+2600 Zermatt

18 Marta 2013 Czas podróży: z 09 Styczeń 2013 na 16 Styczeń 2013
Reputacja: +45
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

„Wszystko normalne w Szwajcarii jest wyją tkiem, nawet dla Europy”

Adolf Muschg

Do Zurychu dotarliś my doś ć wcześ nie, bo godzina dwunasta, granica. sterowanie, walizki i oto jest - dł ugo wyczekiwany wyjazd do kraju wysokich gó r i dokł adnych zegaró w!


Od razu mał a dygresja - bardzo zaskakują ca dla Europy i ró wnie wygodna dla turystó w - obecnoś ć przechowalni bagaż u na kolei. stacja kolejowa na lotnisku w Zurychu. Jak wiadomo, w Europie w obliczu zwię kszonego zagroż enia terroryzmem praktycznie nigdzie ich nie ma. Szczerze mó wią c, musieliś my z niego skorzystać po raz pierwszy - tym razem czekaliś my na podró ż pocią giem, z obowią zkową kilkugodzinną wizytą w Zurychu z licznymi udogodnieniami! Dlatego, ż eby nie taszczyć się z walizkami (a u nas to po prostu niemoż liwe – są gigantyczne), postanowiono zostawić torby na narty w przechowalniach. W samolocie, przed wzrokowym zapoznaniem się z pomieszczeniem do przechowywania, miał am wą tpliwoś ci, czy moje „dziecko” po prostu się do niego nie zmieś ci. Na pró ż no się martwił em - są dzą c po wielkoś ci cel, są ludzie, któ rzy podró ż ują z szafą na kó ł kach.

A propos, o kolei. dworzec kolejowy: bardzo wygodne jest to, ż e znajduje się nie tylko w centrum Zurychu, ale takż e, jak w wielu cywilizowanych krajach, bezpoś rednio przy samym lotnisku.

Dworzec, dł uga kolejka po bilety (któ re, zaznaczam, minę ł y w 10 minut), pocią g 15 minut i jesteś my w Zurychu. Bahnhofstrasse z witrynami sklepowymi, ulubioną cukiernią Sprungliego, trochę zakupó w - to wszystko, począ tek zabawy. . .

Kilka godzin pó ź niej z walizkami i pó ł kilogramowymi tabliczkami czekolady weszliś my do pocią gu, któ ry miał nas zabrać do Zermatt. Wszyscy jedli, jak upł yną te 4 godziny, grają c w karty, rozmawiają c i od czasu do czasu ucinają c sobie drzemkę .


Ale z naszym szczę ś ciem. . . natychmiast zaalarmował a mnie ta ś miertelna cisza w aucie i dostę pnoś ć tylu pustych miejsc....Jak się pó ź niej okazał o, wsiedliś my do wagonu dla „gł upcó w”, oczywiś cie miał jaką ś przyzwoitą niemiecką nazwę , ale tak to nazwaliś my. Muszę przyznać , we wł asnym idiotyzmie, ale nie od razu zrozumieliś my, gdzie jesteś my: nie rozglą daliś my się i nie czytaliś my znakó w. To „pó ź niej” nadeszł o, gdy wszyscy są siedzi zaczę li syczeć , stukać i mó wić coś po niemiecku. Okazał o się , ż e w tym uroczym zwiastunie nie da się mó wić nawet szeptem. . . Po takim odkryciu stał o się jasne, ż e nie da się przejś ć cicho. . . Sennoś ć został a odebrana! Oczywiś cie staraliś my się milczeć – przeszliś my na gesty i mimikę . Ta metoda komunikacji okazał a się o wiele bardziej zabawna i ró ż norodna: graliś my w karty i oburzaliś my się , ż e ludziom nie wolno otwierać ust, a nawet udał o się zgodzić na wejś cie do ludzkiego powozu, a wszystko to PRAWIE po cichu! Babcia zaczę ł a się gotować - nie podobał o jej się nasze „prawie”, mę ż czyź ni poszli szukać miejsc w ludzkim powozie. Przyszedł inspektor… wiadomo kto ma bilety – nie u nas… chł opaki zostawili telefony na miejscu…. a babcia nie przysypia – aktywnie nas zdradza. Chł opaki przyszli. Uff. Pokazali mi bilety (inaczej już wyobraż ał em sobie, jak podrzucają nas pod eskortą na najbliż szej stacji), znaleź li i jakoś zaję li miejsca w ludzkim wagonie, nawet przy barze (co nie jest nieistotne w naszej dł ugiej podró ż y). . . już zaczę liś my się zbierać...ale tu babcia, cisza, wszystko jest takie drogie...pomyś leliś my i postanowiliś my zostać...

Już u podnó ż a gó r zrobiliś my transfer i wsiedliś my do panoramicznego pocią gu (z ogromnymi oknami i szklanym sufitem - absolutnie bezuż yteczne zalety nocą ), któ ry miał nas zabrać do Zermatt. Samo miasto jest wysokie + 2600 m n. p. m. , gł ó wną gó rą jest Matterhorn +4478 m n. p. m. , tu trwa najdł uż szy sezon narciarski - ś nieg utrzymuje się od pó ź nej jesieni do poł owy wiosny.

Do Zermatt przyjechaliś my pó ź no, bo o godzinie 9. Pojechaliś my „taksó wką ” – tutaj jest to bryczka konna: w mieś cie nie ma zwykł ych samochodó w, ich funkcje peł nią taksó wki lub samochody elektryczne. Wjazd samochodó w do miasta jest zabroniony, Zermatt uważ ane jest za jedno z najbardziej przyjaznych ś rodowisku miejsc w Europie.

Jedyny samochó d, jaki kiedykolwiek widział em, to ś mieciarka. . . choć moż e też elektryczna. . . ?

Z dworca Grand Hotel Zermatterhof jest oddalony o 5 minut jazdy wą ską , brukowaną ulicą Bahnhofstrasse.


Zewnę trznie Grand Hotel jest w peł ni zgodny ze swoją nazwą . Duż y, waż ny, pię kny, bardzo podobny do wię kszoś ci Grand Hotels w Europie, został zbudowany i otwarty dla goś ci w 1879 roku. Mał a recepcja, przeznaczona dla 1 goś cia, hol z kilkoma stoł ami i czarnym fortepianem; wyszkolony, umiarkowanie uś miechnię ty i nie w poś piechu personel, ś miertelna cisza - w ogó le wszystko jest bardzo zdyscyplinowane. . . przestajesz mó wić i gł oś no się ś miać - sytuacja nie sprzyja (albo taka jest dzisiaj karma. . . ). Doś ć szybko zadomowiliś my się w pokoju z widokiem (i sł yszeniem) na miejską kaplicę . . Nie pamię tam czy dzwonki rozbrzmiewał y co godzinę , ale wyraź nie pamię tam, ż e bił y codziennie o 6 rano. . . )) Muszę przyznać , ż e po aktywnym dniu i dobrej nocy spał am ś wietnie i dzwonienie w ogó le mi nie przeszkadzał o. Doś ć przestronny pokó j w tonacji terakoty z recepcją , francuskim oknem i wyjś ciem na taras. Ł azienka absolutnie nietuzinkowa. . . UWIELBIAM ł azienki hotelowe: biał e, ogromne, luksusowe, z oknami. . . są hotele, w któ rych chcesz mieszkać w ł azience. . . a w tej chcesz się szybko umyć i iś ć do taras. Pewnego ranka podano nam na nim ś niadanie: miasto zalane porannym sł oń cem, jasny ś nieg, Matterhorn we mgle i ś niadanie w kocach na tarasie… w Grand Hotelu Zermatterhof chcesz mieszkać na tarasie lub w paleniu salon na parterze, tutaj Porto jest pyszne…

Przejdź my do raportu.

Ranek pierwszego dnia: wypoż yczalnia nart, przechowalnia nart w hotelu, samochó d elektryczny, kolejka do Gornergrat (+3089) i oto i oto - biał e poł acie, szerokie pł askie trasy, SŁ OŃ CE (pogodę nam bardzo poszczę ś cił o), Lodowy bar (na torze 37 nie da się go przegapić , ale nam się udał o – zatoczyliś my kilka kó ł ek, zanim zorientowaliś my się , po któ rej stronie go wezwać ). Jeszcze jedno okrą ż enie i gdybyś my go nie znaleź li, utorowalibyś my kolejną drogę do baru - naprawdę chcieliś my Williams (wó dka gruszkowa). Williams, znowu stoki, wycią gi i jesteś my na Rothorn – jednym ze szczytó w Materhornu. Cudowna platforma widokowa, restauracja (oczywiś cie na ulicy), w któ rej jest zaskakują co mał o ludzi, a tu postanowiliś my zjeś ć lunch. Po obiedzie poczuliś my, ż e wystarczy na pierwszy dzień (takich narciarzy, któ rych jestem pewien) i ż e czas zjechać (kolejne pó ł torej lub dwie w dó ł ), nie bę dę wymieniał wszystkich tras, któ re jechał em, chcę zwró cić uwagę tylko na jeden - nr 3, na koń cu któ rego czeka na Ciebie zagadka - „Cervo aprè s-ski”. Niesamowity obiekt pod goł ym niebem: drewno i kamień , w stylu drogiego szwajcarskiego domku, z kominkiem na zewną trz, wygodnymi leż akami, poduszkami na ł awkach, z prawie gwiazdkami Michelina napojami i przeką skami - jeden z najbardziej luksusowych i przyjemnego aprè s-ski na jakim był am kiedyś...40 minut na leż aku, z kieliszkiem czegoś smacznego i rozpię tą kurtką , bo na nartach GORĄ CO i rozumiesz: to tyle, to wszystko na dziś , nie nie masz sił y...nawet nie chcesz się ruszać , tak byś tu siedział...

Zbierają c się (trzeba iś ć do hotelu, odpoczą ć , ż eby zł apać wieczorny szaleń stwo), zaczynasz szukać rzeczy, któ re udał o ci się zdją ć i poł oż yć na stoł ach. Nie zapominają c o niczym (okularach, czapce, rę kawiczkach) schodzisz do porzuconych nart, znajdujesz je w takim samym stanie, w jakim je zostawił eś dla radoś ci, oddajesz je swojemu chł opakowi, sam zabierasz kije i schodzisz do taksó wki...Przy okazji i dzię ki - tylko nasi panowie noszą narty swoich mł odych dam. Europejczycy natomiast radoś nie odwracają się , ż eby spojrzeć na siebie: „czy wszystko w porzą dku”, czytamy – czy już się zawalił o, niosą c cał ą amunicję .


Kiedy dotrzesz do pokoju i zobaczysz ł ó ż ko, rozumiesz, ż e jak się poł oż ysz, to nie wstaniesz w cią gu najbliż szej godziny, a wię c prysznic, szlafrok i SPA ze wszystkimi moż liwymi saunami i grotami. . . opł aty za wieczó r. Jak zawsze, nie wiesz, w co się ubrać , nawet jeś li wyraź nie rozumiesz, ż e to wcią ż oś rodek narciarski i pó jdziesz w skó rzanych butach i dż insach...ale nadal nie ma w co się ubrać !

Wieczorem tradycyjnie kolacja, spacer po mieś cie i wszelkiego rodzaju saloniki po drodze. Muszę przyznać , ż e w Zermatt wszystko jest bardzo dobre z hotelami - jest cał kiem sporo dobrych projektantó w 4* z niesamowitym wnę trzem, w któ rym są pyszne restauracje, przytulne saloniki, dobre strefy SPA. Weź my ten sam przytulny Alex Hotel, Hotel Albana Real z pyszną restauracją z kuchnią japoń ską i tajską Fuji, odrę bną historię od Hotelu Post – cud cudó w!

Jeś li wię c zdecydujesz się na relaks i spokojny sen, w Unique Hotel Post nie ma dla Ciebie miejsca. To cał odobowy hotel rozrywkowy: zawsze jest tu duż o ludzi, w hotelu jest kilka restauracji (gdzie nigdy nie moż na znaleź ć wolnego stolika - zarezerwuj przynajmniej dzień wcześ niej), pub (z oknami otwartymi na ulicy i zupeł ny brak miejsc nawet przy barze), salonik z tarasem na 2 pię trze (gdzie co jakiś czas rozbrzmiewa szum gł osó w rozmywany ś miechem), dyskoteka na parterze i palarnia w tym samym miejscu (gdzie szampan pł ynie jak woda i nie moż na dostać się do baru) mmm...jak ja kocham to miejsce...o 12 dopiero zaczyna się ż ycie, o 2 noc się gotuje, pó ź niej - nie wiem, Nie skoń czył em oglą dać tej wspaniał ej hulanki - poddał em się Morfeuszowi i poszliś my spać...

Rano drugiego dnia: lustro. Jestem wypalona, ​ ​ mam czerwony nos i kó ł eczka od okularó w. Muszę iś ć do apteki po krem ​ ​ ochronny i nakł adać nie tylko krem, ale i puder (gł upie jest uż ywać kosmetykó w na nartach, szczerze mó wią c), ale z takim nosem po prostu nie wypada jeź dzić - to najjaś niejszy element w mó j wyglą d. Potem wszystko idzie zgodnie z planem: narciarnia, samochó d elektryczny, wycią gi narciarskie (na Schwarzsee) i mó j instruktor (to dla mnie czę sta procedura - z nim jeż dż ę spokojniej, bardziej poprawnie, nie upadam, wię c nie nie wariuj i nie ję cz). Z nim zjechaliś my do Cervino (Wł ochy)…. mmm có ż za bł ogosł awień stwo, jakie szerokie stoki! Strona wł oska jest bardziej pł aska niż szwajcarska, podró ż ujesz lekko, zachwycasz się ! Jak ja kocham takie gó ry jak Matterhorn: wspinał am się w Szwajcarii, schodził am we Wł oszech - to cud! Zszedł em na dó ł i od razu do baru pod gó rą - miejsca spotkania nie da się zmienić , tu spotykam tych, któ rzy beze mnie jeż dż ą „jak bó g”, piją grzane wino (oczywiś cie Williamsa bardziej lubię , nie mają to we wł oskich knajpach piją tu grzane wino). Instruktor, podnieś i przenieś z powrotem na stronę szwajcarską , po dotarciu do najbliż szej restauracji (nie pamię tam nazwy ani numeru toru) - odpoczynek i obiad. . . Pyszne! Zwykł a kieł basa lub sznycel, ale jak pyszne są w powietrzu, pod sł oń cem i lś nią cym biał ym ś niegiem!


Jeszcze kilka godzin na nartach i jedziemy w dó ł , aprè s-ski (już inne, trochę bardziej swojskie, gdzie wszyscy stoją i krzyczą muzykę ), hotel, odpoczynek i wieczorne festyny…

W tych dniach zmieniał y się stoki, restauracje, aprè s-ski i loż e, 100 razy upadał em i bolał em, smarował em nos każ dego ranka, co pó ł godziny pę kał y na wietrze usta, odwiedzał em saunę wię cej niż w cią gu ostatnich sześ ciu miesię cy , w ostatni dzień poddał em się - zjechał em na windę , bo nogi nie wytrzymał y, już nie należ ał y do ​ ​ mnie. . . a jak to wszystko jest cudowne i jak chcę wię cej. . .

Jana Szabatina

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (2) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara