Półdzikie wakacje to hotel Atlanta-4 * (Alanya) Turcja

Pisemny: 3 sierpień 2012
Czas podróży: 1 — 7 lipiec 2012
Ocena hotelu:
5.0
od 10
Oceny hoteli według kryteriów:
Hotel otrzymał już.4 gwiazdki. Witają nas zardzewiał e litery na pó ł okrą gł ym baldachimie hotelu, a takż e skrzypią ce drzwi w stokrotki. Hotel ma kształ t bumerangu, któ rego wewnę trzna strona skierowana jest w stronę Morza Ś ró dziemnego, poł oż onego na skale. Wszystkie pokoje hotelowe wychodzą na morze z balkonami. Wstaje wcześ nie, o godzinie 5-6, sł oń ce pojawia się niespodziewanie o godzinie 10, a takż e niespodziewanie opuszcza nas po obiedzie o godzinie 8. O zachodzie sł oń ca morze staje się biał e. Plaż a jest po obu stronach oddzielona skał ami, w mał ej zatoczce, od hotelu do morza okoł o 2 minut spacerem. Ś niadanie: kawa, kieł baski, jajka; ser, ser feta, szynka w plastrach, arbuz (raz był tylko cukier, w inne dni podobno odmiany paszowe), kucharz zawsze pilnuje, aby ludzie z Rosji (tylko oni byli tam podczas naszego pobytu) prawidł owo nakryli stó ł . Jadł am tam pomidory i ogó rki, z jakiegoś powodu są tam smaczniejsze niż tak zwane „nasze”. Ogł oszenie (odrę cznie napisane po rosyjsku), ż e jedzenie nie moż e być noszone po hotelu i do pokoi, nie powstrzymał o naszych ludzi. Kieł basy nie nosili, ale czę sto zabierali ze sobą owoce. Napoje (dwie szklanki w jednej rę ce, któ rych też nie dał o się wyją ć z baru, jak gł osi odrę czna reklama) w godzinach od 22 do 22 wnoszone był y bezpł atnie w rogach: na taras „nad przepaś cią ”, na taras. plaż a, na basen itp. itd. Sprawiał o to wraż enie, ż e nie obcią ż amy kierownictwa hotelu - a oni nas. Obiad: pierwsza - zupa, moż na zjeś ć jedną lub dwie ł yż ki, druga to kurczak, ryba, klopsiki, faszerowana papryka (nie smakował a), makaron, ryż , pieczone ziemniaki. Sał atki są ró ż ne, a nawet oliwkowe (jakoś kwaś ne), lubił em okrą gł ą trawę (jak nasza kwaś na) w kefirze, koperek w kefirze. Opró cz smaż onych bakł aż anó w, marchewki po koreań sku, czegoś jeszcze palą cego się jak adż yka, ś wież o kiszonych ogó rkó w w kefirze i garś ci wszystkiego posiekanego, startego i zmiksowanego razem. Od sł odkiego tylko cukru. Deser nie jest zbyt sł odki. Rano do wyboru są trzy rodzaje dż emu i pł ynna czekolada. Na obiad: to samo tylko bez zupy i deseru. Na popoł udniową przeką skę tylko herbata z cukrem i herbatniki. Z rozrywki: ktoś nawet pró bował grać w tenisa stoł owego, w przeciwnym razie w zasadzie przyjechał nad morze - dostał to. Mó j nawet znalazł maskę i poszedł nad morze szukać ł awic ryb, codziennie nie bez powodu znajdował rybakó w na skał ach, a takż e znalazł gdzieś biegną cą fajkę . Lubił em chodzić po kamykach i polerować stopy. Dla ś wietnej rozrywki trzeciego dnia wakacji udaliś my się autostradą w kierunku Makhmutlyar, na duż ą plaż ę , gdzie każ dy hotel miał swoje terytorium i wł asne leż aki i parasole o ró ż nych kształ tach. Tam zamó wiliś my spadochron i na nim zostaliś my przecią gnię ci przez morze do naszego hotelu iz powrotem. To wcale nie był o straszne. Z lotu ptaka znaleź liś my wię cej hoteli za naszym hotelem i tę samą odosobnioną plaż ę , wię c nasz hotel nie był ostatni. Z fauny: na duż ej plaż y na wpó ł martwa i pł aska ryba trochę mniejsza od palmy zł apał a mnie w rę ce, ale szkoda był o ją torturować i nie odważ ył am się jej zabrać ze sobą , ptaki, czasem tylko stada wró bli, ś wiergotał y niewidoczne nigdzie ś wierszcze - prawdopodobnie cykady. Potem znalazł em tę cykadę w korytarzu hotelu za zasł oną okienną , ale też nie odważ ył em się wzią ć jej na drę czenie i wypuś cić przez okno. Potem znowu zobaczył a ją na swoim balkonie, pró bują cą wystartować , ale już się tym nie zajmował a, bo wracali do domu. Z flory: banany to krzaki z zielonymi bananami, jakaś peł zają ca trawa roś nie tuż mię dzy kamykami, fikusy stoją z rozł oż ystymi drzewami, jak nasze wierzby, krzaki z figami torturowane ich bezczelną wiosną na moich oczach - mam doś ć jedzenia . Przyjechaliś my - był o wielu wczasowiczó w, wyjechaliś my - stoliki był y w poł owie puste. Dwoje dzieci biegł o za sobą z wesoł ym piskiem. Nowo przybył e mł ode pary już uczcił y swó j przyjazd napojami i nocną jazdą na nartach z suchej zjeż dż alni na basen. W tym samym czasie jeden za ramiona pchał drugiego i skakał za nim. Rozpoczę ł a się "Veselukha".
Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał