|
Autor:
Data zakupu usługi: 20 kwiecień 2013 Pisemny: 23 kwiecień 2013 |
|
Biuro podróży: (Petersburg) Typ usługi: экскурсионный тур, отель |
W miniony weekend (19-21 kwietnia 2013) wybraliśmy się z "Wujkiem Nickiem" do Tallina. Od dawna marzyliśmy o tym, żeby tam pojechać, a teraz nadarzyła się szansa. Podróżowaliśmy z sześcioosobową grupą, dwoma małżeństwami oraz mamą i córką. Przed tą podróżą nie wiedziałem nic o „Wujku Nicku”, ale powiedziano nam, że towarzystwo jest dobre. Być może po prostu mieliśmy pecha, ale nie polecam trasy Tallinn-Rakvere firmy Uncle Nick. Wszystko zaczęło się przed wyjazdem, kiedy powiedziano nam, że nasza sześcioosobowa firma nie zmieści się do hotelu, w którym wszyscy będziemy mieszkać, i dlatego przeniesiono nas do innego hotelu, podobno jeszcze lepszego i droższego (i to nawet nie wzięliby od nas dodatkowych pieniędzy ). Nie podobało mi się to od razu. Ale nie o tym teraz, w hotelu zatrzymamy się później. Obiecano nam duży wygodny autobus, dostaliśmy ulepszony minibus, a to dlatego, że było nas za mało. Tak, dowiedzieliśmy się o północy, kiedy musieliśmy wyjechać.
W ogóle dokładnie o północy powóz zamienił się w dynię… Strasznie niewygodnie było siedzieć… Ale potem wszyscy się zebraliśmy, policzono, sprawdzono nasze wizy i ruszyliśmy. Przewodniczka opowiedziała nam na bieżąco, przy okazji nie mogę o niej powiedzieć nic złego, z zainteresowaniem opowiedziała nam informacje, które wcześniej przeczytaliśmy w Internecie. W związku z tym po raz kolejny upewniliśmy się, że nie powinieneś mieć do czynienia z biurami podróży. Wróćmy do drogi i naszego „wygodnego” autobusu. Nie wiem kiedy ostatnio przebudowywano zawieszenie, ale każda dziura na drodze była bardzo mocno odczuwalna, chorym nie było łatwo, bo po prostu nie było gdzie ruszyć do przodu. Fraza przewodnika „Spróbuj spać” wraz z tym drżeniem została odebrana jako sarkazm. Droga nie była łatwa, nawet nie wiem jak długo jechaliśmy do granicy, bo jak tylko udało nam się zasnąć, byliśmy tak wstrząśnięci, że się obudziliśmy.
Nocą dość szybko przekroczyliśmy granicę. W dutiku przewodnik powiedział, żeby nie kupować Vanny Tallinn, bo tam jest droższa i podróbka, tam kosztowała około pięciu euro, zaufaliśmy przewodnikowi i nie wzięliśmy (o tym później). Bardzo podobało mi się, że Estończycy nie wyrzucają wszystkich z autobusu. Byliśmy w Tallinie około szóstej rano czasu lokalnego, mocno padało. Najpierw oprowadzili nas autobusem, przejechaliśmy prawie całe miasto, zatrzymaliśmy się przy zabytkach, wyszliśmy na chwilę, a potem szybko wróciliśmy do autobusu, bo było zimno i mokro. Gdzieś o wpół do ósmej podjechaliśmy do starego miasta i wybraliśmy się na pieszą wycieczkę, do tego czasu przestało padać i pogoda zaczęła się poprawiać.
Chodziliśmy po mieście, rozweseliło nas to, wycieczka była ciekawa, ale przewodniczka co jakiś czas reklamowała nam miejsca, z którymi najwyraźniej mają jakiś szczególny związek, skoro dała nam kilka zniżek do tych lokali. Wycieczka odbyła się około dwunastej i mieliśmy około dwóch godzin na zameldowanie się w hotelu. Chętnie spędziliśmy je na spacerze po starym mieście, ale czas się zameldować, jako pierwsi zabrano nas do hotelu, bo było bardzo blisko (jak się później okazało były 4 gwiazdki, reszta mieszkała w pierwszej trójce). Ale jak się okazało, gwiazdki nic nie znaczą... Mieliśmy więc trzy pokoje dwuosobowe, dwa gotowe, jeden jeszcze nie posprzątany, kazano nam czekać pół godziny. W tym czasie poszliśmy do tych pokoi, które już tam były, bo naprawdę chcieliśmy trochę odpocząć. W zasadzie pokój nie był zły, łóżka są wygodne, co jest ważne dla zmęczonych drogą.
Jedna rzecz, okno, które było w pokoju, znajdowało się w centralnym holu hotelu, przez co było niezwykłe oświetlenie. Teraz o numerze, który nie był gotowy. Pół godziny później poszliśmy sprawdzić, ale pokój nie był sprzątany. Po kolejnych 15 minutach poszliśmy do resepcji i zapytaliśmy, kiedy powiedziano nam kolejne 10 minut, ale po 10, 20, 30 minutach pokój nie był gotowy, już postanowiliśmy po prostu iść na spacer ... przed wyjściem, my poszedłem ponownie zapytać administratora do kogo zadzwoniłem i dali nam inny pokój ... ten został usunięty i miał wspaniały widok na port i Oleviste. Generalnie czekanie na pokój zajęło 1,5 godziny, odnieśliśmy wrażenie, że Rosjanie po prostu nie lubią, skoro od razu osiedlili się z Finami. A nawet o nowym pokoju, jak się później okazało, gdy przyjechaliśmy wieczorem, pod oknami był klub nocny i nawet przy zamkniętych oknach słychać było muzykę i basy, ale w tym momencie nie obchodziło nas to.
Tutaj napiszę przewodnik minusowy pod kątem tego, że nawet nie sprawdziła, czy dali nam pokój, czy się zadomowili, czy nie, po prostu wyszła i spotkaliśmy się z nią rano. Teraz, jeśli chodzi o śniadanie, Hotel Metropol ma bardzo małą restaurację, tłum ludzi, linię do dystrybucji. Samo śniadanie było standardowe i nie różniło się od śniadań w innych małych hotelach. Następnie udaliśmy się do monopolowego, gdzie, jak powiedział nasz przewodnik, Vanna Tallinn możemy kupić taniej i tu niespodzianka zamiast pięciu aż siedmiu euro (ale chyba realna) i tak przy okazji wódka Finlandia była sprzedany za 11 euro w dutiku, a kosztował aż 17 euro (poczuj różnicę), przy okazji były butelki prezentowe Vanna Tallinn w pięknej torebce w deutiku, ale w sklepie takich butelek nie było , ale było dużo likierów w plastikowych butelkach za 3-4 euro. Ogólnie zdecyduj sam.
Teraz o Rekvere wycieczka nie była zła, ale moim zdaniem nadal koncentruje się na dzieciach, a teraz nie chodzi o wycieczki, ale o jedzenie, nasze wspaniałe biuro podróży w ogóle nie dbało o to, aby ludzie chcieli jeść, jest tawerna w samym Rakvere, ale tam była grupa, w której zajmowali się wyżywieniem ludzi, a nam kazano iść do kawiarni naprzeciwko, była kuchnia chińska (zgadzam się na amatora plus angielskie menu), a teraz gotują to wszystko przez 40-50 minut, żebyśmy nie musieli nic jeść... Ruszyliśmy w kierunku Narwy i staliśmy na granicy przez około cztery godziny, a teraz najciekawsze jest to, że minęliśmy ją około dziewiątej wieczorem, tak jak ten… więc polecam zorganizować sobie wycieczkę do Tallina na własną rękę, jeździć zwykłymi autobusami, bo to one przejeżdżają pierwsi, a autobusy są duże, a nie minibusy… To zależy od Was, ale Nie polecam kontaktować się z "Wujem Nickiem".