Brilliant MSC Splendida czyli Rejs z Morza Śródziemnego na Atlantyk iz powrotem Część 6
Cią g dalszy. Zacznij tutaj:
6. Morze i przyję cie kapitana. Casablanca.
Z Barcelony pł yniemy wzdł uż Morza Ś ró dziemnego do Cieś niny Gibraltarskiej, na otwartych pokł adach robi się coraz cieplej (w Genui był o -10 stopni, na morzu 17 stopni). Sł oń ce już się piecze. Rano ludzie wychodzą na leż aki, jest wiele basenó w. Osoby z dzieć mi chodzą na kryty basen,
jesteś my na rufie i na gó rze do solarium na pokł adzie sł onecznym(pokł ad 18), dzieci nie mają tam wstę pu, jest duż o leż akó w, są też wiklinowe „kosze” z materace, gdzie jest doś ć przytulnie, jest jacuzzi, a do pobliskiego basenu i baru na 15. pokł adzie.
A odpoczynek fok zaczą ł się od przerw na ż ucie z napojami, któ re mieliś my. W przeciwień stwie do zeszł ego roku, na pokł adzie American Voyager nie ma specjalnej rozrywki lub jest poza sezonem, a przynajmniej tak jest zwyczajowo na tym statku. Z gł oś nikó w gra muzyka, w barach są lody i napoje, ale nic wię cej. Wielu się opala, ktoś czyta, ktoś drzemie, na pokł adzie natomiast zorganizowali siatkó wkę . Dzień mija w takim lenistwie, ale wieczorem wszyscy jesteś my zaproszeni na Koktajl Kapitań ski, któ ry odbę dzie się we wszystkich barach na trzech pokł adach statku. Ubió r jest poż ą dany, ale w barach widział em ludzi w tenisó wkach i dż insach
Bardzo pię kny pokó j, po lewej stronie znajduje się wazon z fontanną
Widać , ż e ludzie są ubrani demokratycznie
, nie był oby to dozwolone w przypadku Amerykanina (brak szacunku dla kapitana! ), tutaj jest bardziej demokratycznie. Koktajl odbywał się od 17:00 do 18:00, ludzie w wię kszoś ci byli pię knie ubrani, kelnerzy nieś li szampana, 2 rodzaje koktajli z martini, moż na był o zrobić sobie zdję cie z kapitanem. Ś wią teczna, elegancka. Po obiedzie w teatrze był a znajomoś ć z kapitanem i oficerami statku, dobry koncert.
W teatrze kapitan wita goś ci (spacer po ś rodku) mał y> p>
Nastę pnie znowu wakacje na statku (kasyna, bary, dyskoteki). Te dział ania są na pokł adzie przez cał y rejs. Każ dy znajdzie swoją rozrywkę . Jest nawet pokó j gier, w któ rym gromadzą się mił oś nicy gier karcianych.
Nie mogę powiedzieć , kiedy wypł ynę liś my na Atlantyk, ale kiedy rano wyszedł em na pokł ad, zbliż aliś my się do portu Casablanca.
Ciekawe - rano nagle na cał ym statku zaczę ł a się silna wibracja, zaniepokojona ż ona pyta, co to jest, có ż , ż artuję : „Nie wiem, ale na wszelki wypadek szykuj się do pł ywania ! ”. Wyszedł em popatrzeć , okazuje się - statek cumuje bokiem, a boczne ś ruby pracują . Wszedł em do kabiny, aby ostrzec, ż e rejs został odwoł any, a ona poważ nie trzymał a w rę kach kamizelkę ratunkową . Przez tyle lat ż ycia mał ż eń skiego nie był a przyzwyczajona do moich ż artó w!
Impresje Casablanki rozpoczę ł y się od nabrzeż a portu towarowego, gdzie zacumował nasz przystojny statek, gdzie leż ał y zwoje drutu, przekrojowy metal, zwoje blachy stalowej. W ką cie stał o kilka autobusó w i kilkanaś cie taksó wek. A najfajniejsza rzecz, po drugiej stronie molo, jakiś statek był zał adowany zł omem. Warkot jest tego wart! Niesamowity parking! Nie planował am specjalnie spacerować po tym mieś cie, jakoś ostatnio w Egipcie jadł am trochę arabskiego smaku, ale pomyś lał am o spacerze wzdł uż nabrzeż a do meczetu i skosztowaniu wody Oceanu Atlantyckiego. Widzą c rzeczywistoś ć , pragnienie zaczę ł o zanikać . Nie planowaliś my wycieczek statkiem - jest to Marrakesz - 125 euro/os. , Rabat -121 euro/os. Nie był o transferó w na nasyp, taksó wki zepsuł y cenę - 200 euro za samochó d. Kró tko mó wią c, nasza firma się rozpadł a, czterech pozostał o na statku, aby się opalać , pł ywać i relaksować aż do koktajlu Kapitana, dwó ch poszł o na piechotę , aby zbadać przestrzenie Casablanki. Na Sandku fajnie, sł oń ce już dobrze ł apie skó rę , spokojnie, wygodnie, woda w jacuzzi 35-40 stopni, w basenie mniej, ale też dobrze, to chł odzi. Uspokoił em się myś lą c, ż e w basenie jest woda zaburtowa, a to też jest Atlantyk. Meczet jest doskonale widoczny ze statku. Fale Oceanu Atlantyckiego, raczej falują ce, rozbijają się o skał y.
Port w Casablance, meczet w oddali
Gdzieś po poł udniu pojawiają się nasi wę drowcy, powiedzieli, ż e doś ć dobrze szli po terenie portu towarowego, prawie wró cili, bo wiatr zgasił jaką ś chemię , ale przy wyjś ciu z portu targowali się taksó wką (70 euro) i pojechaliś my wzdł uż zabytkó w Casablanki. Mieli szczę ś cie, ż e kierowca mó wił trochę po angielsku i sł uż ył jako tł umacz i przewodnik. Na starym mieś cie kupiliś my przyprawy i kawę , pamią tki, pojechaliś my wzdł uż Bulwaru do meczetu (jest najwię kszy na ś wiecie), nie odważ yliś my się wejś ć na Ocean Atlantycki (fale) i wró ciliś my. Ich CV - z tego spaceru moż na był o zrezygnować , zwł aszcza gdy zobaczyli, jak sybarytujemy (mieliś my to ! ! ). Tak przy okazji, a wielu Ukraiń có w nie mogł o zejś ć ze statku, bo myś leli, ż e w Maroku, podobnie jak w Egipcie, wbiją pieczą tkę przy wyjś ciu, a potem potrzebowali wizy z konsulatu. Widział em, jak nasz na trapie wywoł ał skandal. Tak miną ł dł ugi dzień w Casablance. Szkoda, ż e nie mieliś my wystarczają co duż o czasu w Barcelonie