|
Autor:
Data zakupu usługi: 26 luty 2019 Pisemny: 02 wrzesień 2019 |
|
Biuro podróży: (Moskwa) Typ usługi: пакетный тур, экскурсионный тур, отель |
Kiedy wyszliśmy do poczekalni na lotnisku El Prat (Barcelona), nie widzieliśmy obiecanej osoby na spotkanie z napisem „Novovira” / nasze imiona. Na początku nie wpadli w panikę, bo samolot przyleciał 20 minut wcześniej. Po półgodzinnym oczekiwaniu postanowiliśmy nadal dzwonić na łotewski numer. Obiecali, że się dowiedzą i oddzwonią. Po odczekaniu kolejnych 15 minut zadzwonili do siebie ponownie. Powiedziano nam, że przybyliśmy do niewłaściwego terminalu (T1) i że kierownik Władimir i inni przybysze czekali na nas w innym terminalu (T2), chaotycznie i nie dość konsekwentnie wyjaśniali, jak dostać się do drugiego terminala (T2) i wysłaliśmy numer Władimira, do którego dzwoniliśmy. Również chaotycznie i niekonsekwentnie powiedział to samo, a później całkowicie przestał odbierać telefon. Dotarliśmy do kolejnego terminalu, gdzie okazało się, że Włodzimierz już wyjechał i na Aleksandra musieliśmy czekać kolejne 10 minut. Po 15 minutach podszedł Aleksander, poszliśmy z nim do innego pokoju, gdzie zostaliśmy, aby czekać na kolejne przyjazdy.
W rezultacie dotarliśmy do hotelu 2 godziny później, gdy przyjechaliśmy. Otrzymaliśmy następujące odpowiedzi na nasze pytania: „jeśli nikt Cię nie spotka, to tak, musisz zadzwonić i się dowiedzieć”, to jest transfer grupowy”, „jeśli sam nie dotarłeś do innego terminala, to miałbyś poczekać jeszcze godzinę na innych turystów przyjeżdżających później”. Od innych turystów dowiedzieliśmy się później, że bo oni też na kogoś czekali, a przez to nie mieli czasu na zwiedzanie. Aleksander w drodze do hotelu zaoferował kupić przednie fotele w autobusie za 30 euro od osoby Okazało się, że hotel znajduje się 10 km od centrum Barcelony, a jeśli chcemy zrobić dodatkową wycieczkę do „Wioski Hiszpańskiej”, to może rzucić nas tam, ale po pokazie fantazji (o 23:00?) będziemy musieli wracać sami (taksówka lub metro+tramwaj).
Następnego dnia, już w autobusie, przednie siedzenia były oferowane za 20 euro, a słuchawki - za 10 euro od osoby, a przewodnik Larisa ostrzegał wszystkich, aby odłożyć 5 euro w podziękowaniu dla kierowcy. Tylko my byliśmy prawdopodobnie oburzeni, dla Rosjan jest to norma, ale w naszym kraju urząd skarbowy zorganizował proces o coś takiego. Spośród wszystkich 4 hoteli tylko 2 tak naprawdę odpowiadały 4 * (w Walencji i Lloret de Mar). W Madrycie mieliśmy więcej szczęścia niż ci, którzy mieszkali w 3*, bo po kolacji w restauracji mogliśmy dostać się do centrum lub do hotelu na piechotę, ale oni musieli dostać się do ogółu społeczeństwa za swoje pieniądze. transport (kupił bilet autobusowy lub skorzystał z biletu przewodnika na metro, a potem dali jej pieniądze). Wieczór flamenco z drinkiem (nie sangria, kwaśny kompot) wyraźnie nie jest wart swojej ceny (40 euro za osobę). Wycieczka do Escorial i Doliny Poległych kosztuje 70 euro, do Montserrat - 20.
Aż dziwne, że wizyta z przewodnikiem po Muzeum Prado kosztuje 35 euro, choć zwykle wycieczki grupowe są tańsze (dla porównania, jeśli sam kupujesz bilet przez internet, to 15 euro, z osobistym przewodnikiem – 40). Na dodatkowe wycieczki, jak i na wszystko inne, przewodnik nie wystawiał czeków. Dla Rosjan to chyba normalna praktyka, ale w naszym kraju taka akcja może mieć przykre konsekwencje. Sam program jest bardzo bogaty, nie sądziliśmy, że w ogóle nie będzie odpoczynku na morzu. Ze względu na co najmniej jeden dzień odmówili wycieczki do Girony i wizyty w Teatrze Dali. Chociaż byłoby lepiej, gdyby nie było wycieczki do Toledo. Mieliśmy lot powrotny o 17:00, ale transfer na lotnisko był o 10:30, natomiast pokój trzeba było opuścić do 10. Za dodatkowe 30 euro można było opuścić pokój o 14:00, ale kto zabrałby nas na lotnisko?
Ogólnie rzecz biorąc, główne 3 punkty, które psują ogólne wrażenie, to transfer z lotniska do hotelu, lokalizacja hotelu w Barcelonie i dodatkowe opłaty (bez czeków). Przed opuszczeniem hotelu w Madrycie przewodniczka (tak rozumiecie, doświadczona ciotka, pochodząca z Ukrainy, mieszkająca od 17 lat w Hiszpanii) z pełnego nas autobusu ukradła jedną z jej toreb, w której rzekomo znajdowało się 3000 euro „pracy” pieniądze, które zostawiła na przednim siedzeniu i poszła nas przeliczyć. Zdania w tej sprawie były podzielone. Dziwne i niezrozumiałe: albo, jak mówią, w głowie staruszki jest dziura, a złodziej jest kompletnie odmrożony na takie ryzyko (pod autobusem czekał na niego zaparkowany samochód), lub… żałuj 44 osób i zmniejsz więcej ciasta. Mam nadzieję, że nie będzie musiała pracować 3 miesiące za darmo.