AFRYKAŃSKA PUŁAPKA.

18 Moze 2011 Czas podróży: z 18 Kwiecień 2011 na 27 Kwiecień 2011
Reputacja: +91.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Afryka po zeszł orocznym kenijskim safari tak nas zafascynował a, ż e ​ ​ z zaskoczeniem stwierdziliś my, ż e każ da pró ba zaplanowania kolejnej wyprawy niezmiennie prowadzi nas na kontynent afrykań ski. Czy wię c warto się opierać?

Trasa RPA - Zambia - Botswana - Zimbabwe został a zaprojektowana i zorganizowana (jak zawsze perfekcyjnie) z pomocą operatora TravelBox. Lot był zorganizowany przez nas. Po przejś ciu wielu ró ż nych opcji zdecydowaliś my się na nie najtań szy (ale nie najdroż szy), ale najwygodniejszy lot pod wzglę dem poł ą czeń Jekaterynburg - Moskwa - Dubaj - Kapsztad i z powrotem Johannesburg - Dubaj - Moskwa - Jekaterynburg przez Emiraty (z wyją tkiem ramienia Jekaterynburg - Moskwa oczywiś cie). Czas podró ż y „od drzwi do drzwi” 33 godziny w jedną stronę.

Linie Emirates nie zawiodł y (choć Singapur nadal prowadzi w mojej ocenie) i lot był cał kiem komfortowy, zwł aszcza biorą c pod uwagę , ż e na najdł uż szym odcinku samolot był zapeł niony nie wię cej niż w 70%.


AFRYKA POŁ UDNIOWA. Kapsztad. Hotel na nabrzeż u poł udniowego sł oń ca.

Doś ć szybko zał atwiamy wszystkie formalnoś ci graniczne (wiza został a zał atwiona z pomocą touroperatora w Moskwie), dostajemy bagaż , przechodzimy odprawę celną zielonym korytarzem (a czę ś ć przylotó w jest mocno wstrzą ś nię ta) i wpadamy w niezawodne rę ce przewodnika spotkania. 20 minut pó ź niej jesteś my w hotelu.

Niewą tpliwym atutem hotelu Southern Sun Waterfront jest jego lokalizacja. Stamtą d do V&A Waterfront (V&A Waterfront) 10 min. pieszo, a wieczorem moż na skorzystać z bezpł atnego autobusu wahadł owego z hotelu, któ ry kursuje co 30 minut.

Przy zameldowaniu pobierana jest kaucja w wysokoś ci 900 randó w za pokó j (1 USD = 6.6 randó w). Niemą drze daliś my im kartę do przechowywania depozytu. Zostaw depozyt w gotó wce!

Przy obliczaniu pó ź niej był o z nim trochę zamieszania i nadal nie rozumiem, czy wró cił do karty, czy nie.

Wieczorem jeszcze pojechaliś my na V&A Waterfront, ale ponieważ nie był o wystarczają co duż o czasu, aby się zorientować , postanowiliś my zjeś ć kolację w hotelu. Jak się okazał o, ceny są tam takie same jak na nabrzeż u. Potem oczywiś cie zjedliś my kolację w V&A Waterfront. Kolacja ś rednio za 2 od 200 do 500 randó w, w zależ noś ci od pompatycznoś ci restauracji i alkoholu.

Uwielbiał em wina poł udniowoafrykań skie. Wyglą da na to, ż e dostajemy coś zupeł nie bezuż ytecznego.

Kolejny dzień to zwiedzanie miasta i wejś cie na Gó rę Stoł ową . Pogoda był a dla nas prawie ł askawa, gó ra był a otwarta, chmury był y poniż ej szczytu. Na szczycie był o cał kiem fajnie, przeszywają cy wiatr wiał (na pó ł kuli poł udniowej zaczyna się zima), ale zapierają cy dech w piersiach widok na Kapsztad i ocean zrekompensował wszystko.


Wró ciliś my do hotelu na lunch i od razu poszliś my pieszo do V&A Waterfront, zjedliś my obiad z butelką sł ynnego Pinotage (bardzo jasny zapach i raczej cierpki smak) i poszliś my do Akwarium 4 Oceans. Warto go odwiedzić , choć nie jest bardzo duż y, ale jest tam bardzo ciekawa ekspozycja i szykowne akwarium z drapież nikami.

Nastę pnego dnia mamy wielką wycieczkę do Hout Bay z wizytą na wyspie fok, nastę pnie na Przylą dek Dobrej Nadziei i Cape Point, potem na Boulder Beach do pingwinó w i na sam koniec Parku Kirstenbosch (do powiem szczerze, to już w tym dniu zbyteczne, bo nam to za mał o) po prostu już zmę czony i nie ma sił na park).

Pogoda, muszę przyznać , był a paskudna - raczej chł odny i paskudny mż ą cy deszcz. Có ż , przynajmniej do Przylą dka Dobrej Nadziei cał a ciemnoś ć został a zdmuchnię ta i wyszł o sł oń ce.

Duż y minus (no co robić , jak jedzie się w grupie) - wszę dzie jest bardzo mał o czasu! Szczegó lnie mał o 45 min.

do Cape Point, któ ry oferuje wspaniał e widoki na ocean i jest o wiele ciekawszy, jeś li chodzi o spacery w gó rę i w dó ł . Musieliś my pojechać kolejką linową.

Wró ciliś my do hotelu okoł o 17:30, trochę odpoczę liś my i wyruszyliś my na nabrzeż e V&A Waterfront.

O pienią dzach (sama szukał a informacji w Internecie) - po przyjeź dzie wymienili sporo dolaró w w V&A Waterfront, potem albo brali randy w bankomatach, albo pł acili kartą . We wszystkich innych krajach w ogó le nie zawracali sobie gł owy wymianą i wszę dzie pł acili gotó wką (chociaż karty są akceptowane wszę dzie w loż ach).

Uwielbiał em Kapsztad! Miasto jest kosmopolityczne, gdzie mieszają się wszystkie ję zyki i narodowoś ci, gdzie jest jakaś wyją tkowa atmosfera i gdzie po raz drugi w ż yciu pojawił a się myś l, ż e chciał bym tu mieszkać (pierwszy raz w Pradze) . W peł ni przyznaję , ż e moje wraż enie jest bł ę dne, ż e nie da się wycią gną ć wnioskó w po trzydniowym krę ceniu się po centrum turystycznym, wię c niech tak bę dzie… Tak po prostu zapamię tam Kapsztad.

ZAMBIA. LIVINGSTON.

Hotel Zambezi

Lecimy bardzo wcześ nie z Kapsztadu do Livingston z przesiadką w Johannesburgu. Doś ć ponuro mijamy granicę Zambii (jednorazowa wiza 50$) i po 20 minutach. transfer, meldujemy się w Zambezi Sun Hotel, któ ry znajduje się w bezpoś rednim są siedztwie Wodospadó w Wiktorii.


Dostajemy numer z boku wodospadu, a dź wię k ryczą cego w pewnej odległ oś ci odrzutowca nie opuszcza nas ani w dzień , ani w nocy. Z balkonu widzimy wodny dym unoszą cy się wysoko nad wodospadem.

Kiedy zameldujesz się w hotelu, pobierają ró wnież kaucję w wysokoś ci 200 USD, ale nauczono nas już dawać ją w gotó wce.

Hotel jest ogó lnie dobry. Jego ogromną zaletą jest to, ż e do wodospadu moż na dojś ć w zaledwie 3 minuty. a wstę p jest bezpł atny dla goś ci hotelowych. Oznacza to, ż e opró cz pł atnych wycieczek, w każ dej chwili moż esz przyjechać do wodospadu na wł asną rę kę.

Najwię kszym minusem hotelu jest to, ż e dział a on w oparciu o ś niadania, obiadokolacje w formie bufetu i są bardzo drogie (39 USD bez napojó w), mimo ż e wyraź nie nie są warte swojej ceny, a jest po prostu nigdzie indziej do jedzenia. Sł ynne Bomo został o cał kowicie zamknię te.

W pokojach nie ma wody pitnej (a to jedyny taki hotel z tych, w któ rych byliś my na tej wycieczce), trzeba ją kupić za 2$ za mał ą butelkę.

Pierwszego wieczoru rejs katamaranem po rzece Zambezi, rano wycieczka z przewodnikiem do wodospadu. Nastę pnie kilka razy wracaliś my do wodospadu na wł asną rę kę.

Wpł yw wodospadu jest niesamowity! Ż adne historie ani zdję cia nie mogą tego przekazać.

Do wodospadu dotarliś my w okresie najwyż szej wody i widok tej gigantycznej ryczą cej masy spadają cej z wysokoś ci 100 m, nad któ rą nieustannie ś wiecą tę cze, jest szokują cy.

Przewodnik podczas porannej wycieczki dał nam 2 pł aszcze przeciwdeszczowe, ale potem musieliś my jeszcze wysuszyć ubrania, zwł aszcza po przejś ciu sł ynnym mostem, na któ rym nieustannie wylewa się na Was wanna z wodą.


Nastę pnego dnia zdecydowaliś my się przelecieć nad wodospadem helikopterem (140 dolaró w za osobę za 15 minut). Wraż enie z tej wycieczki był o niejednoznaczne. Po pierwsze, kiedy samolot lą duje w Livingston, wodospad jest doskonale widoczny! Po drugie wszystko bardzo zależ y od miejsca w helikopterze i nie ma jak go wybrać , a potem jakie szczę ś cie. Có ż , szkoda tylko 2 godzin spę dzonych z powodu 15-minutowego lotu (wszystko jest zorganizowane w ten sposó b), lepiej był oby, gdybyś my poszli wzdł uż wodospadu. I tak, to też jest drogie!

BOTSWANA. Chobe Marina Lodge.

Nasz transfer do Botswany zaplanowany jest na 10:30, wię c po ś niadaniu przez okoł o godzinę spokojnie spacerujemy nad wodospadem.

Zostajemy zabrani do punktu kontrolnego nad brzegiem Zambezi, szybko mijamy kontrolę graniczną , przeprawiamy się ł odzią , mijamy granicę z Botswaną (wiza dla Rosjan jest bezpł atna) i po 15-20 minutach odprawiamy się w mał y i bardzo przytulny Chobe Marina Lodge. Znajduje się na samym brzegu rzeki i jest otoczony pię knym ogrodem. W loż y jest niewielu goś ci, dlatego moż na odnieś ć wraż enie, ż e liczba personelu przewyż sza liczbę goś ci.

O 15:00 wyruszamy w rejs katamaranem po rzece. Widoki rzeki Zambezi podczas jej najszerszej powodzi są bardzo imponują ce.

Osobliwoś cią Chobe Park jest to, ż e jest domem dla ogromnej populacji sł oni, jest ich kilkadziesią t tysię cy! Pó ź nym popoł udniem wszyscy wychodzą z buszu nad rzekę na drinka. I to naprawdę niezapomniane!

Najpierw widzisz koł yszą ce się gał ę zie krzewó w i drzew, potem pojawia się kolejna grupa sł oni – dosł ownie biegną do rzeki i piją , piją , piją … Wiele mał ych sł oni. Moż esz je oglą dać bez koń ca.

Opró cz sł oni na rzece spotykamy mnó stwo hipopotamó w, krokodyli oraz ró ż norodne gatunki ptakó w.

Nastę pnie mieliś my 3 safari jeepami, któ re są organizowane przez samą loż ę i są wliczone w cenę.

Z najciekawszych obserwowaliś my grupę.3 lwic i 5 mł odych. Zapytał em przewodnika o samce lwó w. Okazuje się , ż e w parku jest ich tylko 2, są brać mi i bardzo trudno ich zobaczyć , ponieważ cią gle poruszają się po terenie, a lwice z mł odymi poruszają się powoli i ł atwiej je zobaczyć . A wszystkie mł ode samce są zabijane przez tatusió w...w ten sposó b.

W parku ż yją niesamowicie pię kne antylopy kudu, któ rych samce mają ogromne spiralne rogi – w Kenii ich nie widzieliś my.


O godzinie 9 robi się już ciepł o i stopniowo zaczynasz zdejmować warstwa po warstwie...W cią gu dnia jest już doś ć gorą co, moż na wybrać się na wieczorne safari w T-shirtach, ale i tak trzeba zabrać kurtki z ty, bo wró cisz ciemno.

Trochę dygresję na temat jedzenia… Wszę dzie jest gotowane z wysoką jakoś cią , choć wybó r nie jest tak duż y, jak w miejscach all inclusive w Turcji i Egipcie. Jest jedna cecha - naczynia nie są nigdzie podpisane, wię c przypadkowo zjadł em krokodyla! Kiedyś na obiedzie spojrzał em na wszystko, co jest oferowane - nie chcę jagnię ciny, nie chcę ryb, ale prawdopodobnie zjadł bym kurczaka! Poł oż ył em go już na talerzu, a potem wydał o mi się , ż e to jakiś dziwny kurczak z wyraź nymi warstwami tł uszczu. Zapytał em pobliskiego kucharza, co to jest, okazał o się , ż e to krokodyl! No i niech bę dzie krokodyl, zwł aszcza, ż e ​ ​ naprawdę smakuje jak kurczak z subtelnym aromatem ryby.

ZIMBABWE. Schronisko na wodzie Metetsi.

Po kolejnym porannym safari w Chobe wyjeż dż amy do Zimbabwe.

Na granicy kupujemy wizę (30$) i ruszamy w stronę prywatnego parku Metetsi. Przy wejś ciu do parku przewodnik przekazuje nas w rę ce straż nika, przesiadamy się do jeepa i za 15 minut dotrzemy do wyją tkowego Metetsi Water Lodge.

Jest to bardzo mał y i bardzo odosobniony domek, któ ry znajduje się na samym brzegu Zambezi i skł ada się z 3 obozó w z 6 bungalowami każ dy. Oznacza to, ż e maksymalna pojemnoś ć loż y to 36 osó b. Dzieci muszą mieć co najmniej 12 lat.

Ideą loż y jest maksymalne zachowanie prywatnoś ci goś ci. Bungalowy, skł adają ce się z sypialni i ogromnej ł azienki (w tym prysznic na ś wież ym powietrzu) ​ ​ znajdują się w dostatecznej odległ oś ci od siebie i są oddzielone gę stą roś linnoś cią , dzię ki czemu panuje poczucie peł nej prywatnoś ci.

Przed każ dym bungalowem znajduje się duż a weranda z leż akami, krzesł ami i stoł em oraz prywatny basen. Każ dy domek ma osobistego bojownika, któ ry speł ni dosł ownie każ de z Twoich pragnień , aż po drapanie po pię cie.


Lunch serwowany jest bezpoś rednio w bungalowie - gdziekolwiek sobie ż yczysz. Kolacja w holu. Wszystkie napoje w cenie! W domku znajduje się zaopatrzony minibar, suszarka do wł osó w, bardzo bogaty zestaw wysokiej jakoś ci kosmetykó w i akcesorió w ł azienkowych, rę czniki plaż owe, szlafroki, ś rodki odstraszają ce komary. W korytarzu wisi absolutnie cudowna rzecz - proca chronią ca przed mał pami i worek kamykó w! Widzą c to oczywiś cie zachichotaliś my, ale okazał o się , ż e ta rzecz jest niezwykle przydatna.

Jak już wspomniał am, lunch serwowany jest bezpoś rednio w domku i serwowany tam, gdzie zaznaczysz. Jednego dnia wygodnie usadowiliś my się w cieniu, otworzyliś my butelkę piwa z min-baru i postanowiliś my spokojnie zjeś ć lunch. A potem zaatakował a nas prawdziwa banda mał p! Nie pozostał o nic innego, jak strzelać z procy.

Ś niadania i kolacje w tej loż y serwowane są w holu każ dego kempingu tuż nad rzeką . Podczas kolacji szef kuchni przychodzi do Pań stwa i ogł asza menu.

Twoim zadaniem jest wybó r dania gł ó wnego spoś ró d kilku proponowanych opcji i napojó w.

Wszystkim ruchom po leś niczó wce po zmroku towarzyszy tylko ochrona. Na wszelki wypadek w szafie jest syrena. I wszystkie te ś rodki są uzasadnione - zwierzę ta swobodnie wę drują po terenie loż y! Mó wił em już o mał pach. Na polanie przed naszym domkiem pasł a się grupa guź có w, krą ż ył y mał e antylopy...W nocy ktoś bardzo duż y chodził po domku i gł oś no westchną ł . Rano na samym brzegu znaleziono duż e ś lady stó p - wyglą da na to, ż e to był bawó ł . I pewnego dnia, wracają c z wieczornego safari, w samej leś niczó wce spotkaliś my sł onia.

Safari w tym parku bardzo ró ż ni się od tych, na któ rych byliś my wcześ niej. A to ze wzglę du na to, ż e okolica jest doś ć gę stym krzewem (krzakiem), wię c bardzo trudno jest zobaczyć zwierzę ta.

Jest ich wiele - wszę dzie są ś lady, obornik, ś cież ki zwierzą t...Ale widać je tylko z doś ć bliskiej odległ oś ci, inaczej krzak wszystko kryje.

Aby uł atwić poszukiwanie zwierzą t, do maski jeepa przymocowane jest specjalne siedzenie, na któ rym siedzi tropiciel. Jego zadaniem jest odnajdywanie zwierzą t, ś ledzenie ich ś cież ki po ś ladach pozostawionych na drodze i poboczu. A w ciemnoś ci zapala reflektor i czę sto sł oń wę drują cy drogą , impale przechodzą ce przez jezdnię , bawoł wyglą dają cy nież yczliwie z krzaka, a nawet po prostu czyjeś oczy pł oną ce w ciemnoś ci, czę sto wpadają mu w wią zkę.


Opró cz jeep safari, Lodge organizuje spacery wzdł uż rzeki, gdzie moż na zobaczyć ró wnież wodopoj sł oni, choć oczywiś cie jest ich wielokrotnie mniej niż w Chobe. Ponadto moż na wybrać się do oddalonego o 40 km Wodospadu Wiktorii i zobaczyć go z Zimbabwe.

Ogó lnie rzecz biorą c, ta loż a z pewnoś cią nie da Ci moż liwoś ci czerpania prawdziwej przyjemnoś ci z obserwacji zwierzą t, a moż e nawet do pewnego stopnia Cię rozczaruje. Ale sama atmosfera samotnoś ci, bardzo szczera goś cinnoś ć i cał kowity spokó j był y bardzo pomocne pod koniec tak bogatej w wydarzenia podró ż y.

Naprawdę był o poczucie, ż e cał y personel loż y czeka na Ciebie, ż e jesteś najdroż szym goś ciem, a wszystko to był o szczere, absolutnie nie pretensjonalne. Kiedy wyszliś my, wszyscy wyszli nas poż egnać , od kierownika obozu po pokojó wkę naszego bungalowu.

Latamy na trasie Wodospady Wiktorii - Johannesburg - Dubaj - Moskwa - Jekaterynburg.

W Wodospadach Wiktorii ż egnamy się z bagaż ami, ponieważ zdobycze cywilizacji nie dotarł y do ​ ​ tego zapomnianego przez Boga miejsca, a wszystko odbywa się rę cznie. Nie pamię tam ile lat temu widział em odrę cznie napisaną kartę pokł adową!

Oczywiś cie przy lą dowaniu kompletny bał agan - duż o podwó jnych siedzeń.

Ku naszemu zaskoczeniu z powodzeniem odbieramy walizkę w Johannesburgu i cieszymy się spę dzaniem czasu mię dzy lotami kupują c pamią tki, któ rych wybó r jest ogromny.

Dł ugi lot był znacznie ł atwiejszy niż się spodziewał em, chociaż na ostatnim poboczu już chciał em wyskoczyć w biegu.

Poró wnanie safari w RPA i Kenii:

- w Kenii sam krajobraz sprawia, ż e ​ ​ safari jest bardziej intensywne, ponieważ jest tu otwarty cał un i ł atwiej jest zobaczyć zwierzę ta;

- w RPA nie ma szans na zobaczenie cał ej wielkiej afrykań skiej pią tki, bo to oni zabili nosoroż ca, a ujrzenie lamparta to wielki sukces;

- w zamknię tym buszu nie spotyka się gepardó w, prawdopodobnie moż na je zobaczyć tylko w Namibii;

- zorganizowanie safari w Kenii, przynajmniej w naszym przypadku, podró ż ują c z tym samym przewodnikiem i w towarzystwie tych samych ludzi, jest to wygodniejsze;

- widowisko wodopoju sł oni w parku Chobe jest niezapomniane, w Kenii tego nie zobaczycie;


- w Kenii nie ma nierealistycznie pię knych kudu i czarnych antylop (o ile się nie mylę nazywa się je sebola);

- spacery wzdł uż rzeki, któ re moż na spotkać w wielu parkach w RPA, szczegó lnie przypadną do gustu mił oś nikom ptakó w i fotografom, gdyż dadzą moż liwoś ć podziwiania przepię knych widokó w i nierealistycznych zachodó w sł oń ca;

- lornetka jest po prostu niezbę dna, bez niej niewiele byś my zobaczyli, bo w wię kszoś ci przypadkó w nie ma moż liwoś ci zbliż enia się do zwierzą t;

- Oczywiś cie na rzece są komary i pomimo tego, ż e w leś niczó wkach są moskitiery i ś rodki, nie należ y lekceważ yć lekó w przeciwmalarycznych.

Efektem naszej podró ż y jest 2000 km trasą , 4 kraje, 7 lotnisk, 9 lotó w i 36 GB zdję ć.

Cał a trasa został a zbudowana specjalnie na safari, wię c faktyczna znajomoś ć krajó w pozostawał a poza zakresem tego programu.

Nie wą tpię nawet, ż e wró cimy do Afryki, bo ta puł apka trzyma nas teraz jeszcze silniej niż wcześ niej.

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (7) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara