|
Autor:
Data zakupu usługi: 29 październik 2011 Pisemny: 08 sierpień 2012 |
|
Biuro podróży: (Moskwa) Typ usługi: пакетный тур, отель, авиаперелёт |
Leciałem z Czelabińska przez biuro podróży RossTour z touroperatorem Pegas Touristik. Początkowo objechałem wycieczkę na sześć nocy, ale w przeciwieństwie do osób, którym dni są odebrane, dali mi jeszcze dwie za darmo (chociaż po rozmowie z doświadczonymi turystami zdałem sobie sprawę, że za sześć nocy w hotelu 4* zapłaciłem dużo Taba). I powiedzieli z góry, chyba dwa tygodnie (może trzy).
Organizacja jako całość była bardzo dobra, lot Czelabińsk - Sharm był na czas, transfer również był w porządku. W drodze z Sharm do Taby Arab, który nas spotkał, zabawiał nas rozmową o lokalnym życiu i polityce, dzięki czemu czas minął niezauważony.
Hotel Holiday Taba, jak wiadomo z recenzji na jego temat, w zakresie wycieczek obsługiwany jest wyłącznie przez Pegasusa, jednak Arabowie tak mnie przestraszyli, że nigdy nie przyszło mi do głowy negocjować z Ahmedem.
Tak, to jest drogie.
Nawiasem mówiąc, organizacja wycieczek do Izraela i Jordanii była w najlepszym wydaniu i chciałbym podziękować znakomitym przewodnikom, gdybym pamiętał ich nazwiska. Karmiony od „nieźle” nad Morzem Martwym do „doskonałego” w Palestynie. W jordańskim hotelu Aqaba Gulf Hotel jedzenie naprawdę nie miało znaczenia, a na herbatę zabrali 5 dolców (!). Ale wypiłem kolejne piwo za kolejne 10 USD w irlandzkim barze „Oxigen” za rogiem i zapomniałem o tym :) Dostałem też na pamiątkę pół dinara reszty.
Ale wyprawa egipska na Górę Mojżesza i do klasztoru św. Katarzyny zawiodła. Miejscowy przewodnik mówił potwornym rosyjskim, próbując krótko opowiedzieć nam o treści Starego Testamentu. Szczególnie pamiętam, jak Bóg stworzył „zvir” (to znaczy zwierzęta). Na górze niedociągnięcia naszego przewodnika nie były wyczuwalne - nie pojechał tam z nami. Jego miejsce zajął chłopiec Beduin (który, nawiasem mówiąc, znacznie lepiej mówił po rosyjsku). Cóż, klasztor...
wszyscy przewodnicy okazali się tą samą osobą i równie elokwentni, więc zgubiłem naszych i po prostu szukałem mojego autobusu.
Kilka „problemów” (wstyd się nawet nazwać problemami, w porównaniu z tym, co tu piszą), pojawiło się podczas lotu powrotnego. Lot był jak zwykle opóźniony, ale udało mi się zjeść obiad w hotelu, w przeciwnym razie gość z Pegaza bał się, że zostaniemy głodni (wymeldowanie było o 18.45, kolacja w hotelu o 19.00, a coś nie ćwicz z obiecanym jedzeniem dla tych, którzy odchodzą).
I też wydawało mi się, że w drodze powrotnej w samolocie nie karmili, ale może zaspałem.