Magiczna podróż do Paryża!

03 Lipiec 2015 Czas podróży: z 19 Czerwiec 2015 na 26 Czerwiec 2015
Reputacja: +34
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Bardzo trudno opisać sł owami, co pozostawia w duszy niezapomniane, czarują ce wraż enia. Dziewię ć dni jako jeden. Nie, prawdopodobnie za kilka godzin. Wszyscy pamię tają . jak to się wszystko zaczę ł o. Zaporoż e, naszyjniki, Dniepropietrowsk, stacja kolejowa, pocią g, przedział . Kru-u-to! Pocią g jest cudowny, w przedziale ludzie poszli. Wieczó r - noc - obudził się - tu i tam - i - Lwó w. Kilka godzin wolnego czasu, umyte do poł ysku, antyczne centrum Lwowa, któ re na zdję ciu organicznie wpasował o się w Europę , a nawet wygrał o gdzieś architektonicznie. Och, mielibyś my wię cej pienię dzy. i wydobyć go, przywró cić go po ludzku… Ale to wszystko. Dygresja liryczna. Wię c poszli dalej. Autobus, uś miechnię ty przewodnik (najwyż sze noty i rekomendacje), w drodze do granicy trzę sie się – no có ż , tymczasem jeszcze w domu – i oto ukochana brama do raju. Granica. Mijamy stosunkowo ł atwo, standardowe dwie godziny z mał ym ogonkiem, wszyscy są w zgodzie z normą , nasze twarze są surowe, wujkowie i ciotki jak, pojechaliś my.


Pienię dzy na granicy nie moż na był o jednak wymienić na zł otó wki - nie dostarczono ich czy coś . Ale to nas nie powstrzymuje, bawimy się w portfelach kilkoma banknotami eureka, czujemy się prawie milionerami. A wię c Polska.

Kró tki. Wioski nie są nasze - niektó re są zbyt czyste, zrobione pod panowaniem. Mó wi się , ż e Europa dał a pienią dze. Powodzenia dla niektó rych. Droga jest lustrem. Wielkie ź dź bł a wiatrakó w, bociany, jelenie i doś ć nietypowe – trasa z obu stron jest odgrodzona zielonymi masywami z przezroczystego plastiku z malowanymi ptakami, tak aby ten ostatni, tylko ż ywy, zobaczył to i (!!!! ! chwila !!!!! ) w drodze. No i jelenie, dziki i wszelakie zwierzyny też , ż eby nie zabrakł o. Od. Ludzie myś lą o naturze. I to nie tylko jako warstwowe ź ró dł o poż ywienia. Wysł uchaliś my dramatycznej opowieś ci o jeż u, któ ry wybiegł na drogę , został potrą cony przez czyjś samochó d, ktoś inny go znalazł , zabrał do weterynarza i otrzymał za to 80 euro.

Tylko nie pamię tam, czyj to był jeż - polski, niemiecki czy francuski. Jednak ich zasady są teraz takie same. Hotel jest niesamowicie atrakcyjny, nowiutki. Z tajemnic - restauracja nie znajduje się w hotelu i nie w pobliż u hotelu, ale na stacji benzynowej po drugiej stronie ulicy, wię c turyś ci wę drują . Ś niadanie jest przyzwoite. Chodź my.

Berlin.

Przyjechaliś my trochę pó ź no, wię c nie dotarliś my do muzeó w. Potem obejrzeliś my akwarium w pobliż u zoo - i to, proszę , jest to coś w rodzaju trzypię trowego miasteczka, w któ rym są nawet rekiny, kajmany i piranie, a meduzy mają szczegó lny szacunek i szacunek, są niezró wnane. Wspinaliś my się na wież ę telewizyjną , któ ra niewiele ustę puje Wież y Eiffla, skakaliś my na trampoliny i ró ż ne egzotyczne bł ystki w samym centrum miasta, zjedliś my rybne arcydzieł a w restauracji, dopingowaliś my pię kno i zaskakują co ś wież e powietrze. kontynuował . Paryż .

W Paryż u wszystko jest bardzo proste. Musisz tam iś ć.

Do wszystkich dzisiaj. Albo jutro. W deszczu, upale lub zimnie. Ty po prostu musisz. Powodó w jest kilka.


Powó d jest pierwszy. Architektura. Niesamowicie wybredna i gustowna. Inne. Statek na Sekwanie. Aha, nie mogę . Trzeba pł ywać wieczorem, kiedy wszystko pł onie wieczornymi ś wiatł ami, sympatyczni paryż anie wszystkich koloró w i narodowoś ci machają rę kami z brzegu i licznych mostó w, wszę dzie muzyka, a nawet moja niekochana Wież a Eiffla chwyta iluminację . Wow. Po prostu weź swetry. Nie na Ukrainie, jest zimno. Trzeci powó d. Disneyland. Có ż , kiedy mę ż czyzna po pię ć dziesią tce spę dza czas z radoś cią , a babcia, któ ra ledwo parska, inspiruje się do robienia zdję ć z kaczkami Disneya, kiedy dziecko nie moż e mó wić z podziwu, to coś pokazuje. Tutaj pochylam gł owę przed ludzkim geniuszem – zaró wno organizacyjnym, jak i kreatywnym. I czwarty. Montmartre, opowieś ci, legendy, bajki, dowody w restauracji, sery i bagietki, zdję cia z flagą . Có ż , rozumiesz. Musisz iś ć.

A to jest coś - Krakó w i Wieliczka. Wracaj wię c do Polski! Ale najpierw - hotel. Jak napisano tutaj, hotele w Polsce są genialne. Jednak prawie nie doceniliś my tych wszystkich korzyś ci, ponieważ padliś my do ł ó ż ka nieprzytomni ze zmę czenia i wró ż biarstwa. Nie, nie ma problemu. Od wraż eń i zmę czenia. Nie…. Och, to nie ma znaczenia.

Krakó w. Dziecię ca poł owa grupy turystycznej nie miał a ciepł ych relacji z przewodnikiem, wię c po Zamku Krakowskim poszliś my na spacer na wł asną rę kę z naszą lwowską przewodniczką Lidą . Ż elazna gł owa dla umysł u, antyczne centrum miasta do fotografii, przytulna niedroga kawiarnia dla ż oł ą dkó w i… nakarmiono muzeum „krakowskie lochy”. Raj dla ciekawych i szok z mieszanki antycznych podmuró wek i halogramó w, teatralnych przedstawień historycznych legend i wirtualnych chipó w, eksponató w muzealnych i moż liwoś ci poznawania mapy Polski stopami. Hmmm. Wracam do począ tku tego eseju. Mielibyś my wię cej pienię dzy i mniej problemó w.

Dobra, to znowu liryczna dygresja. Nie dotykamy teraz naszych problemó w, jedziemy do wielickich kopalni soli. Gł ę bokoś ć jest niesamowita, ś wią tynia wykonana jest z soli, wszystko aż do pł ytek na podł odze jest sł one. Dzieci, odrzucają c na jakiś czas ludzkie podobień stwo, lizał y wszystko. Có ż , jak ł oś . Wszystko sł one. prawda. Przetestowany. Sala bankietowa jest sł ona. Restauracja solna. Podziemne kaplice są zasolone. Có ż , o jeziorach, ś cianach, chodź , milczę . Muzeum był o ciekawe, ale bardzo zimne. I znowu - KURTKI! ! ! ! ! ! ! I tak, ledwo powł ó czą c nogami, wspinamy się do naszego schronu na kó ł kach – autobusu. Huh. Dom.

Tłumaczone automatycznie z języka ukraińskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (1) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara