż unglę i podobno najlepszy widok na jezioro był na począ tku. Wracamy natychmiast.

Ufff ...Program turystyczny dnia zakoń czony, przejdź my do procedur plaż owych. Jedziemy na naszą ulubioną plaż ę Grands Anse. Jedziemy przez Bass-Terre i na pó ł noc wzdł uż morza. Tu już trochę sucho - zieleń nie jest tak bujna.

Droga jest w zasadzie serpentyną w gó rach. W Mahaut zamykamy krą g – objechaliś my już Basse-Terre.

Fale wracają na plaż ę . I jeszcze silniejszy. Był taki moment, kiedy poczuł em taką sił ę fali, ż e jeden niezrę czny ruch - i...upadam dł ugo i boli...Na wszelki wypadek przeniosł em się tam, gdzie fala jest mniejsza i jest wię cej ludzi w pobliż u.


Nastę pnego dnia naszym celem jest wulkan La Soufriere. Droga jest taka sama jak do wodospadó w, tylko trzeba skrę cić trochę dalej, do Saint-Claude. Znowu gó rska serpentyna, dż ungla i oto jesteś my na parkingu. Wysokoś ć - 900 metró w. Zrobił o się zauważ alnie chł odniej - 23 stopnie zamiast zwykł ych 27. W pobliż u parkingu, na począ tku trasy znajduje się basen z ciepł ą bież ą cą wodą . Przypomniał mi basen Kleopatry w Turcji (Pammukkale), tylko mniejszy i bez kolumn.

Znak mó wi, ż e na szczyt jest pó ł torej godziny drogi. Rozpoczą ć . Pierwsza czę ś ć to stosunkowo ł agodna wspinaczka przez las. Ale Paweł ż ał oś nie pyta każ dego, kogo spotyka, jak daleko mają się posuną ć?

Wyruszamy na pł askowyż - wysokoś ć.1150 metró w. Tu koń czy się las, a zaczynają krzaki i trawa. Ponadto podjazd jest już nieco bardziej stromy, po ł uku, wzdł uż zbocza. Widoki są po prostu szalone! Moż esz zobaczyć poł owę wyspy! Paweł coraz czę ś ciej prosi, ż eby na niego czekać...Po pokonaniu 50 metró w w pionie w koń cu mó wi, ż e nie ma już sił i przestaje się wspinać...A my mamy jedną butelkę wody na trzy, co robić ? Zostawić najsł abszym? Moż e nie, zabieramy ze sobą wodę – a co jeś li bę dziemy musieli spę dzić noc na szczycie? ))).

Wtedy jedziemy szybciej – nie trzeba na nikogo czekać . Pię kne widoki z wysokoś ci, w niektó rych miejscach bardzo nietypowe zbocza wulkanu - pię kna! Zbliż amy się do szczytu. Jest już mgł a (czyli chmury). Ale czasami pojawia się sł oń ce. I oto jesteś my na szczycie. Szczyt to pł askowyż . Krajobrazy są w wię kszoś ci księ ż ycowe. Tak, zapomniał em powiedzieć , ż e już w drodze pachnie siarką . A na gó rnym pł askowyż u są dwa… ź ró dł a dwutlenku siarki na raz, czy coś takiego.

Z jednego gazu bije z taką sił ą , ż e szum jak z gó rskiej rzeki.

Cał a podró ż z parkingu na szczyt i zwiedzanie szczytu to 2 godziny i 20 minut.

Schodzimy bardzo szybko - 40 minut. I od razu - ką piel w ciepł ym basenie! Ś wietny pomysł , aby go tutaj zaaranż ować!

Postanowiliś my popł ywać na wschodnim brzegu Bas-Terre. Sprawdź PlageduRoseau. Był oby lepiej, gdybyś my to pominę li… Ogó lnie zdaliś my sobie sprawę , ż e od CapesterreBelleEau i na pó ł nocy wzdł uż drogi jest wiele plaż , ale są one dla mieszkań có w. Sł abe mał e plaż e z ciemnym piaskiem. Wię cej tam idziemy - nie nogą.

Wczoraj mieliś my dzień plaż owania...Kapitan zemś cił się na nas za wulkan))).


Wyjechaliś my nie pó ź no, bo o godzinie 9. W zasadzie jechaliś my tego dnia tylko na plaż e. Ale zwykle zmienialiś my plaż e, krą ż ą c okoł o dwó ch, a nawet trzech dziennie. Dzię ki temu mniej czasu spę dzaliś my na sł oń cu, zwł aszcza w poł udniowym upale.

I tym razem… Kapitanowi bardzo spodobał a się plaż a Sainte-Anne. Tego się spodziewano. Wiemy już , ż e kocha tł umy.

Okazał o się jednak, ż e nadal nie lubi fal i uwielbia pł ytką wodę . W rezultacie plaż a tak mu się spodobał a, ż e ​ ​ kategorycznie nie chciał się z niej ruszyć . W dodatku był to wyją tkowo sł oneczny dzień – na niebie nie był o ż adnej chmury. Wypł ynę liś my do pią tej, a już wychodzą c czuliś my lekkie oznaki palenia. Chociaż starał em się cał y czas przebywać w cieniu lub w wodzie. Ale nie moż esz zanurzyć gł owy w wodzie.

Piszę to rano. Trochę swę dzą ca twarz i plecy. Zobaczmy, co Paul ma do powiedzenia.

Tak, na tej plaż y są dobre i tanie tawerny. Pró bowaliś my lokalnego pasztecika bokito. Jest to smaż one ciasto (belyash bez nadzienia), a gotowe ciasto kroi się wzdł uż i nadziewa. Jadł em z szynką i serem. Pyszne, egzotyczne i pyszne. Wystarczy, ż eby wytrzymać do obiadu. I tylko 2 euro. Wedł ug lokalnych standardó w prawie nic. )))

Windsurfing - 10 euro za godzinę . Nurkowanie - 35 euro. I zanurkuj na plaż y. Pomyś lał em...i na razie się powstrzymał em.

Poranek pokazał , ż e zwycię stwem Pawł a był o Pyrrus. Alex i ja - przynajmniej henna, ale Paul się odkleja, boli go gł owa i w ogó le myś li o pó jś ciu do szpitala))).

Co robić , zostawiamy kapitana na leczenie i idziemy razem z pierwszym oficerem. Udajemy się do 3. wodospadu LeschutesduCarbet (wodospady Chutes du Carbet). Wł ą cz go w obszarze CapesterreBelleEau. Znowu wjeż dż amy na gó ry samochodem...Oto parking. Zobacz plakat informacyjny. Tak wię c droga to 2 godziny (tam i z powrotem). To prawda, ż e ​ ​ jest ogł oszenie, ż e wodospad jest zamknię ty dla turystó w. Ale już jesteś my zastrzelonymi wilkami. Po pierwsze na parkingu jest już.15 samochodó w, po drugie ogł oszenie jest po francusku i nie musimy go znać ))).


Szlak wiedzie przez dż unglę , praktycznie nic skomplikowanego - bulwar. Ale tuż przed wodospadem jest zejś cie...Jasne, dlaczego nas ostrzegano, 5 metró w pionowego zejś cia - nie wyposaż eni. Widać , ż e deszcz niedawno zmył lub osunę ł a się ziemia. Ale ta przeszkoda nie jest zbyt poważ na dla doś wiadczonych turystó w))))).

Schodzimy na dó ł i otwieramy usta. Pię kno. Nigdy nie widzieliś my takiego wodospadu. Wysokoś ć to tylko 20 metró w. Chociaż z naszego doś wiadczenia wynika, ż e ​ ​.20 i 100 nie ró ż nią się zbytnio wizualnie. Z taką samą obję toś cią spadają cej wody. Ale na dnie tego wodospadu znajduje się jezioro, w któ rym moż na nawet pł ywać . A to wszystko w takiej misce, otoczonej tropikalnym lasem… Pł ywamy, znowu pł ywamy. Woda jest lekko chł odna (22-24 stopnie)). Umieś ciliś my ten wodospad na pierwszym miejscu w paradzie przebojó w.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara