Recenzja biura podróży (Moskwa)

Wdzięczność

Autor:
Data zakupu usługi: 01 luty 2013
Pisemny: 10 czerwiec 2013
10.0
Biuro podróży: (Moskwa)
Typ usługi: пакетный тур

Lecieliśmy w lutym na Dominikanę z firmy Aizen i nie mogłem się powstrzymać od napisania tej recenzji. Na początku wszystko szło dobrze. Dotarliśmy do biura na Zabelina 1, odebraliśmy wspaniały hotel zgodnie z opisem w Internecie, wspaniała menadżerka Olga opowiedziała nam wiele ciekawych rzeczy o kraju, zapoznała nas z innymi miejscami i krajami. Wychodząc z gabinetu Aizena poczułem pewną lekkość i przyjemne oczekiwanie na relaks.

Na lotnisko zabrano nas gratis (prezent od biura podróży) Po dotarciu na Dominikanę spotkaliśmy przedstawicieli touroperatora. Swoją drogą – touroperator, kiedyś przeze mnie szanowany – jest bardzo duży i reklamowany. Wsiedliśmy do autobusu i tam zaczęło się najgorsze. Powiedziano nam, że zabierają nas do zupełnie innego hotelu, który tak długo wybieraliśmy. Ale po długim locie nie było już sił na postępowanie, dzieci chciały jeść i spać, a my sami.

Pomyśleliśmy, że wymyślimy to jutro ze świeżym umysłem, a hotel może być dobry. Była godzina 12 w nocy. Przewodnik touroperatora właśnie zaprowadził nas do recepcji i zostawił nas sobie i kierownikowi, a on poszedł dalej. Hotel nie odpowiadał żadnej 5*, czego się spodziewaliśmy, ale w nocy, powtarzam, po prostu chciałem coś zjeść, wziąć prysznic i spać. A oto jesteśmy z dziećmi, 3 i 9 lat, delikatnie mówiąc, nie w najlepszym hotelu na Dominikanie – siedzimy w lobby i łzy napływają nam do oczu. Powiedziano nam, że do godziny 12 następnego dnia nie zostaniemy zakwaterowani w pokoju. Było jasne. Odpoczynek zostaje przerwany.

Nikt nie chciał nas słuchać i udawał, że nie jesteśmy ludźmi, tylko meblami. Dzieci płakały, strasznie chciały jeść i spać. Nie zaoferowano nam ani jedzenia, ani wody, chociaż ten dzień został opłacony i odpowiednio zapewniono również posiłki all inclusive. W pobliżu hotelu nie było sklepu ani kawiarni na świeżym powietrzu. Co robić, już nie wiedzieliśmy.

Ogarnęły nas rozpacz i uraza. Nie mogliśmy się dodzwonić do nikogo z kraju goszczącego i do organizatora wycieczki. Tylko nikt nie odebrał telefonu ani nie odłożył słuchawki!!! Nawet turystyczny numer alarmowy!!! Ukształtowany drań! Dlaczego więc wymyślili te telefony?! I wybraliśmy telefon firmy Aizen. Zadzwoniwszy do dyrektora generalnego Andrieja Fiodorowa, zaczęliśmy się nienawidzić i opowiedzieliśmy o sytuacji. W tym momencie nie mogę sobie nawet wyobrazić, jaka tuba podwinęła mu się uszy z tego, co usłyszał. Przepraszam za bycie tak niegrzecznym. Po drugiej stronie drutu obiecano nam, że rozwiążą nasz problem. To prawda, że ​​tak to zrobią, nie zrozumieliśmy.

Rozmowa telefoniczna nie wróżyła rozwiązania problemu iz wielką udręką czekaliśmy do godziny 8 rano, nocując w lobby na kanapach! Na szczęście udało mi się spać w samolocie.

O 8 rano nastąpiła „zmiana zmianowa” i nadal siedzieliśmy w tej „śmietniku”, a nawet wrzuciliśmy na śniadanie kawałek chleba z masłem. Było jasne, że będziemy musieli spędzić tu pozostałe 12 dni „odpoczynku”, ponieważ kierownik hotelu się nie pojawił i znowu nikt nie odbierał ani nie przerywał połączeń. Raz jednak jakaś dziewczyna podniosła słuchawkę i powiedziała, że ​​nic nie może zrobić i kazała poczekać na przewodnika hotelowego, z którym nie ma połączenia. Mąż był wściekły.

Po południu postanowiliśmy popływać na plaży i zwiedzić teren hotelu. Po udanym ominięciu dwóch, a może nawet trzech ciężarówek jadących autostradą oddzielającą plażę od hotelu, przeszli przez ulicę i znaleźli się na dzikim i opuszczonym wybrzeżu. Wracając do hotelu, znaleźliśmy na miejscu mały basen. Szczerze mówiąc, pogardzaliśmy wchodzeniem w to. Znowu karmienie, kawałek chleba, ale z serem!

Tego samego wieczoru rozległo się pukanie do naszego pokoju.

Otwierając drzwi, przed nami stał młody mężczyzna. Przedstawił się jako CEO Aizena. Nie wiem, co się stało z moją twarzą, ale wyrażało to, delikatnie mówiąc, SZOK. Ze słowami przestań mieszkać na tym śmietniku, zabrał nas z hotelu i przenieśliśmy się do tego samego hotelu, który został przez nas łaskawie wybrany w biurze w Moskwie. Nie wiem, jak udało mu się rozwiązać tę, naszym zdaniem, sytuację nie do rozwiązania, ale jestem gotów postawić pomnik tej osobie za jego życia. Dzięki Andrzeju. Wierzę, że jeśli wszystkie biura podróży będą tak działały, to poziom wypoczynku w naszym kraju znacznie wzrośnie.

Teraz planujemy wakacje w Tajlandii od firmy Aizen. Tym razem wybraliśmy trasę na własną rękę za pośrednictwem ich strony internetowej, która może być zainteresowana www.ayzen.ru Wyrażam moją głęboką wdzięczność menedżerowi Oldze i dyrektorowi generalnemu Fedorovowi Andreyowi.

Swietłana i Cyryl