Europejskie fajerwerki – spektrum wrażeń (część trzecia)

27 Październik 2010 Czas podróży: z 10 Lipiec 2010 na 24 Lipiec 2010
Reputacja: +3061.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Paryż (fr. Paryż (zakł ad; )) jest stolicą Francji, najważ niejszym oś rodkiem gospodarczym i kulturalnym kraju, poł oż onym w pó ł nocnej czę ś ci ś rodkowej Francji, w regionie Ile-de-France nad brzegiem Sekwany Rzeka. Ponadto Paryż ma duż e znaczenie mię dzynarodowe – mieś ci się tu siedziba UNESCO, OECD i Mię dzynarodowej Izby Handlowej.

Miasto poł oż one jest w centrum Basenu Paryskiego, okoł o 65 m n. p. m. Granice dzielnic mieszkaniowych Paryż a wyznacza obwodnica o dł ugoś ci 36 kilometró w. Terytorium Paryż a obejmuje ró wnież Lasek Buloń ski poł oż ony na zachó d od miasta i Lasek Vincennes poł oż ony na wschodzie. Powierzchnia miasta wynosi 105 km; , jeś li uwzglę dnimy obszar tych parkó w i okoł o 87 km; bez nich.

Jak w każ dym innym duż ym mieś cie, na stan ś rodowiska Paryż a ma wpł yw liczba jego mieszkań có w.


Wedł ug statystyk stolica Francji i otaczają cy ją region Paryż a jest jednym z najgę ś ciej zaludnionych na ś wiecie. Pomimo przeniesienia gł ó wnych zakł adó w przemysł owych poza miasto, stolica doś wiadcza jednak czynnikó w ż ywotnej aktywnoś ci wielomilionowej ludnoś ci. Zanieczyszczenie hał asem, emisja z transportu to gł ó wne problemy ś rodowiskowe tego miasta, do tego należ y dodać brak parkó w w stolicy Francji. Paryż sł ynie ró wnież z duż ej iloś ci psich odchodó w na chodnikach.

Paryż jest najważ niejszym oś rodkiem gospodarczym Francji. Prawie jedna czwarta wszystkich przedsię biorstw produkcyjnych w kraju otworzył a w metropolii swoje biura i siedziby.

Wię kszoś ć (85%) miejsc pracy w Paryż u znajduje się w sektorze usł ug. Pomimo tego, ż e branż a jest aktywnie wyprowadzana z miasta, nadal dostarcza okoł o stu tysię cy miejsc pracy.

Mniej wię cej tyle samo miejsc pracy jest w mał ych przedsię biorstwach zatrudnionych w usł ugach (35%), produkcji (30%), budownictwie (20%) i ż ywnoś ci (15%).

Branż a turystyczna kwitnie: w 2007 roku chiń scy turyś ci wydali 79 milionó w euro w paryskich sklepach bez taksó wek, japoń scy turyś ci 87 milionó w euro, Rosjanie 72 miliony euro, a Amerykanie 71 milionó w euro.

Wydawnictwo Le Figaro W Paryż u znajduje się wię kszoś ć francuskich bankó w, towarzystw ubezpieczeniowych i innych przedsię biorstw finansowych. Gł ó wne francuskie firmy telekomunikacyjne są ró wnież zlokalizowane gł ó wnie w

Dziś Paryż (wraz z centrum biznesowym La Defense otwartym w latach 50. i 60. na przedmieś ciach Paryż a) jest jednym z najważ niejszych centró w handlowych w Europie.

Dzię ki koncentracji firm francuskich i mię dzynarodowych w mieś cie Paryż zapewnia okoł o jednej trzeciej PKB kraju. Stopa bezrobocia w mieś cie odpowiada ś redniej stopie bezrobocia we Francji (na podstawie Wikipedii).

W Paryż u zawsze są korki. Ten los nas nie ominą ł . Przez okoł o godzinę czoł galiś my się w toffi na wyspę Cité . Ta wyspa dał a ż ycie miastu - to tutaj pojawił y się pierwsze osady, z któ rych pó ź niej pojawił się Paryż . Autobus wysadził nas w pobliż u wyspy i pojechaliś my na pieszą wycieczkę.

Katedra Notre Dame (ku mojemu wstydowi) kojarzy mi się przede wszystkim z filmem „Przygody Shurika” (pamię tajcie: …niż Katedra Notre Dame! – Jaka matka? – Paryż … Notre Dame!! ), a po drugie z postacią Quasimodo, pisarza Victora Hugo.


W pobliż u katedry tł umy turystó w z cał ego ś wiata. Niemcy ł adnie kiwają gł ową , Japoń czycy rozwieszeni z mnó stwem aparató w z szacunkiem patrzą na tego kolosa, polscy turyś ci ż ywo dyskutują o swoich wraż eniach… Przed wejś ciem sadzi się krzewy, w któ rych mieszka ogromna liczba wró bli. Wcale nie boją się ludzi i chę tnie jedzą ciasteczka z rą k.

Wydawał o się , ż e ogromne sklepienia został y zbudowane dla gigantó w, a zwykł y czł owiek musi bardzo wytę ż ać wzrok, aby zobaczyć obrazy na suficie. Nie bł ą kamy się dł ugo ś rodkiem i wychodzimy na ulicę . Pó ki mamy czas, postanawiamy pospacerować po katedrze.

Zgodnie z oczekiwaniami takie kultowe miejsce otaczają kawiarnie i sklepy z pamią tkami. Wszystkie są wypeł nione wieloma turystami. Cią gle patrzę w gó rę , pró bują c wypatrzyć tors kobiety w kapeluszu na katedrze. Czytam historię : kiedy jednemu rzeź biarzowi kazano przedstawić chimery i potwory na obwodzie katedry, zastą pił figurę chimery rzeź bą kobiety w kapeluszu z otwartymi ustami. Wedł ug legendy w ten sposó b uwiecznił swoją … teś ciową , któ ra nieustannie na niego krzyczał a i nie pozwalał a mu ż yć w spokoju! Ale gdyby jego teś ciowa był a dobrą , ż yczliwą kobietą , nikt by jej nie pamię tał , i tak pamię ć pozostał a na wieki…

Bezpiecznie znajduję rzeź bę i fotografię . Jest!

Lody są bardzo drogie, trzy kulki - sześ ć euro. Dopó ki odmawiamy. Idziemy dalej. Mnó stwo muzykó w, ż ongleró w i magikó w. Każ dy zarabia, jak moż e. Przechodzi kilku policjantó w konnych. Zmę czeni rozglą dają się po okolicy i powoli oddalają.

Grupa się zebrał a, przejdź my dalej. Mijamy plac w pobliż u domu Igora Strawiń skiego. Na placu znajduje się basen, w któ rym znajdują się ró ż ne abstrakcyjne rzeź by, z któ rych wypł ywa woda. Wokó ł kipi ż ycie, ludzie o wszystkich karnacjach i najbardziej egzotycznych ubraniach nie budzą już zainteresowania.

Swoją drogą , cał y czas, gdy byliś my w Paryż u, miał am wraż enie, ż e nie jesteś my w centrum Europy, ale w jakimś afrykań skim lub arabskim kraju. Liczba Afrykanó w na ulicach miasta przekroczył a wszelkie rozsą dne granice. Jak gorzko ż artują Francuzi, w Paryż u na cztery osoby jedna jest Arabką , jedna ciemnoskó ra, jedna Azjata, a druga biał a...


A to wszystko za sprawą był ego socjalistycznego prezydenta Franç ois Mitterranda! Po dojś ciu do wł adzy na począ tku lat osiemdziesią tych zawoł ał : „Jesteś my dł uż nikami naszych dawnych kolonii! ”. Każ dy mieszkaniec był ej kolonii afrykań skiej, któ ry wyraził chę ć zostania obywatelem Francji, musiał tylko zł oż yć podanie i to wszystko! Nic dziwnego, ż e w cią gu dwudziestu lat miliony (!!! ) Afrykanó w stał y się Francuzami. A cudowna ustawa o ł ą czeniu rodzin pozwolił a im BEZPŁ ATNIE przewieź ć licznych krewnych do Francji. Obecny rzą d Francji dokrę cił już ś ruby dla Afrykanó w, ale… Ale francuska reprezentacja pił karska jest dumnie nazywana najsilniejszą druż yną Afryki! ! ! A Paryż jest uważ any za najbardziej „zafrykanizowane” miasto we Francji (i prawdopodobnie w cał ej Europie)!

Na jednym z drapaczy chmur, na poziomie dziesią tego pię tra, uwagę zwraca drewniana oficyna wykonana z podszewki. Có ż , naprawdę , jakby jakiś gigantyczny ptak zbudował tam gniazdo.

Wyglą da bardzo marnie i dziwnie.

Ś mieci leż ą wszę dzie, ale nie dlatego, ż e ich nie sprzą tają (tu po prostu nie ma pytań , cał y czas obserwował em ś mieciarki), ale dlatego, ż e wszyscy wyrzucają ś mieci nie do ś mietnikó w, ale pod nogi. Ile razy widział em - jedliś my, niedaleko jest ś mietnik, ale resztki jedzenia lecą na asfalt. Takie zdję cie widzieliś my tylko w Paryż u. To, z czym się to wią ż e, jest dla mnie zagadką.

Spacerujemy po mieś cie, ponieważ w Paryż u jest wiele pię knych starych budynkó w. Mosty na Sekwanie są indywidualne, a każ dy ma swó j wł asny urok. Pogoda nam sprzyja, chmury na niebie, nie jest gorą co, a spacerowanie to czysta przyjemnoś ć . Wsiadamy do autobusu i kontynuujemy zwiedzanie.

Na jednym z placó w miasta stoi egipski obelisk. To prawdziwy staroż ytny obelisk z egipskiej ś wią tyni, podarowany przez rzą d tego kraju rzą dowi Francji. Cał oś ć wień czy zł ota koń có wka, któ ra w sł oneczny dzień prezentuje się bardzo pię knie.

Gł ó d nie jest ciotką , a ja i Anyuta najpierw idziemy do supermarketu. Do koszyka leci kilka butelek wina (wina w ogó le nie rozumiem, wię c wyboru dokonał em naukową metodą naklejania), sucha kieł basa, tosty, sok i sezonowane sery. Pł acimy i idziemy do autobusu.


Zameldujemy się w hotelu Hermes 2* (Rue Baudin 22.92300 Levallois Perret). Maleń ka recepcja mocno kontrastuje ze wszystkimi wcześ niejszymi hotelami (pó ź niej okazał o się , ż e recepcja był a ró wnież … jadalnią , w któ rej jedliś my ś niadanie). Grupa stał a i czekał a na osadę na ulicy, bo po prostu nie był o doką d iś ć ; . Jeszcze fajniej był o, gdy okazał o się , ż e jest tylko jedna winda, wyją tkowo wą ska (napisano, ż e przeznaczona jest dla trzech osó b, ale oczywiś cie chodził o o trzy smukł e Francuzki z damskimi torebkami, a nie o dwó ch mę ż czyzn z gó ra walizek i toreb) i jedzie z prę dkoś cią rannego ż ó ł wia 6 ; .

Jest nam ł atwiej pluć na wszystko, moja ż ona i ja wbiegliś my olimpijskim chodem na nasze czwarte pię tro, ale w grupie był o sporo starszych osó b, któ rym stan zdrowia nie pozwalał na wykonanie tego manewru. W efekcie ostatni turysta z naszej grupy osiadł w godzinę (!!! ) po wydaniu kluczy.

Pokó j nie był imponują cy, duż e ł ó ż ko poś rodku i metr wolnej przestrzeni do każ dej ś ciany. Wą skie okienko, przez któ re moż na wyjrzeć tylko mocno się pochylają c, obrany stó ł i zabudowaną szafkę . Po Egipcie wydaje się to nę dza, po Krymie - niebiań skie rezydencje. Ogó lnie normalne warunki ż ycia; .

Wieczorem zaplanowaliś my rejs statkiem po Sekwanie „Evening Paris”. Trzydzieś ci euro za dwoje i rejs ł ó dką należ y do nas, ale na razie postanowiliś my coś przeką sić i odpoczą ć przed resztą

Rzucam się na kieł basę i chleb, Anyuta smakuje sery. Wszystko jest w miarę jadalne i z przyjemnoś cią czekamy na wyznaczony czas na spacer.

Jedziemy autobusem na molo. Tam Oksana kupuje bilety dla wszystkich, a my wsiadamy do duż ej ł odzi rekreacyjnej. Gó rny pokł ad jest otwarty, a widocznoś ć po prostu doskonał a. Siadamy i czekamy na odjazd. W zachodzą cym sł oń cu wszystkie stare budynki wyglą dają bardzo pię knie i majestatycznie. Ludzie robią zdję cia i piją wino. Kobiety w lekkim podnieceniu odwracają gł owy, chciwie wpatrują c się w otaczają ce ich pię kno. Cokolwiek powiesz, ale sł owo PARIS dla kobiety znaczy znacznie wię cej niż dla mę ż czyzny. W koń cu koncentracja mody i pię kna! A Afrykanie (już sam to dodaję )…

Gwizdek - i pł yniemy. Zawracamy przy Wież y Eiffla. Osoby na nim wyglą dają ce na malutkie, co po raz kolejny podkreś la jego wzrost. Jak dla mnie nie ma w tej wież y nic nadzwyczajnego, ale już dawno stał a się symbolem Paryż a. Swoją drogą wież a ta został a dwukrotnie...sprzedana!


Pewien sprytny biznesmen wysł ał kiedyś listy do bogatych francuskich biznesmenó w, w któ rych informował , ż e rzą d francuski postanowił rozebrać wież ę Eiffla i każ dy moż e ją kupić w cał oś ci lub w czę ś ci. Po sfał szowaniu listó w uwierzytelniają cych zebrał biznesmenó w w hotelu i przeprowadził przetarg. Po tym, jak zwycię zca wrę czył mu walizkę z pienię dzmi, on oczywiś cie znikną ł . Kilka lat pó ź niej ponownie spró bował wykonać tę sztuczkę , ale tym razem jego szczę ś cie odwró cił o się od niego i ledwo udał o mu się unieś ć nogi.

W Paryż u wielu spoczywa na skarpie, rozkł adają c ubrania i pochł aniają c prowiant. Turyś ci machają do Paryż an i odpowiadają im tak samo. Niesamowita goś cinnoś ć , biorą c pod uwagę , ż e ł odzie rekreacyjne pł ywają co pię tnaś cie minut i machają od każ dej z nich.

Teoretycznie nie wolno pić alkoholu na ulicy, ale jak powiedział a Oksana, na nasypie to prawo jest ignorowane, a policja udaje, ż e nic nie widzi.

Przepł ywamy obok sł ynnych zabytkó w architektury, takich jak Pał ac Burbonó w, Musé e d'Orsay, Pał ac Sprawiedliwoś ci… Na począ tku wszyscy siedzieli ł adnie, ale potem podcią gnę li się na boki i wszystko był o kompletnie pomieszane. Począ tkowo stanę liś my na gó rnym pokł adzie, ale z powodu wiatru ruszyliś my w dó ł.

Przy brzegu znajdują się pomosty-restauracje. Wszystkie wypeł nione są ludź mi, któ rzy siedzą c przy stolikach cieszą się pię knym wieczorem i pysznym jedzeniem. Istnieją ł odzie rekreacyjne, któ re są ró wnież restauracjami. Należ ą do tej samej firmy co nasz statek, Bateaux-Mouches.

Pł yną c pod jednym z wielu mostó w dostaliś my porcję szampana - facet na mostku otworzył butelkę i obficie polał czę ś ć pokł adu naszego statku wodą . Krzyki, ś miech, niezadowolenie nie był o.

Wchodzimy do pokoju i kł adziemy się spać , kontynuują c podró ż przez Paryż już we ś nie...

Po dobrze przespanej nocy schodzimy na ś niadanie. Wieczorem poznał em harmonogram ś niadań . Ze wzglę du na niewielkie rozmiary sali przy recepcji, turyś ci ż ywią się … po pię trze. Oznacza to, ż e na każ dym pię trze był a okreś lona pora ś niadania, ani wcześ niej, ani pó ź niej. Nie korzystaliś my z windy ze wzglę du na jej powolnoś ć i zeszliś my po schodach. Schody też miał y swoje niuanse, ś wiatł o na nich nie palił o się , trzeba był o je wł ą czyć na sił ę . Nie palił się dł ugo i niejednokrotnie zdarzał o się , ż e ś wiatł o wył ą czał o się w poł owie lotu, po czym musieliś my szukać po omacku ​ ​ najbliż szego wł ą cznika, któ ry mrugał sł abo na ś cianie.


W recepcji wrę czyliś my wiecznie sennemu portierowi klucz z zawieszką . Leniwie wydrapał coś w czasopiś mie i wskazał na najbliż szy stolik. Starsza Francuzka szybko podał a nam ś niadanie.

W tym hotelu nie ma czegoś takiego jak bufet, jedzenie wydawane jest w porcjach.

Tak wię c na ś niadanie podaje się kawał ek francuskiego chleba, ś wież y rogalik, miniaturowy spodek dż emu, kawał ek masł a i herbatę lub kawę . Patrzą c na cał y ten przepych, moż na się zastanawiać : „Gdzie wł aś ciwie jest jedzenie? ! ? ”. Zgadzam się z tym wszystkim na przeką skę PO ś niadaniu, ale gdzie jest samo ś niadanie? ? ? Prawie wszyscy turyś ci pł ci mę skiej zadawali sobie to pytanie, a kobiety był y bardzo zadowolone z jedzenia. No nic do roboty, zasiadł em do ś niadania. Dziesię ć minut wystarczył o na wszystko i ruszamy na spacer.

Dziś zaproponowano nam wycieczkę do Wersalu, ale o wiele ciekawiej jest dla nas wę drować po mieś cie. Do godziny 14.00, kiedy rozpoczyna się wycieczka fakultatywna, jesteś my wolni. Idę do metra.

Metro w Paryż u to ogromne, czternaś cie linii metra, nie liczą c czterech odgał ę zień pocią gó w duż ych prę dkoś ci.

Wygodnie jest robić przesiadki - moż esz wskoczyć do metra i wynurzyć się w pobliż u lotniska lub na drugim koń cu Francji. Geograficznie nasz hotel znajduje się poza samym miastem, na przedmieś ciach, wię c jeś li weź miesz taksó wkę , zostaniesz obcią ż ony wyż szą stawką . Odległ oś ci mię dzy stacjami są bardzo mał e, nie wiem jaka jest odległ oś ć , ale pocią g mię dzy stacjami jedzie okoł o minuty, czasem trochę wię cej. Same tunele są oś wietlone i absolutnie wszystkie pomalowane są graffiti. Jeden z przystankó w nazywa się boleś nie znanym sł owem – Stalingrad.


Najbliż sza stacja metra znajdował a się rzut kamieniem od hotelu i nazywał a się "Pont de Levallis Becon", trzecia linia metra. Schodzimy samolotem w dó ł i jesteś my przy kasie. Na począ tku przycią gną ł mnie duż y automat z ekranem, ale nie moż na był o uzyskać od niego wzajemnoś ci (domagał się numeru karty kredytowej) i musiał em iś ć do regularnej kasy. Tutaj wszystko okazał o się znacznie prostsze – kupujesz bilet i nie jesteś ograniczony czasem spę dzonym w metrze.

Jeś li kupisz jeden bilet, to kosztuje 1.6 euro, jeś li weź miesz dziesię ć biletó w, to kosztuje dwanaś cie euro. Mamy jeszcze cztery dni w Paryż u, wię c bierzemy dziesię ć . Wkł adasz bilet do szczeliny koł owrotu, a on wypluwa go po drugiej stronie. Prawie jak w Kairze, tylko ż eby się wydostać , nie trzeba oszczę dzać biletu. Znaki wiszą za bramkami, ale biorą c pod uwagę , ż e jest to ostatnia, wszystko jest proste.

Na peronie stoi pocią g, wchodzimy przez otwarte drzwi i siadamy. Wagony mają jedną ciekawą cechę - kiedy pocią g podjeż dż a na stację , same drzwi się nie otwierają , ż eby się wydostać , trzeba pocią gną ć za dź wignię poś rodku. Zrobiono to prawdopodobnie po to, aby jeś li nikt nie wchodził ani nie wychodził , drzwi się ponownie nie otwierał y. W samym wagonie znajduje się tablica, na któ rej moż na zobaczyć , któ re stacje przejechał pocią g (ś wiatł a zgaszone), doką d się zbliż amy (ś wiatł o miga) i doką d zmierzamy (ś wiatł o jest wł ą czone). Bardzo przydatny do poruszania się pod ziemią.

Jedziemy do Muzeum Perfum. Wychodzimy z metra, na mapie znajdujemy budynek. Anyuta przyglą da się stoiskom z ciekawoś cią , ale mnie to wszystko nie interesuje. Wyjeż dż amy i kierujemy się na Pola Elizejskie.

Swoją podró ż wzdł uż tego sł ynnego bulwaru rozpoczę liś my od salonu Peugeot. W eksponowanych miejscach znajdują się maszyny prototypowe (908 RC). Wyglą dają futurystycznie! Jest też samochó d hybrydowy elektryczny, cał oś ć oklejona naklejkami „Nie dotykaj” i „Nie naciskaj”. Obok niego stoi para imponują co wyglą dają cych straż nikó w. Wah, bajus; . Obok niego stary samochó d, by tak rzec, przeszł oś ć i przyszł oś ć motoryzacji. Stoiska z wszelkiego rodzaju drobiazgami (zegarki, dł ugopisy, breloczki) z firmowymi symbolami są w pobliż u. Spó jrz, przejdź my dalej.


Z definicji Anyuta nie mogł a przejś ć obok butiku Louis Vuitton. Do butiku był a KOLEJKA; ! Był em zbyt leniwy, ż eby stać pod sł oń cem, aby iś ć do tego sklepu, ale moja ż ona był a zdeterminowana, aby tam dotrzeć . Musiał em poddać się brutalnej, delikatnej sile.

Przy wejś ciu dyż uruje czterech (!!! ) ochroniarzy w garniturach sł uż bowych. Od czasu do czasu skanują widok osó b stoją cych na ulicy i poza kolejnoś cią wypuszczają pary z mał ymi dzieć mi i osoby starsze. Staliś my pię tnaś cie minut, wchodzimy na ś rodek. Ceny są imponują ce: brelok – sto euro, portfelik – trzysta, trochę wię kszy – pię ć set, torebka wielkoś ci koperty pocztowej – osiemset, no i coraz wię cej. Przy tym wszystkim jest wiele osó b, któ re kupują towar partiami i wychodzą ze sklepu uginają c się pod cię ż arem zakupó w. Biedni ludzie, jak to jest dla nich trudne  ...

Dotarliś my do Ł uku Triumfalnego, zrobiliś my mał ą sesję zdję ciową . Tutaj mamy spotkanie z grupą na dalszą wycieczkę po Paryż u. Stoimy i obserwujemy ludzi.

Para Afrykanó w zaprasza wszystkich do kupowania wszelkiego rodzaju beł kotu, jak kopie Wież y Eiffla i Ł uku Triumfalnego, starsza para spokojnie spaceruje po kilku pudlach, mł oda para, nie zauważ ają c nikogo, namię tnie cał uje się na ł awce w cień , trzech mę ż czyzn w garniturach kł ó ci się zaciekle o coś , potrzą sa dokumentami, w ogó le ż ycie toczy się peł ną parą!

Przyjeż dż a nasz autobus, grupa „Wersal” robi zdję cie Ł uku Triumfalnego i jedziemy dalej. Udajemy się do podnó ż a Wież y Eiffla. W pobliż u znajduje się „zielona strefa” - wiele rozległ ych trawnikó w i pię knych krzewó w. Na trawnikach beztrosko leż y, siedzi i stoi duż o odpoczywają cych ludzi. W cią gu dnia ta masa nie robi tak urokliwego wraż enia jak wieczorem. Ogromna metalowa iglica przeszywają ca niebo...Aby dostać się na jeden z tarasó w widokowych, trzeba staną ć w ogromnej kolejce.


Park Luksemburski po prostu zachwyca. Ogromne ogrody kwiatowe z wieloma rodzajami kwiató w, pię kne rozwią zania krajobrazowe z krzewami, majestatyczny pał ac otoczony drzewami i zacienione alejki, w któ rych moż na się poł oż yć i po prostu cieszyć ż yciem. W centrum parku znajduje się basen, w któ rym pł ywają mał e ż agló wki, wiatr nadmuchuje ż agle i dryfują od brzegu do brzegu. W samym basenie pł ywają ró ż ne ryby, wrzucasz chleb do wody i obserwujesz kipiel i blask ł usek. Park jest ulubionym miejscem wypoczynku wielu Paryż an, są ł awki, na któ rych gromadzą się szachiś ci, na krześ le przy basenie moż na spokojnie poczytać gazetę , a mł odzi ludzie wybrali trawniki, na któ rych moż na wspó lnie poł oż yć się i oddać się marzeniom. . .

Marzenia to marzenia, ale trzeba iś ć do autobusu ; . Nastę pnie mieliś my kabaret Moulin Rouge. Nie widok na widok, a po prostu punkt, z któ rego udamy się na wzgó rze Montmartre.

Ulica, któ rą musimy zejś ć , idzie w gó rę.

Na skrawku obok kabaretu stoi pocią g drogowy (cią gnik stylizowany na starą lokomotywę parową i cztery wagony). Koszt windy to sześ ć euro. Ale mamy wycieczkę pieszą i nie mamy się do czego spieszyć.

Wstajemy, krę ta ulica wiją ca się mię dzy domami. Na ś cianie jednego z domó w wisi tablica, któ ra mó wi, ż e w latach 1886-1888 mieszkał i pracował Vincent van Gogh. Nie jestem pod wraż eniem jego pracy, ale fakt jest ciekawy. Ulica udekorowana jest wieloma kwiatami, wydaje się , ż e mieszkań cy prześ cigają się w walce o najł adniejszą kompozycję.

Podchodzimy do sł ynnego pomnika przedstawiają cego mę ż czyznę wył aniają cego się ze ś ciany. To „Le Passe-muraille” (Czł owiek, któ ry mó gł przejś ć przez ś ciany), powieś ć Marcela Aimé . Akcja powieś ci rozgrywa się w dzielnicy Montmartre, przy Rue Novins, gdzie mieszkał Aimé . Rzeź biarz Jean Marais ozdobił go posą giem, któ ry stał się jednym z jego najsł ynniejszych.

Ta powieś ć opowiada o mę ż czyź nie, któ ry nosił okulary, brodę i pracował gdzieś jako księ gowy.

Punktem koń cowym jest Plac Tertre. Nad miastem majestatycznie gó ruje ogromna biał a katedra. Z platformy przed nią roztacza się pię kny widok na panoramę Paryż a. Stoimy i cieszymy się pię knem. Na scenach wystę pują muzycy reprezentują cy najró ż niejsze style i kierunki muzyczne. Mamy wolny czas i idziemy na spacer po Montmartre.


Pamię tam mał y plac, na któ rym wielu artystó w maluje i sprzedaje swoje prace. Idziemy tam i idziemy rzę dami. Są w zasadzie dwa kierunki malowania - pejzaż e Paryż a i twó j portret, namalowany wł aś nie tam. Wś ró d artystó w jest wielu Azjató w, tylko zdecydowana wię kszoś ć . Nie jestem koneserem malarstwa, ale lubię styl pisania portretó w. Portret w formacie A3 kosztuje od pię ć dziesię ciu do siedemdziesię ciu euro, dla nas dwojga poprosili o siedemdziesią t.

Nawiasem mó wią c, firmy ubezpieczeniowe we Francji nie uważ ają zadrapań na zderzaku za zdarzenia obję te ubezpieczeniem. Ogó lnie rzecz biorą c, jeś li Amsterdam jest miastem rowerzystó w, to Paryż jest miastem motocyklistó w i skuteró w. Nie, jest też wystarczają co duż o samochodó w, ale pojazdy silnikowe wyraź nie wiodą prym. Podobał mi się model skutera z trzema koł ami - z przodu są dwa sparowane koł a, producentem jest MAAF. Takich nie widzieliś my. Wiele skuteró w ma duż e rę kawy i osł ony na nogi. Odbywa się to tak, ż e jeś li idziesz do pracy w garniturze, to w deszczu i bł ocie, te rę kawiczki i pokrowce chronią ubrania.

Od kilku godzin chodzimy po mieś cie. Idziemy do sushi baru. Dla siebie biorę sushi, frytki Anyuta i sał atkę . Po obiedzie kontynuujemy spacer.

Jedziemy na Pola Elizejskie. W pobliż u ś ciany stoi Tutanchamon. Cał y w zł otych szatach stoi majestatycznie na piedestale, przed nim stoi sł ó j na pienią dze. Jeś li chcesz zrobić zdję cie - odł ó ż pienią dze i stań obok mnie.

Niestety wszystko skoń czył o się doś ć szybko dla faraona, podeszł o do niego kilku policjantó w, powiedział o mu kilka sł ó w niegrzecznym tonem, mł ody Afrykanin zdją ł maskę i szybko się wycofał.

Nieco dalej czarodziej pokazuje swoje sztuczki. Okazuje się bardzo dobrze, znikają ce butelki piwa, sztuczki z chusteczkami i wiele wię cej. Widać , ż e dana osoba zajmuje się tym zawodowo i wkł ada duż o wysił ku. Przedstawienie trwał o okoł o pię tnastu minut, potem zbiera pienią dze od publicznoś ci (my, jak wszyscy, dajemy kilka euro) i kł ania się.


Po prostu nie mogł em przejś ć obok salonu Toyoty. Samochody hybrydowe są eksponowane na najbardziej eksponowanym miejscu. Mał y Yaris jest przymocowany do pionowej ś ciany, wyglą da jak trofeum na ś cianie. Model samochodu naturalnej wielkoś ci wyhodowany z GRASS powinien symbolizować troskę o naturę . Ile salonó w samochodowych pokazał o ró wnież samochody elektryczne i hybrydy. To osobny temat i nie bę dę się wnikał w gł ą b...

Naprawdę podobał nam się Disney Store. Kupiliś my tam komplet majtek dziecię cych dla dziecka (6 szt. 15 euro) z postaciami z bajek Disneya, parasol (15 euro) i kilka innych drobiazgó w. Anyuta spę dził a w tym sklepie pó ł torej godziny, a mi wystarczył oby dwadzieś cia minut na szczegó ł ową inspekcję . Och kobieto...

Moja ż ona naprawdę lubił a Montmartre i spacerujemy po nim. Idziemy dalej, kupujemy lody i ś wież y sok. Widzimy uż ywane, któ re zajmują cał y dom, kobiety grzebią w towarach. T-shirty przedstawiają ce dziewczyny z odkrytymi piersiami są sprzedawane w pobliż u kolejki linowej. Ró ż nica dotyczy tylko kształ tu klatki piersiowej, jest to wizualna pomoc w okreś leniu rozmiaru i typu biustu  . Podchodzimy do karuzeli, bardzo pię knie zaprojektowanej i stylizowanej na antyki. Stoimy i patrzymy. Zniką d pojawił o się dwó ch mł odych czarnych facetó w.

Od razu zaczę to wią zać rę kę ż ony jakimś kolorowym sznurem, mó wią c po drodze: „Hakuna matata, Africa rulez, wspomnienie Paryż a”. Drugi pró bował mi to zrobić , ale napotkawszy moje gniewne spojrzenie, cicho odsuną ł się na bok. Drugi, pomimo lekkiej odmowy ż ony, nadal ozdobnie wią zał swoje kolorowe nici na jej ramieniu. „Little Money Form Me” – to on zakoń czył manipulacje iz niewypowiedzianym zmę czeniem na twarzy patrzy na mnie. Przepracowany, biedny czł owieku! Patrzę na niego czule: „Poznaj pracę , poznaj mani! ”. W koń cu powiedział em mu pię ć razy, kiedy tkał swoją bransoletkę , ż e nie bę dzie pienię dzy. Uraż one spojrzenie: „Wiesz pienią dze? Uwierz mał e pienią dze! ! ! ”. Potrzą sają c gł ową negatywnie, czarnoskó ry zdejmuje linę i odchodzi. Có ż , nie rozł oż ył em frajeró w, przepraszam!

Przemierzamy ulice miasta. Wę drujemy do mał ej cukierni.

Wł aś ciwie nie jestem ł asuchem, ale tutaj… Trzypię trowa czekoladowa babcia, ś wież e truskawki polane czekoladą , owoce nadziewane galaretką na zwiewnym biszkoptu… Kupujemy kilka sł odyczy i ucztujemy na nich.


Duż y supermarket też nie mó gł się obejś ć . Na parterze jest duż o rzeczy, buty mnie przycią gają . Chodzę po rzę dach, szukają c butó w na zimę . Znalazł em niedrogi model (14 euro). Mierzę , wydaje się normalne, czytam metki na ś rodku butó w, a wzrok wspina mi się na czoł o: są dzą c po informacjach na ję zyku, jeden but był zrobiony w Bangladeszu, a drugi w Wietnamie Charming! Po chwili namysł u postanawiam ich nie brać , drę czył y mnie wą tpliwoś ci co do jakoś ci.

Podobał a mi się kawiarnia, stylizowana na amerykań ski salon, z czasó w podboju Dzikiego Zachodu. Kowboj naturalnej wielkoś ci przy wejś ciu, Indianin siedzą cy na gó rze z ł ukiem i wł ó cznią , postacie są jakby ż ywe.

Anyuta w koń cu chce kupić kilka butelek francuskiego wina.

- Och, jak dobrze, ale czy moż esz mi powiedzieć , gdzie moż esz znaleź ć sklep Nicholas?

Zdziwiona twarz mę ż czyzny, zakł opotana twarz Anyuty, któ ra rozumie, ż e coś tu jest nie tak, i mam ł zy ś miechu. Mę ż czyzna kł ania się grzecznie i odchodzi. Anyuta patrzy na mnie ze zł oś cią , ale potem sama zaczyna się ś miać . Dobra, nie wyszł o z tym sklepem...

Zatrzymaliś my się na odpoczynek przy skrzyż owaniu. Niedaleko nas stoi przed nami pię ciopię trowy budynek. Wszystko wydaje się takie samo jak zawsze, okna, drzwi wejś ciowe, ale jeś li przyjrzysz się uważ nie, okaż e się , ż e to wszystko jest… narysowane! Oznacza to, ż e ś ciana domu jest gł ucha, a namalowali ją nieznani mi artyś ci. Wyglą da na to, ż e zastosowano technikę rysowania 3D, ponieważ wszystko wyglą da bardzo naturalnie.

Idziemy bulwarem, widzę dziewczynę , któ ra wsiada do swojego samochodu (Audi A6). Samochó d nie jest mał y i ma znaczenie dlaczego, zrozumiesz dalej. Wszystko był oby dobrze, ale jej samochó d jest mocno zablokowany z przodu iz tył u przez inne samochody.

Dziewczyna nie jest zakł opotana, uruchamia silnik i zaczyna PCHNĄ Ć przedni samochó d do przodu! ! ! W zwią zku z tym zaczyna naciskać nastę pną . W efekcie Audi odjeż dż a pocią g z kilku wagonó w dalej, cofa się i spokojnie odjeż dż a! Jestem w szoku, tylko pokł ony! Zabił bym za takie barbarzyń stwo! Najciekawsze jest to, ż e ż aden z przechodnió w, poza moją ż oną i mną , nie był podekscytowany ani zainteresowany tym zdję ciem. Czy to norma w Paryż u?


Szliś my prawie osiem godzin, czas iś ć do hotelu. Wsiedliś my do metra prawie bez incydentó w. Prawie, bo przy wyjś ciu z metra przylgnę ł o do nas trzech facetó w oferują c jakiś zegarek. Co wię cej, oferowali bardzo aktywnie, prawie wepchnę li je w rę ce. Anyuta był a przestraszona, schował a się za mną , prawie odepchną ł em ich rę kami i tylko w ten sposó b mogli przejś ć . Te kolejne sto metró w biegł y za nami i krzyczał y coś po francusku. Có ż , po prostu nie mieliś my wystarczają co duż o problemó w z azhanami (francuskimi policjantami) ...

W hotelu jemy przeką skę i jedziemy nad Sekwanę . Od dawna chcieliś my usią ś ć na jego brzegu, zjeś ć coś smacznego i po prostu cieszyć się przyjemnym wieczorem. Do hotelu nie był o daleko, dwadzieś cia minut. Po drodze spotykamy parę z naszej grupy, wskazują nam wł aś ciwy kierunek. W koń cu dotarliś my do rzeki.

Nabrzeż e jest niesamowicie pię kne! Drzewa z czerwonymi liś ć mi oddzielają brukowaną ś cież kę i brzegi Sekwany. Wzdł uż rzeki cią gnie się zielony pas traw, a jego szerokoś ć (czterdzieś ci metró w) pozwala uznać ją za miejsce dogodne do rekreacji. Wokó ł jest wiele ł awek i ł awek. Uderzył o mnie jeszcze to, ż e w KAŻ DYM domu nad rzeką posadzono na dachu drzewa, krzewy i kwiaty. Tylko nie dach, ale las!

Widzimy pary, któ re tak jak my przyszł y posiedzieć nad rzeką . Wszystkie znajdują się bezpoś rednio na trawie, z poś cielą i jedzeniem. Postanowiliś my pó jś ć za ich przykł adem, znajdujemy dla siebie miejsce i idziemy spać.

Wieczó r jest po prostu hipnotyzują cy: jest ciepł o, bezwietrznie i cicho, w oddali hał as samochodó w na drodze, wysoko na niebie rysuje się samolot...Anyuta prawie pł acze, nie chce tego wieczoru koniec.

Niedaleko od nas dziewczyna i chł opak ś ciskają się i cał ują tak namię tnie, ż e wystarczy spojrzeć , sprawy zajdą dalej  . Wyglą da na to, ż e para jest już po prostu wyczerpana poż ą daniem, odjeż dż ają , ł apią taksó wkę i znikają w oddali. Hmm, tu nie ma zacisznych miejsc...

Jak za chwilę minę ł y dwie godziny, robi się coraz zimniej, a my jedziemy do hotelu. Anyuta ze smutkiem patrzy na wieczorny Paryż . Niemal na sił ę prowadzę ją do hotelu, po drodze zdejmuję kamizelkę kempingową i wkł adam jej kosz na ś mieci. Najwyż szy czas ją wyrzucić , ale wszystkiego był o szkoda, tak wiele razy jeź dzili z nią do Egiptu. Przeszliś my dwieś cie metró w, odwracam się , jakiś dziadek już go wycią gną ł z kosza i sprawdza kieszenie. Tam nic nie ma, ale nadzieja umiera ostatnia; . Po pó ł nocy kł adziemy się spać

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Франция, Реймс, собор.
Франция, Реймс, собор.
Франция, Париж. Набережная Сены.
Франция, Париж. Набережная Сены.
Франция, Париж. Сад на крыше дома.
Франция, Париж. Классно оформленное кафе.
Франция, Париж. Граффити, изображающее Одри Хэпберн.
Франция, Париж. Замечательный стиль парковки.
Франция, Париж. Панорама города.
Франция, Париж. Тяжело, но поднять можно :-)
Франция, Париж. Люксембургский сад.
Франция, Париж. Триумфальная арка.
Франция, Париж. Коренные парижанки :-(
Франция, Париж. Что-то знакомое...
Франция, Париж. Вечером вдоль Сены полно отдыхающих...
Франция, Париж. Непонятная пристройка на уровне девятого этажа
Франция, Париж. Феррари - далеко не самая редкая машина на улицах города.
Франция, Париж
Франция, Париж. Привредливые воробьи на острове Сите.
Франция, Париж. Собор Парижской Богоматери
Podobne historie
Uwagi (4) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara