Całość porośnięta zielenią… czyli Sri Lanka – kraj nieprzestraszonych wiewiórek

25 Listopad 2013 Czas podróży: z 05 Listopad 2013 na 15 Listopad 2013
Reputacja: +15097.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Jak ś piewa Potap - "Jestem letnim kochankiem, jestem letnim kochankiem, jestem letnim narkomanem". To o mnie. Jeszcze przed koń cem wrześ nia marzył em o lecie. A gdzie moż emy to znaleź ć ? W Egipcie jest trochę gł upio i chcę czegoś nowego, nie chcę jechać do Emirató w, nie chcę jechać do Tajlandii. Sri Lanka czy Goa? Goa czy Sri Lanka? Ponieważ chcę wię cej natury i mniej imprezowania, wybieram Sri Lankę , choć jest nieco droż ej. Dokł adam cał ą dostę pną gotó wkę , pluję na zł e perspektywy jej rychł ego odnowienia i biegnę do TA. Wcześ niej oczywiś cie sama już o wszystkim myś lał am, nie był o ze mną kł opotó w, dlatego jako przypadkowy klient dali mi aż.7% rabatu. Oczywiś cie wybrał em najtań szą opcję w tamtym czasie – firmę News Travel, czyli hotel Lanka Supercorals 2*+ w Hikkaduwie. To po prostu ś mieszne wzię cie takiego lotu na 7 nocy, musiał em się wysilić , ale ż eby wzią ć.10, no có ż , wedł ug naocznych ś wiadkó w okazał o się , ż e taniej był o wzią ć HB niż zjeś ć obiad w kawiarni.

A ta przyjemnoś ć kosztował a amerykań skie pienią dze z 1925 roku dla dwojga, nie liczą c rabató w.


Rano sł ucham radia, szykują c się do pracy. Tam czasami takie perł y się rozdają . Mam wraż enie, ż e jestem szpiegowana. W przeciwnym razie, ską d wiedzą o mnie wszystko? Niedawno usł yszał em: „Nie wydawaj pienię dzy na ubrania, wydawaj je na podró ż e. Jaka to ró ż nica, ile lat mają moje tenisó wki, jeś li chodzę w nich po Paryż u. Có ż , chodzi o mnie. Nie obchodzi mnie, ż e futro wkró tce doroś nie. Mimo to prawie nigdy go nie noszę . Wolę iś ć tam, gdzie nie jest to potrzebne. Moje ulubione ubrania to stroje ką pielowe. Nie ż al mi pienię dzy za to, có ż , tylko jeś li nie kosztuje jak futro.

Lub ten:

- Czy mó wi po angielsku?

- Jeś li!

Tu znowu chodzi o mnie. Przez cał ą mł odoś ć uczył em się niemieckiego (cał kiem pomyś lnie), ale bez komunikacji na ż ywo ró wnie skutecznie zapomniał em. Oczywiś cie znam kilkadziesią t sł ó w po angielsku, ale w kluczowym momencie mogę zapomnieć , pomylić „ale” z „albo”.

Na każ dą wycieczkę noszę ze sobą rozmó wki, czasami nawet je otwieram, ale bardzo szybko zamykam. Moja có rka koń czy w tym roku ję zyk obcy, dorabia jako korepetytor. Wię c co? Mam dwie wyż sze uczelnie i studia podyplomowe - có ż , ile moż na się uczyć - jestem zmę czona! Có ż , z takim bagaż em wiedzy zebrał em się w kraju, w któ rym po rosyjsku nawet nie da się skopać tył ka. Ale muskularnoś ć się nie liczy, uczył się francuskiego iw ogó le jest był ym nieudacznikiem.

Có ż , wczesna rezerwacja jest ś wietna. Dał em pienią dze pó ki są , a ty siedzisz w oczekiwaniu. Wycieczkę kupił em z sześ ciotygodniowym wyprzedzeniem. Potem codziennie zaglą dał em na stronę News Travel. I co chcę ci powiedzieć . Prawie do koń ca w samolocie był y puste miejsca. Dwa lub dwa i pó ł tygodnia przed wyjazdem wycieczka do naszego hotelu zaczę ł a kosztować dwieś cie wię cej. Ale w cią gu pię ciu dni pojawił a się wycieczka o dwieś cie tań sza, choć do innego hotelu w Hikkaduwa. Nie mogę powiedzieć na pewno, ale był o mał o prawdopodobne, ż eby był gorszy od naszego.


Morze jest tam najlepsze. To jest pytanie, któ re jest lepsze - wczesna rezerwacja czy wycieczki w ostatniej chwili. I wszystko był oby dobrze, ale przez trzy tygodnie zaczę ł y się poważ ne problemy z ukochaną osobą . Pobiegł em do agencji w celu ewentualnego zastę pstwa dla jego có rki (już miał em taki ż art podczas mojej pierwszej podró ż y do Egiptu - jakieś deja vu). Zadzwoniliś my do News Travel - powiedzieli - 50 dolcó w w porzą dku, a termin upł ywa tydzień przed wyjazdem). Niech Bó g mu bł ogosł awi pię ć dziesią t dolaró w, ale tydzień to za wcześ nie, w każ dej chwili wszystko moż e się zmienić . Kró tko mó wią c, przez cał y ten czas był em solidnym kł ę bkiem nerwó w. Na tydzień przed wyjazdem trzeba był o zdecydować , kto jedzie. Kochanie powiedział , ż e nadal jedzie. Sytuacja zmieniał a się kilka razy w tym tygodniu. Już na wszystko napluł em, postanowił em dla siebie, ż e pojadę w ostatecznoś ci sam (ale to straszne! ). Potem okazał o się , ż e nie mogę jechać . Generalnie ta wczesna rezerwacja kosztował a mnie duż o nerwó w i siwych wł osó w. Ale wszystko, dzię ki Bogu, się udał o. Wygraliś my i jedziemy razem.

Wyjazd z Doniecka. Ponieważ zaró wno wyjazd, jak i przyjazd są w cią gu dnia, zdecydowaliś my się pojechać wł asnym samochodem (z Mariupola). Na szczę ś cie parking na lotnisku jest bezpł atny. Lot jest o 12.40, z jakiegoś powodu nie dwie, ale trzy godziny wcześ niej. Przejedź.120 km. Wyjechaliś my o 7.30 Na torze był a taka mgł a! Wzrok kierowcy nie jest przeznaczony dla Armii Czerwonej. To był o bardzo przeraż ają ce, ró wnież dlatego, ż e lot moż na był o odwoł ać (przeł oż yć ), tak jak to był o już kilka dni temu (sł yszał em to w radiu). Bliż ej Doniecka mgł a się rozwiał a, ale potem zaczę ł y się kolejne kł opoty - korki. AAAA! Nigdy nie chciał bym mieszkać w duż ym mieś cie. Poś wię ć tyle czasu i nerwó w, aby się gdzieś dostać ! Dotarcie na lotnisko w mieś cie zaję ł o nam dokł adnie godzinę . Ale przybyli na czas. Przed wyjazdem dł ugo kł ó ciliś my się o kurtki. Nalegał em, ż eby zostawić je w samochodzie, a kochanie zapewnił o mnie, ż e na lotnisku powinien być dą b, któ ry ogrzał by takiego kolosa za parę lotó w dziennie. Wygrał em i zostawiliś my kurtki, pozostają c w lekkich swetrach.

Nawiasem mó wią c, na ulicy był o stosunkowo ciepł o - ponad +10. Począ tkowo po przeczytaniu horroró w o tym, jak na tej trasie gubi się bagaż , chciał em zabrać do bagaż u podrę cznego jedynie mał ą (zaledwie 55x40x20) walizkę . Ale potem pomyś lał em, gdzie poł oż ę wszystkie ś mieci, któ re kupię ? W rezultacie zabrali walizkę , w któ rej umieś cili najcenniejszą rzecz - kostiumy ką pielowe, klapki i kilka koszulek i szortó w, duż ą torbę (w poł owie pustą ) z wszelkiego rodzaju bzdurami (parasol, rozmó wki, krem ​ ​ z filtrem itp. . ) i worek z kanapkami. W poł owie pustą torbę oddano do bagaż u, a walizkę i butiki zabrano ze sobą . Przeszliś my rejestrację , bilety został y wydane od razu na oba samoloty, ale jeś li w pierwszym lecimy niedaleko, to do Kolombo - w ró ż ne zakamarki samolotu. Cholera co. Dobra, wymyś lmy coś . Wchodzimy do strefy wolnocł owej. Okazał o się , ż e miał em rację . Był o tam tak ciepł o!

Począ tkowo nie chciał em pić w samolocie. Wł aś ciwie nie chciał em pić .


Taki trudny lot, nie mogę znieś ć bezsennych nocy, a moje zdrowie zaczyna się koń czyć . Ale gdy tylko dostał em się do dutika, wiatr zdmuchną ł wszystkie moje dobre intencje. Jest tyle pysznych rzeczy! Po wcześ niejszym zakupie perfum dla mojej có rki na jej zamó wienie wybieramy, z czym bę dziemy pić kanapki w samolocie. Na tle zwykł ej whisky tym razem z jakiegoś powodu się popisał am i zdecydował am się na koniak. Zapakowali perfumy przy kasie, ale spytali o koniak: „Spakuj? " Teraz! Pł acę w hrywnach, podobno po kursie Banku Narodowego, ale pó ź niej okazał o się , ż e dziewczyny zaokrą glają się do jedenastu, ale có ż , każ dy chce ż yć . To i tak taniej niż w kantorze, a co się stanie z hrywną podczas naszej nieobecnoś ci - tylko Bó g wie. Oszczę dź my pienią dze. Wyjeż dż amy z Dutika, a czasu jest jeszcze mnó stwo. W naszych poprzednich podró ż ach cią gle się spó ź nialiś my i zaraz po zakoń czeniu cyklu ł adowaliś my się do samolotu.

Kiedyś nawet pobiegli, ż eby do nas zadzwonić - wszyscy byli już zanurzeni. Tym razem jest inaczej. A potem widzimy, ż e dziewczyny, któ re wyszł y przed nami z butelką szampana, są takie przytulne w bufecie, o któ rym nawet nie podejrzewał am. Có ż , co jesteś my gorsi? Zostawiam ukochaną pilnują cą stolika, wracam, wyjmuję z lodó wki butelkę krymskiego bruta z kolekcji i idę do kasjera. Kasjer nie pyta już , czy się pakować . I wtedy pojawia się pytanie - z czego bę dziemy pić ? Te dwie dziewczyny był y mą dre, zał atwione z gó ry, ale nie miał am innego wyjś cia, jak podejś ć do barmanek. Mieli na stanie plastikowe kubki, ale po 5 hrywien każ dy. Jednakż e! Dobra, chodź my. Siedzimy, cieszymy się ż yciem, dzwonimy do przyjació ł . Nikomu z gó ry nic nie powiedzieliś my (i to z moją cheł pliwoś cią ). Wł aś nie w tych okolicznoś ciach bał em się to zepsuć .

A był o tak ciepł o, ż e zdję liś my swetry, a nawet przebraliś my się w klapki (a nie jesteś my sami). A potem sł yszymy znajomy gł os: „Cholera, kiedy pracujesz? ”. Odwracamy się . Ha! Okazuje się , ż e to jeden z naszych znajomych, któ ry leci do Moskwy (tam pracuje). Dom jest niezwykle rzadki. Jego okrzyk był spowodowany tym, ż e ostatni raz spotkaliś my się z nim w maju w podobnych okolicznoś ciach. Poleciał do Moskwy do pracy, a my polecieliś my na odpoczynek do Turcji. Każ demu wł asnemu, jak mó wią . Są takie zbiegi okolicznoś ci!

Na przyjemną rozmowę przy szampanie czas szybko miną ł . Szliś my wzdł uż rę kawa do samolotu (no, przynajmniej nie w autobusie - jest w klapkach). „Allah Akbar” brzmiał z gł oś nikó w trochę napię ty, ale szybko zorientował się , ż e to tylko modlitwa (nawiasem mó wią c, Arabowie dobrze to wymyś lili, przed lotem wcale nie był o to zbyteczne). Wystartowali. Pij, jedz, pij, jedz. A potem… dostał em zatrucia pokarmowego. Nie sł uchał em gł osu rozsą dku.


Albo coś był o nie tak z koniakiem (Camus VS, ale w plastiku), albo rzeczywiś cie zdrowie już jest do piekł a. Kró tko mó wią c, czuł em się tak ź le, ż e myś lał em, ż e moje serce się zatrzyma. W Szardż y był o dobrze, ciepł o. Ale szczę ś cie trwał o, dopó ki nie weszliś my do budynku lotniska. Tylko lodowiec! A po co pytasz? Nie ma gdzie umieś cić prą du? Szedł em wzdł uż Galimenko Dutyk. Ale nawiasem mó wią c, woda jest tam znacznie tań sza niż w Doniecku - i to był a jedyna rzecz, któ rej potrzebował em w tym momencie. Odwiedził em miejscową toaletę - jest jeszcze miejsce na modlitwę - super! Wpadliś my do nastę pnego samolotu, jak już pisał em, w ró ż nych miejscach. To prawda, ż e ​ ​ po chwili moja droga zabrał a mnie do siebie. Jakimś cudem wylą dowaliś my z 3 miejscami - są siedzi gdzieś zniknę li, a ja korzystają c z okazji zmostkował em i zmostkował em na dwó ch krzesł ach, pró bował em spać - nic się nie stał o. A ja do bani! A potem zaczę li dostarczać pł atny havchik. Pachniał o jak coś boskiego!

Powiedział bym, ż e woł owina duszona w warzywach, czy coś . Generalnie brutalnie chciał em nie jeś ć , ale jeś ć . Poza tym wcią ż mieliś my kieł basę i ser, ale nawet myś l o nich był a dla mnie obrzydliwa. Wezwano stewardessę . Okazał o się , ż e nie mają prawie nic z menu (albo już nie istnieją ). Musiał am zamó wić burgera z warzywami i dwoma malutkimi sokami. Burger był brutalnie ostry, sok bez smaku. I zapł aciliś my za to gó wno, jakieś.8 dolcó w. Wymianę wydano w arabskich tugrikach. A czym one do diabł a są dla mnie?

Przybył do Kolombo. Nadal powoli umieram. Minę li nawet Dutika, nie patrzą c. Otrzymany bagaż - niech Bó g bł ogosł awi - nie zgubiony. A bilet z biletem bagaż owym wrzucił em do samolotu. I broń Boż e! Udał o się . A w bagaż u - woda! Wypił em to wszystko. Moją uwagę przykuł o jakieś stoisko, z któ rego nawet ja, przy sł abej znajomoś ci ję zyka angielskiego, zorientował em się , ż e nie wolno wyjmować koralowcó w i skorup ż ó ł wi. Có ż , oto dla ciebie!

To prawda, ż e ​ ​ nic nie mó wi się o muszlach. Pamię tam jak chcieliś my przywieź ć ł uski z Egiptu, ale w ostatniej chwili, gdy jechaliś my już na lotnisko, przewodnik przypomniał nam, ż e nie wolno. I wkł adamy je do garnka z palmą (był o tam już duż o muszelek). A ukochany miał w kieszeni kamyk z gó ry Mojż esza. Wię c celnik jakoś go zauważ ył , przeszukał go, ale po przekrę ceniu go zwró cił . Doznał em tam takiego strachu, ż e có ż , na FIG.

Za wizy pł aciliś my z gó ry, wię c omijają c ogó lną kolejkę , szybko je wydajemy. Chodź my wymienić pienią dze. Tak naprawdę nie lubię kursu 128.24, wię c zmieniam tylko dwadzieś cia. Znajdujemy witają cego. Pokazał mi gdzie kupić kartę SIM i kazał czekać . Kupił . Czekaliś my pó ł godziny na przybycie wszystkich. Był o okoł o wpó ł do pią tej rano czasu lokalnego. Jechaliś my bardzo dł ugo, bo nasz hotel był ostatni. Byli ludzie, któ rzy musieli być jeszcze dalej na poł udnie, ale wcześ niej zostali przeniesieni do minibusa.


Dotarliś my na miejsce o wpó ł do ó smej. Oznacza to, ż e byliś my w drodze przez prawie dzień . Był o nas sześ ciu. Przewodnik powiedział , ż e bę dziemy musieli poczekać z osadą i wysł ano nas na ś niadanie. Zjadł em szybko i wró cił em do recepcji. Siedzę uś miechają c się do recepcjonistki. Ona do mnie. Przypomniał em sobie, ż e mam tabliczkę czekolady, któ rej nie zjadł em w samolocie. Przeszukał , dał dziewczynie. Minutę pó ź niej pojawił się klucz i odź wierny. Cuda! Idą c za facetem udaliś my się do pokoju, najdalej od recepcji, ale najbliż ej oceanu. Wchodzimy na drugie pię tro. Wchodzimy, patrz - tak, czajnik, plazma, lodó wka. Wow! I to już.2*+! Tak, czajnik mieliś my tylko w 5 * w Egipcie! To prawda, ż e ​ ​ nie potrzebowaliś my jej przez trzysta lat, przyjechaliś my tu pić herbatę , czy co? Jesteś my bardziej na piwie, wię c obecnoś ć lodó wki cieszy nas o wiele bardziej. Facet, odł oż ywszy rzeczy, pró buje dumnie odejś ć , ale spowolnił em go, rozdają c 100 rupii na uczczenie. Przyjrzyjmy się bliż ej liczbie.

Wysoki sufit, tapicerowany drewnianymi listwami, wentylator na nim, klimatyzacja, duż y balkon ze stoł em i dwoma krzesł ami. Ł azienka to tylko bomba. Marzenie narcyzó w i ekshibicjonistó w. Po pierwsze - dwa duż e lustra naprzeciw siebie (jedno nad toaletą , drugie nad umywalką ), ż eby się niejako podziwiać przy tym, ale po drugie - kabina prysznicowa, zamknię ta z jednej strony szklaną ś cianą , a takż e z duż ym oknem w ś cianie , wychodzą cym na sypialnię , w któ rej nieś miał o poruszał a się ceratowa zasł ona. Co jeszcze? Hydraulika - nowa, pł ytki też . Przy WC jest wą ż , w ś cianie kran do mycia stó p z piasku, znowu nowa suszarka do wł osó w, ż aró wki energooszczę dne. Wyglą da na to, ż e został niedawno odnowiony. Jeś li chodzi o pokó j - wspomniana już plazma na pó ł ce, dł ugie lustro w ciemnej ramie, pod nim tej samej dł ugoś ci i dopasowany stolik-szafka nocna (wszystko nowe z wyglą du) z telefonem, czajnikiem, filiż ankami, okulary.

Chodzi o dobro. Teraz na zł e. Ł ó ż ko w zasadzie też jest dobre, choć nie nowe. Ale ł ó ż ko… tak! A szafka wł aś nie wywoł ał a nerwowy ś miech – z jakichś desek poskł adał ją jakiś skrzyż owany rzemieś lnik i nie wiem, kiedy ją namalowali. Ale był zamknię ty na klucz. A obok jest tylko kij do trempela. Nad tym arcydzieł em sztuki meblarskiej znajdował a się nisza o niezrozumiał ym przeznaczeniu, przypominają ca pó ł kę na rosyjskim piecu. Znaleź liś my tylko jeden rę cznik na brata - rę czniki ką pielowe, to na twarz, to na...có ż , to nie ma znaczenia. Mieliś my go też na plaż y. To prawda, ż e ​ ​ rę czniki był y zmieniane codziennie, w przeciwień stwie do ł ó ż ka, któ re nigdy nie był o zmieniane. W ł azience znaleź li mydł o, dwa czepki ką pielowe i dodatkową rolkę papieru toaletowego. Wszystko. Tu i tam lodó wka poplamiona rdzą . Ale zamarzał regularnie, nawet za bardzo. Wł oż one tam banany szybko zrobił y się czarne, a jabł ka zaklekotał y.

Balkon gł ucho oddzielony od są siadó w wysokim i szerokim betonowym parapetem. Nawet jeś li się kochasz - nikt nie zobaczy ani nie usł yszy - ocean jest gł oś ny. Jest bardzo blisko wody, jeś li rzucisz coś z balkonu - poleci (nie pró bował em). Na balkonie klimatyzator jest biedny, zardzewiał y. I nic dziwnego w tak agresywnym ś rodowisku. Pracował , trochę gł oś no, ale martwe bjols nie brzę czą . Krzesł a z wiklinowymi siedziskami i oparciami oraz mię kkimi siedziskami. Wpadł em na jednego i prawie przepadł em. Podniosł em siedzenie - splot jest zerwany. To nie ja! Dokł adnie te same krzesł a widzieliś my na naszym korytarzu. Szybko robimy chench i wszystko jest zaszyte. Kró tko mó wią c, pokó j bardziej niż nam odpowiadał . Być moż e był to najlepszy pokó j w hotelu - nie wiem, innych pokoi nie widział em.


Ubieramy nurkó w i biegniemy na plaż ę . Pierwsze wraż enie oceanu to zapach. Ż adne inne morze, jakie kiedykolwiek widział em, nie pachnie tak! Bardzo mocny i niepowtarzalny.

Morze Azowskie ma najsilniejszy zapach, ale jest zupeł nie inny. Có ż , hotel nie ma plaż y jako takiej, ocean zaczyna się tuż przy pł ocie, wiedział em o tym bardzo dobrze. Dlatego od razu kierujemy się w prawo w poszukiwaniu laguny w pobliż u hotelu Chaya trans. Znaleziony. Usiadł . Poszedł em na ką piel. Woda niezbyt czysta, ale w zasadzie nic. Przepł ynę ł a kilka metró w iz powrotem. Doś ć . Nadal jestem trochę chwiejny. To był a kolej na mó j Ichthyander. Có ż , przez cał y czas robił em mu sugestie, ż eby nie pł yną ł daleko. Bardzo niebezpieczne. Poprzedniej nocy wielcy nurkowie, któ rzy przybyli z nami, opowiadali, jak podpł ynę li blisko brzegu i ledwo wyszli, zostali wycią gnię ci przez surferó w. Tak! Chwyć maskę i ruszaj (nie zabraliś my pł etw). Patrzę , jeź dził em figami wie gdzie - do skał widocznych w oddali. Za nim natychmiast rzucił a się ł ó dź z ratownikami. Odsuną ł je na bok i pojechał dalej. Stracił em go z oczu. Pró bował em czytać , ale moje serce nie był o we wł aś ciwym miejscu. Nie minę ł o czterdzieś ci minut.

On, faktem jest, ż e w mł odoś ci zajmował się morzem dookoł a, a ponadto umie nurkować.15 metró w bez sprzę tu do nurkowania, a nawet zbierać tam rapana. Jak odpł ywa, to był na Krymie - a ty siedzisz i martwisz się . Ale to nie morze! Wró cił szczę ś liwy jak sł oń . Jest tam wszystko - zaró wno ż ywe koralowce, jak i potę ż ne ryby, takie jak Napoleon i ogó lnie wiele rzeczy. Dostę pne tylko dla nielicznych. Zapytał a pobliską ciotkę , ale gdzie są ż ó ł wie? (Muszę powiedzieć , ż e kilka razy zwracał em się do ludzi na plaż y, na ulicy, w hotelu z ró ż nymi pytaniami - nigdy nie pomylił em się w ich narodowoś ci - nasi są wszę dzie). Ciocia pokazał a gdzie - dziesię ć metró w w kierunku naszego hotelu. Chodził em oglą dać , widział em, karmił em, fotografował em. Dobra, trochę dobrego, a teraz - chodź my, leczymy się !

Wró ciliś my do pokoju, przebraliś my się i poszliś my poszukać upragnionego sklepu z piwem, najlepiej zimnym. Posł uszni jakiejś antyintuicji poszliś my w lewo.


Jak się pó ź niej okazał o (tak, wydawał o mi się , ż e przeczytał em, gdzie jest ten sklep, ale pomylił em Citrus Hotel z Tea Trance), sklep znajdował się rzut kamieniem od hotelu, ale na prawo. Szliś my wystarczają co dł ugo, ale znaleź liś my sklep i piwo tam był o zimne, ale o 5 rupii droż sze niż w pobliskim sklepie, ale w ogó le nie ma zimnego piwa. Biegniemy do hotelu, aż piwo się nagrzeje. Znajdujemy się na naszym balkonie z widokiem na ocean - krrrasota! Ż ycie wydaje się być coraz lepsze, zdrowie też , ale powinniś my się trochę przespać , co zrobiliś my. Obudziliś my się o 14:00 i poszliś my szukać miejsca na lunch. W czyjejś recenzji druga kawiarnia po prawej był a polecana przez J. L. H. czy coś w tym stylu, i tam poszliś my. Wzię liś my dwie zupy z owocami morza, grillowanego rekina i dwa ś wież e soki - mango i papaję . Zupę podano kilka kawał kó w masł a, rybę podano z sał atką i frytkami. Zapł acono za wszystkie 2200 (napiwki są wliczone w rachunek). Wszystko był o bardzo smaczne, tylko mieliś my wą tpliwoś ci, czy to rekin. Krę gosł up był twardy.

No dobrze. Poszedł spać .

Wstaliś my o 18.00 - był o ciemno, na dworze padał o. Ale musisz iś ć na obiad. Dobrze, ż e jeszcze parasolkę wzią ł em z domu, ale naprawdę nie chciał em go cią gną ć . Przeskoczyliś my przez kał uż e do stoł ó wki - a potem taka wpadka, kolacja, okazuje się o wpó ł do sió dmej! Och! Nie jem tak pó ź no w domu. Bę dzie musiał się dostosować . Rzeczy do zrobienia? Poszedł em szukać supermarketu. I znowu ten twardy przenió sł nas w lewo. A co nas tam przycią ga? Potem zgadli, ż e zapytają - zawró ciliś my. A wię c oto jest - supermarket, a obok niego sklep monopolowy! Wszystko jest blisko hotelu! Zbadaliś my asortyment - w zasadzie jest wszystko. Swoją drogą kremy z filtrem też i moim zdaniem tań sze niż nasze. Nie moż esz tego zabrać ze sobą . Wł aś ciwie ich nie uż ywam, ale i tak postanowił em je tutaj zabrać - ró wnik jest blisko. Wię c nie znalazł am ich w naszych sklepach – to nie sezon. Mam trochę resztek od przyjaciela. Niektó rzy podró ż nicy radzili zabrać ze sobą czekoladę i jabł ka. Jabł ka tam są , ale po 50 rupii na 100 gramó w.

Drogie, ale nie oburzają ce. I są też czekoladki, a takż e 50 rupii na 100 gramó w. Tani. Nie pró bował em ich, ale dlaczego miał yby być zł e w kraju, w któ rym roś nie kakao? Jednak moja czekolada pomogł a w jak najszybszym uzyskaniu numeru! Kupiliś my ż el Aloe Vera na wszelki wypadek i pię ciolitrową wodę za 160 rupii. Zabrano nas do naszego pokoju i poszliś my na obiad.


Przypomnę - hotel 2*+. Do każ dego pokoju hotelowego jest serwowany osobisty stó ł , któ ry nie zmieniał się przez cał y okres naszego pobytu. Na stoł ach są ś wiece. Odtwarza muzykę na ż ywo. Wydał o mi się to trochę zabawne - jakieś indyjskie macho w meksykań skich kapeluszach grają ce melodie z westernó w, oryginalne wykonanie "Hotelu California" i tak dalej. Ludzi jest bardzo mał o - zaję ta jest mniej niż poł owa stolikó w. Kierownik stoł ó wki skoczył przed nami - albo przesuwał krzesł o, potem prostował serwetkę . Przyniosł em kartę na drinka. Ceny są jeszcze wyż sze niż w kawiarni, w któ rej jedliś my.

My, jako szczegó lnie cierpią cy, zaję liś my stanowisko w pobliż u wydział u. Czekam, czekam, nie otwieram. Tak, co za niechlujstwo! Drę czył em straż nika - szturchał em zegar i wydział . Powiedział , ż e otworzą się o 9. Nie zrozumiał em! Zaprowadził em go do znaku z numerem 8.30, a on pokazał mi sł owo zamknię te. Siemion Siemionowicz! Dobrze znam to sł owo. Ugh ty. A my jak prawdziwi pijacy deptali pod sklepem jeszcze 15 minut, w tym czasie zaatakował nas tuk-tuker, któ ry namawiał nas do zabrania nas do Bł ę kitnej Laguny. Obiecali pomyś leć . Có ż , w koń cu nadszedł czas. Kupiliś my piwo, no i osł awiony czerwony rum. Wł oż yli piwo do lodó wki, rum na szafkę nocną .

Na wycieczkę do Halle postanowiliś my ubrać się przyzwoicie - w spodnie. Wyszliś my z hotelu, przeszliś my przez ulicę i zaczę liś my zwalniać autobusy. Przejś cie przez jezdnię to oczywiś cie kolejna atrakcja. Nie zrozumiesz, gdzie patrzeć - w prawo lub w lewo, lepiej, aby nic się nie poruszał o ani tam, ani tam. Zahamowali autobus i wsiedli.

Usiadł am na przednim siedzeniu obok mojego wujka, któ ry zachę cają co poklepał puste siedzenie. Kochanie siedział gdzieś z tył u. Dali 100 rupii, nie czekali na zmianę . Pewnie od razu rozpoznali w nas ś wież e mię so, chociaż nie byliś my ś nież nobiał e, to jeszcze trochę opalenizny od lata i przymierzają c szorty przed wyjazdem, polubił em siebie (biał ej skó ry nie znoszę ). Fajnie jest jeź dzić autobusem, ludzie gapią się na nas, a my wpatrujemy się w nich. Nad siedzeniem kierowcy znajduje się urzą dzenie, do któ rego podł ą czona jest lina rozcią gnię ta przez cał ą kabinę . Jeś li chcesz się wydostać , pocią gnij za linę , zadzwoni dzwonek. Wielu wyskakuje i skacze w biegu. Wujek, któ ry siedział obok niego, wyszedł . Ale przez dł ugi czas nikt nie odważ ył się usią ś ć na jego miejscu, mimo braku innych pustych miejsc. Wię c dlaczego jestem taki okropny? Wtedy jeden podją ł decyzję , bardziej przyzwoicie wyglą dają cy niż inni, w biał ej koszuli z dł ugimi rę kawami.


Dojechaliś my na dworzec autobusowy.

Szliś my wzdł uż platform w poszukiwaniu kierunku Sinharajy. Nie znaleziono. OK. Poszliś my zobaczyć miasto. Tradycyjnie poszliś my w lewo. Wyszliś my na nasyp, już zorientowaliś my się , ż e znowu zostaliś my oszukani, ale potem zobaczyliś my buddyjską ś wią tynię na lewym brzegu zatoki i postanowiliś my ruszyć w danym kierunku. Chodź my. Miejscowi ł apią coś w wodzie sieciami. Podeszli bliż ej - jakaś anchois, a potem sprzedają swó j poł ó w na rozł oż onych na ziemi ceratach. Szliś my, szliś my. Poszliś my na skraj przylą dka. Jest jakiś dom lub hotel, dookoł a biega jaszczurka monitorują ca, pasie się koń . Jak się okazał o, ś wią tynia znajduje się na kolejnym przylą dku za kolejną zatoką . Poszliś my na brzeg zatoki. Domy na brzegu wyglą dają bardzo nieprzyjemnie, a nawet rury kanalizacyjne są najwyraź niej zakopane bezpoś rednio w piasku plaż y. Aborygeni gapią się , pozdrawiam, jeden nawet zaczą ł do nas strzelać przez telefon. Tak, w tej okolicy w ogó le nie widzieliś my biał ych i prawdopodobnie też nie.

Plaż a koń czy się przy skale, dalej nie moż emy iś ć i wychodzimy na drogę , któ ra ją okrą ż a. Szliś my, szliś my, był em zmę czony jak pies, a nawet w spodniach, chociaż był y biał e, ale nadal, upał ! Cholera ten przyzwoity wyglą d, ż ebym znó w zał oż ył a coś dł uż szego niż szorty! A gó ra nigdy się nie koń czy. A tutaj widzimy kolejną ś wią tynię na wzgó rzu. Wchodzimy po schodach. Poszliś my i spojrzeliś my. Biedny, nieciekawy. Nie chciał em iś ć dalej. Tuk-tukiem zgodziliś my się za 200 rupii dostać się do fortu. Ja też nie zrobił am duż ego wraż enia i generalnie jestem duszna, ź le się czuję , jeszcze się nie przystosował am, chcę jechać do hotelu - nad ocean, na piwo! Wracamy na dworzec autobusowy, jacyś panowie wymyś lają siebie jako przewodnika, coś opowiadają . Zostaw mnie w spokoju, nadal nic nie rozumiem! Nawet w forcie był o niewielu Europejczykó w, aw mieś cie nie był o ich wcale.

Za domami widzieliś my bardzo pię kny budynek o czysto indyjskiej architekturze (nie jak pagoda, nie wiem jak się nazywa - patrz zdję cie), ale z jakiegoś powodu nie ma do niego podejś ć - wokó ł są jakieś brzydkie domy . Moim zdaniem gł upie. Zrobiliś my zdję cie. W porzą dku, wystarczy, idź do domu. Znajdujemy nasz autobus i jedziemy do hotelu. Dali mi 100 rupii. Zmiana wynosił a 20. Postę p! Nad noś nikiem wisi telewizor. Wł ą czył muzykę na cał oś ć - dzię ki Bogu, nie chanson, ale lokalne klipy. Fajny! Po drodze widzimy duż o dzieci w wieku szkolnym, wszyscy w bieli. Biedne matki, nie moż esz tego przeboleć ! Ciotka Asya najwyraź niej przeniosł a się na Sri Lankę na pobyt stał y.


Przyjechaliś my do hotelu, zjedliś my domowe kanapki z piwem i poszliś my popł ywać w lagunie. A tam po wczorajszej ulewie był a taka wró ż ka, ż e ​ ​ aż obrzydliwie był o wejś ć . Chodź my do ż ó ł wia. Tam jest czyś ciej. Nie był o ludzi i trochę ją drę czył em - przywarł em do muszli i trochę razem pł ywaliś my. Pró bował em staną ć na nogach - nie moż e mnie znieś ć - tonie. Kochanie ponownie popł yną ł do rafy.

Spotkał em bardzo towarzyską dziewczynę z Moskwy. Ona i facet przybyli jako dzicy. Za bilety zapł acono ponad tysią c euro, za pokó j hotelowy pł acą.40 dolaró w dziennie bez klimatyzacji i bez posił kó w. A gdzie są oszczę dnoś ci, pytasz? Ale z drugiej strony podró ż owali po cał ym kraju od hotelu do hotelu, a lot był bezpoś redni i z posił kami. Popł ywaliś my i poszliś my do pokoju na aperitif przed kolacją . Rum jest bardzo ró wny, tak pachną cy, ż e wkradł y się wą tpliwoś ci co do naturalnoś ci jego skł adnikó w. Zresztą i tak trzeba usuną ć prawe pł uco - wą troba nie pasuje. Podczas kolacji kierownik ponownie przynió sł mapę napojó w. Och, ale nie wzią ł em pienię dzy - wzruszam ramionami. Wyjechał , by sprowokować nowo przybył ych Brytyjczykó w. Ż egnaj, moż e kochaj!

W nocy był a straszna burza z piorunami. Bezpoś rednio nad moją gł ową , jak huk, już krzyczał em z perelyaku. Ale upewnił em się , ż e palmy są znacznie wyż sze niż ciał o i przejmą bł yskawice, jeś li w ogó le. Ale potem był mroż ą cy krew w ż ył ach dź wię k - kapie, kapie, kapie ...

Czytał em w jednej recenzji, ż e ktoś kapał prosto na ł ó ż ko. Nie mogę zasną ć , spodziewają c się , ż e i na mnie otworzy się otchł ań sufitu. Nie otworzył . Rano nie rozumiał em, gdzie kapał o, wszę dzie był o sucho. Wyglą dają c na balkon, stwierdziliś my, ż e wczoraj na naszej ś wince pozostawionej (resztki kieł basy i ogryzkó w jabł ek) ktoś poszedł na spacer, zostawiają c zamiast naszych resztek kupę (jak mysz). Wiewió rki, prawda? Jak się tu dostali? Widzę mał y otwó r w dolnym rogu parapetu, najwyraź niej do odprowadzania wody, a obok niego jakieś ś mieci. Prawdopodobnie przez niego bestia i przeniknę ł a. Zagadka otworzył a się nastę pnego dnia, ale o tym pó ź niej. W mię dzyczasie idziemy na ś niadanie. Dzisiaj jest pią tek. Pó ł do sió dmej. A teraz ś lubna sesja zdję ciowa ruszył a peł ną parą . Panna mł oda jest bardzo pię kna. Wokó ł niej krę ci się trzech fotografó w. A kiedy tylko miał a czas na pisanie – czy nie poł oż ył a się , czy w ogó le coś takiego? Chociaż wyglą da bardzo ś wież o.


Po ś niadaniu i zał adowaniu piwa do lodó wki ponownie udajemy się do laguny. Po burzy zamienił o się w bagno. Uderza duż a liczba personelu wojskowego na terytorium Chaya trance i prawie cał kowity brak urlopowiczó w. Nakarmiliś my ż ó ł wie, dziś są dwa, pogadaliś my z koleż anką i gdzie wł aś nie pojechał a - na Filipinach, w Singapurze i gdzie indziej. Ludzie ż yją ! Opowiedział a, jak kupił a rybę na targu, tam ją gotowali, i przyjechał a z tą rybą do hotelu, wię c wpadli na nią , ż e gotuje w swoim pokoju.

No dobra, jesteś my tu zmę czeni, idziemy w drugą stronę (w lewo) oglą dać tamtejsze plaż e. Tam jest fajnie, nie ma rafy, piasku, ale fale są mocne, surferzy pró bują jeź dzić , ale niewielu się to udaje. Pró bował em pł ywać , wię c został em rzucony tak, ż e pocał ował em piasek lewą poł ową dupska (skó rą ). Kochanie pokazał o mi, jak prawidł owo wchodzić i wychodzić , trzeba nurkować pod falą . Có ż , ocean, no, moc!

Czas na obiad. Dziś postanowiliś my zafundować sobie homara. Poszedł em do tej samej kawiarni. Kelner zaoferował talerz wszelkiego rodzaju owocó w morza za 5400 rupii. Policzył em gotó wkę - kilkaset to za mał o. Mó wi, ż e dolary mu odpowiadają , jeś li tak. A homary kosztują.780 za 100 gramó w. A ile on cią gnie, pytam? Chodź my spojrzeć . Zł apali jednego w akwarium, zważ yli go - 500 gramó w. Myś lał em, ż e to prawie 4000. Wię c lepiej wzią ć ten talerz. Ale z bestią wcią ż zrobił em zdję cie. Przynieś li talerz. Był y: dwa mał e homary (mniej), jeden krab, dwie oś miornice, krą ż ki kalmaró w, duż o krewetek i kilka okrą gł ych muszli z zawartoś cią , oczywiś cie) i trochę steku rybnego i jedna cał a mał a pł aska ryba. Do tego sał atka i frytki. Przynieś li wię cej misek z wodą , plasterek limonki i DUŻ O serwetek. Kelner na wszelki wypadek wyjaś nił , ż e woda jest do rą k. Tak, znamy ten ż art! Czasami oglą damy telewizję ! Dlatego nie piliś my tej wody.

Przywieź li takż e przeraż ają ce, wyglą dają ce na zę by narzę dzia do rzeź ni homaró w. Kelner przyszedł kilka razy, aby zobaczyć , jak sobie radzimy. Oczywiś cie nie opanowaliś my wszystkiego i poprosiliś my o zakoń czenie z nami. Ż aden problem, zawinię ty w folię . Za to danie oraz za dwa ś wież e soki – mango i awokado wraz z napiwkiem zapł aciliś my 51$. Zmiana z setnej podawana był a w rupiach w wysokoś ci 130. Takiej stawki nie był o nigdzie indziej, w Western Union - 129. Poszliś my do hotelu wypić to obż arstwo z piwem.


Tak, nie powiedział em jeszcze ani sł owa o wiewió rkach! Są ich stada! Specjalnie dla nich przywiozł am z domu orzechy wł oskie (obrane) i nasiona (nieobrane). Wiewió rki odrzucił y orzechy, ale ich nasiona to dla ludzi tylko opium! Hawali z rę kami. Przyjaciele wtedy spojrzeli na zdję cia i powiedzieli: „Tak Irka, upił em się , wiewió rek był o dla ciebie za mał o, przyszł a wiewió rka! »

Przed ś niadaniem jak zwykle poszliś my zamarzną ć w naszej kał uż y przed hotelem.

Od czasu do czasu w mieś cie robi się zamieszanie, ż e jest radioaktywny - albo cez, albo tor. Jednak już nas tym nie straszysz jak cholera. Szliś my ponad godzinę , czasem pł ywają c. Dotarliś my do zatoczki z ł odziami rybackimi. Wokó ł krę cił o się kilku tubylcó w. Jeden poszedł za nami, pokazał nam duż e kraby na skał ach, peł zają ce ryby - gdy fala się cofał a, pozostawał y na skał ach i skakał y na nich zabawnie, jak kijanki. Zał atwił nam jeż owca. Przed wyjazdem przeczytał em, jak bardzo są przydatne. Tylko Japoń czycy jedzą c je, przeż yli swoją Fukushimę . Naprawdę chciał em spró bować . Ale kł adą c go na moim ramieniu, zdał em sobie sprawę , ż e ż yje i ż al mi go zabić . Wię c puś cił a. I nasz przewodnik z wykrzyknikiem „duż a jaszczurka monitorują ca, duż a jaszczurka monitorują ca! wcią gną ł nas dalej. Myś lał em, ż e jest gdzieś w pobliż u, ale zabrał nas na tor i powiedział , ż e fajnie był oby się ubrać , ludzie popatrzą . Cholera, ską d weź miemy ubrania?

Pareo został o ponownie owinię te, a wokó ł bioder na ukochanej owinię to rę cznik. I taka malownicza grupa przeszł a przez szosę i poszł a gdzieś w gł ą b wsi. Minę ł o dziesię ć minut. Weszliś my do bramy z napisem Eco Village. Nigdzie nikomu. Spó ł dzielcza „brama” nie dział ał a. I jest takie pię kno! Nie jezioro, nie rzeka, wokó ł dż ungli. Zapytał Saratę (tak miał na imię ), co to jest? Powiedział , ż e rzeka ma zupeł nie niewymawialną nazwę . Poprowadził nas na wpó ł zbutwiał ymi kł adkami gdzieś w khashi. W krzakach ś pi potę ż na jaszczurka monitorują ca. Obudziliś my go, a on, narzekają c z niezadowoleniem, wczoł gał się w zaroś la. Potem naraz zobaczyliś my jeszcze dwie. Potem Sarat powiedział , ż e chce nam pokazać bardzo starą ś wią tynię buddyjską (ponad 100 lat). I wskazuję na moje nagie ramiona i nagi tors mojej ukochanej. – Nie ma problemu – mó wi. Pereter coś z mnichem. Mnich wrę czył mi klucz do ś wią tyni. Sam go otworzył em. A tam, no, tylko muzeum figur woskowych! Takie jasne rzeź by, wszelkiego rodzaju sceny z ż ycia. Ogromny posą g Buddy.


Nie ma poró wnania ze ś wią tynią , któ rą widzieliś my w Halle. Mnich pokazał nam, jak Budda patrzy na nas pod dowolnym ką tem. W bardzo prostych sł owach (wszystko zrozumiał em) opowiedział o wszystkich scenach. Na zakoń czenie przywió zł księ gę stodoł y, w któ rej trzeba był o spisać peł ną nazwę , kraj i kwotę darowizny. Nie był o wiele zmian, wię c wrzucił em sto rupii do pudeł ka z otworami. Zbliż ał a się pora obiadu, a do powrotu pozostał a nam jeszcze ponad godzina. Dobra, Sarat, zabierz mnie z powrotem. Doprowadził o. Mó wię mu: chcesz pienię dzy? Wzrusza ramionami. Dał.100 rupii. Dobra, mó wię ? OK! No dobrze. Powiedział , chodź jeszcze raz, pokaż ę mał pom. Moż e przyjedziemy. To jest wycieczka, któ rą zorganizowaliś my dla siebie za 200 rupii.

W drodze powrotnej mó j przystojny mę ż czyzna ponownie wspią ł się , aby popł ywać , a ja, podobnie jak Alyonushka, usiadł em na brzegu, aby poczekać . Takie obrzydliwe, pł ywał em na wszystkie fale. Nie ma rafy, tylko piasek. A fale są ogromne. Patrzę - leci do gó ry nogami z fali. Fala dwa razy wię ksza, postać wydawał a się taka krucha!

Có ż , myś lę , ż e wszystko, Khan, teraz poł amie wszystkie koś ci. Nie, wyszedł em. Okazuje się . Có ż , mó wię , ż eby cię wykoń czyć , czy co? I jest tak zahipnotyzowany. To adrenalina, mó wi! Fala dł ugo nie odpuszczał a, był moment, kiedy tlen już się skoń czył . Taka ś winia! Jak mał e dziecko! A to jest mę ż czyzna w wieku emerytalnym! Có ż , ja też trochę igraję na falach, mimo ż e nie mogę ich znieś ć w domu. Uwielbiam, kiedy jest spokojnie.

Wró ciliś my do hotelu w oczekiwaniu na dokoń czenie wczorajszych homaró w kał amarnicami. Wychodzimy na balkon. A co ś mierdzi? Podnosimy siedzenie na krześ le - i jest martwa mysz, a nie duż a mysz, nie mał y szczur! To on tu wczoraj był ! Fu, obrzydliwe co! Niewiele myś lą c, ulegają c pierwszemu impulsowi, kochanie wzię ł o ją za ogon przez kartkę papieru i wyrzucił o z balkonu. Moż na by wezwać przynajmniej straż nika - krę cił się w pobliż u. Wyobraż am sobie, jaki kipisz mó gł by podbić ktoś inny! A my nie znamy angielskiego i nie umiemy robić zamieszania.

Kilka dni pó ź niej znowu z nimi rozmawialiś my. Powiedzieli, ż e byli cał kowicie rozczarowani nurkowaniem na Sri Lance, ale i tak kontynuowali swoje nurkowania. Przy okazji powiedzieliś my im i pokazaliś my, gdzie kochanie pł ywał i co widział , wyglą dali tak dziwnie, ż e pewnie myś leli, ż e zaleją . Niech pomyś lą .


Nawet w domu w TA dziewczyny podał y numer telefonu niejakiego Chamindy. Czę ś ć turystó w je opuś cił a. Zadzwonił em i poprosił em o wycieczkę po Bł ę kitnej Lagunie. Nigdy nie sł yszał o takiej osobie, ale zaproponował spotkanie. Spotkaliś my się . Umó wiliś my się na wycieczkę do Nuwara Eliya za 75 USD od osoby we wtorek. Wyjeż dż amy w czwartek wieczorem. Obiecano sł onie, fabrykę herbaty, wodospady, ogró d przypraw i Ś wią tynię Reliktu Zę ba. U operatora jedna Nuwara Eliya bez ś wią tyni kosztował a ponad sto. Có ż , w porzą dku.

Pod wieczó r wybraliś my się na spacer w gł ą b wsi. Przekroczył em linię kolejową . Przejdź my dalej. Po obu stronach są takie fajne schludne wille.

Ż adnych szał asó w dla ciebie. Wszystko jest cywilne. Koleż anka powiedział a, ż e ​ ​ jej koleż anki wynaję ł y coś podobnego na miesią c za 450 dolaró w miesię cznie. Tylko trochę daleko od morza, ale oczywiś cie jest super.

Na kolacji zobaczył em kraba w stoł ó wce - kraba piaskowego, tego, któ ry chowa się w norkach na plaż y. Jak on się tam dostał ? Dwadzieś cia metró w do brzegu plus kilka krokó w od plaż y. Postanowił go uratować . Pró bował em zł apać - tak, wł aś nie teraz. Pokazał kelnerowi - powiedział „W porzą dku! ”. No dobrze, wię c dobrze. Przestań szokować opinię publiczną !

Nastę pnego dnia postanowiliś my zabrać ze sobą ubrania i ponownie udać się w prawo za hotelem Chaya trans. Nie moż esz ponownie przejś ć przez hotelową plaż ę - wojownicy są na straż y. A co tam jest? Ż ó ł wie umrą z gł odu! Wyszli na drogę . Przechodzą c przez Chaya trans, wszę dzie widzieliś my wojsko - zaró wno w pobliż u hotelu, jak i naprzeciwko. W tym kobiety. W zabawnych skarpetkach khaki do poł owy ł ydki i mę skich butach, w czapkach. Przed hotelem wiszą flagi.


Piwo z lodó wki bierzemy dla siebie, a nasiona dla wiewió rek. Kł adziemy się na leż akach, pijemy piwo i bawimy się z wiewió rkami. Pł ywanie w basenie jest pł ytkie - lepiej przejś ć jeszcze dwa kroki i zanurzyć się w wodzie oceanu, co robimy. Nie, z basenem wszystko jest w porzą dku, jest czysty, a nawet gł ę boki. Ale nie lubię ś wież ej wody. Wiewió rki są już zmę czone robieniem zdję ć , aparat chowamy do futerał u. A potem widzę , ż e po basenie pł ywa potę ż ny wą ż . Gdy odkrył em aparat, wyczoł gał się on na lą d, przesł ony na obiektywie co jakiś czas się zacinał y, wię c zdję cie okazał o się oryginalne - nie zdziw się . Pracownik hotelu podbiegł , sykną ł na wę ż a, a ten gdzieś się odczoł gał . Z jakiegoś powodu nikt nie pisną ł . Albo nie zdą ż yli zauważ yć , albo nikt nie boi się wę ż y. Ciemni ludzie! Jak Cheburashka, któ rą zrodził Shapoklyak:

- Boisz się szczuró w?

- Nie!

- Ciemnoś ć !

A dzisiaj jest niedziela, co oznacza, ż e ​ ​ powinien być rynek. Chodź my spojrzeć . Znaleziony. Nic szczegó lnie ciekawego.

Powiedział , ż e to też nic specjalnego. Na zamó wienie kupił am tam kilogram czarnej i funt zielonej herbaty. Ceny są normalne i nikt nie nalegał , abyś my cokolwiek kupowali. Fabryka herbaty poł oż ona jest w bardzo pię knym miejscu - dookoł a rozcią gają się bardzo malownicze gó ry, cał kowicie pokryte lasami, miejscami nawet sosnami. Nastę pnie zabrano nas do wodospadu - po to (moim zdaniem) warto się tam wybrać . Bardzo ł adny.

Potem był a Ś wią tynia Relikwii Zę ba. Był em na tyle dalekowzroczny, ż eby spakować ze sobą ró ż ne rupiecie, wię c udał o nam się odpowiednio ubrać , ale facet z drugiej pary miał za kró tkie spodnie (do kolan) i musiał wypoż yczyć szmatę za 200 rupii , któ ry nie kosztował by wię cej w sklepie. Bilety był y wliczone w cenę (1000 rupii), wię c zapł aciliś my tylko napiwek naszemu przewodnikowi, któ ry został nam przydzielony, i drobne drobne dla szatniczki, u któ rej zostawiliś my kapcie. Fajnie, ciekawie.

Przewodnik powiedział , ż e nasz ję zyk jest trudny, a ludzie są twardzi. Mimo to doś ć duż o i doś ć wyraź nie mó wił po rosyjsku. Moż esz robić zdję cia.


W drodze do domu poprosił a mnie, ż ebym zatrzymał a się przy drodze, gdzie sprzedawano lokalnie wykonane torby. Zamiast tego zabrano nas do wielkiego sklepu rzemieś lniczego. Tam sł oń podobny do tego, któ ry już kupiliś my, kosztował.3 razy wię cej. Nawet nie spojrzał em na torby. Zrobił o się ciemno. Nasz przewodnik powiedział , ż e zadzwoni do hotelu i poprosi o zostawienie dla nas obiadu. A potem zapytał , czy mamy numer telefonu do hotelu. Cześ ć proszę ! Nie wiem, gdzie on przedostał się , czy nie. Przygotował em van dolara na wszelki wypadek, z reguł y proszą o napiwek dla kierowcy. Nie pytali. Przyjechaliś my o wpó ł do jedenastej. Recepcjonistka zapytał a o obiad. Przez dł ugi czas przeszukiwali niektó re czeki i rachunki. Na koniec radoś nie powiedzieli, ż e obiad czeka na nas w pokoju (a raczej tak to zrozumiał em). Weszli do pokoju.

Powietrze jest tak nasycone strumieniem fal, ż e skó ra, wł osy i ubrania stają się wilgotne. Jak się pó ź niej okazał o, tego dnia na Filipinach był tajfun. Wychodzą c do wsi, zobaczyli wojskowego. Zapytał em, co tu się dzieje? Sarat powiedział , ż e do Chaya Trance przybyli prezydenci wszystkich krajó w. Nastę pnie pró bował em znaleź ć jakieś informacje w Internecie, ale nic nie znalazł em. Wię c nawet nie wiem, dlaczego ucierpiał y tam biedne ż ó ł wie. Poż egnaliś my się z Saratem i po drodze udaliś my się do hotelu, czego pó ź niej ż ał ował em. Trzeba był o iś ć na plaż ę i tam spacerować - o wiele przyjemniej. Chciał em tylko zobaczyć sklepy na drugim koń cu wioski. Okazał o się , ż e tam praktycznie nic nie ma. Tylko na pagó rku widzieliś my albo ś wią tynię , albo biał y pał ac i sklep spoż ywczy. Ale nie weszli. A w dalszej czę ś ci drogi w ogó le nie był o sklepó w. Wszystkie punkty sprzedaż y skupione są w są siedztwie naszego hotelu.

Dzień wyjazdu. Poszliś my do kawiarni na lunch.

Był inny kelner, któ ry zapytał o naszą narodowoś ć i przynió sł menu po rosyjsku. Byliś my ciekawi rosyjskiej wersji zamó wionego wcześ niej dania. Tak wię c, zgodnie z menu, opró cz homaró w i wszystkiego, co wymienił am, powinny znaleź ć się krewetki tygrysie, krewetki jumbo i ostrygi. Niestety krewetki był y doś ć mał e (bo w domu sprzedają się mroż one), a zamiast ostryg był y okrą gł e muszle z mał ż ami. To prawda, ż e ​ ​ nie czuliś my się oszukani i tyle jedliś my. Zdecydowaliś my się zamó wić grillowane krewetki jumbo. W jakimś reportaż u widział em zdję cie tego dania. Był o 5 na porcję . Ale to, co nam przynieś li, nie weszł o do ż adnej bramy. Był y ich tylko 2. Ale jakie to był y krewetki! Nawet nie wiedział em, ż e takie rzeczy istnieją . Ich jedyne wą sy miał y 30 centymetró w każ dy!


Poza tym z naczynia wystawał y jakieś dwie nogi, tak twarde i tak kł ują ce, ż e raczej nie był y to nogi krewetki, najprawdopodobniej kraba, i został y nam dane jako ł adunek. To danie kosztował o trochę mniej niż.2000. Zajrzał em do menu w dwó ch kawiarniach - w kolejnej, najbliż ej hotelu, iw Buddy's. Ceny wydawał y mi się tam wyż sze, wię c zawsze jedliś my w tym samym miejscu. Ponieważ był to nasz ostatni dzień na cudownej wyspie, osiedliliś my się nie w cieniu, ale na sł oń cu, aby w koń cu cieszyć się ciepł em. Zaczą ł em myś leć o powrocie do domu. Znowu te wtyczki! Wtedy myś lę , ale jutro jest pią tek, moż e wszyscy zostaną wyrzuceni na morze, a Donieck bę dzie pusty? Wtedy myś lę , przestań , jakie morze? W domu już prawie zima! Nie mogę uwierzyć , jak wszę dzie moż e być zimno!

Przynieś li nam jedzenie i piwo. Có ż , mó wią c w przenoś ni, zakasaliś my rę kawy, schowaliś my wszystkie sprzę ty i plują c na przyzwoitoś ć , jak prawdziwi koneserzy owocó w morza, zał atwiliś my wł asnorę cznie cał y ten luksus. Był o bardzo smaczne, z lizaniem palcó w i tak dalej.

Wracamy, w recepcji spowolnili nas i pokazali rachunek z baru za piwo za 300 rupii. Wię c wiedział em! Pokazał em rę kami, ż e zapł aciliś my od razu (chł opiec tł umaczył gestami, ż e ma na imię Juan), porozumieli się , ale w koń cu powiedzieli, dobrze! Chwał a Tobie, Panie! Spakował się , zjadł obiad, wrę czył klucze. Nie był o problemó w. Zwró cili mi też parasol, o któ rym zapomniał em dwa dni temu w recepcji. To prawda, ż e ​ ​ ja, grzesznik, począ tkowo myś lał em, ż e woź ny ukradł parasol (incydent ze szczurem wpł yną ł na mó j stosunek do niego). Zapytał em nurka, któ ry mó wi po angielsku, a ona zadał a pytanie recepcjonistce. Parasol był pod ladą . I wtedy przypomniał em sobie, ż e zostawił em go do wyschnię cia w holu przed kolacją . Oznacza to, ż e nie był o problemó w z administracją . I myś lę , ż e pomimo bydł a hotel jest bardzo godny. Dostaliś my pudeł ka na lunch i wyszliś my.

A ja idę z tym pudeł kiem jak zombie (bo jest już.3 w nocy) do kasjera, po drodze postanowił em skró cić ró g. Okazał o się jednak, ż e opuś cił em strefę Dutik. Straż nik delikatnie sprowadził mnie z powrotem na terytorium. Pewnie myś lał em, ż e chcę ukraś ć . Przy kasie wszystko był o dla mnie zapakowane, bez pytania, jak w Doniecku, o moją zgodę . No tak, walcz z pijań stwem! To prawda, ż e ​ ​ nie rozumiem, co moż e uniemoż liwić mi w razie potrzeby otwarcie tego opakowania i korzystanie z zawartoś ci? Był też sklep Odel - dobrej jakoś ci koszulki za 10-15 dolaró w, sklep z torbami Susen. Za ostatnie (no, prawie ostatnie) 60 dolaró w zł apał em jaką ś mniej lub bardziej lubianą torbę . Có ż , je w wannie, te dutik! Wsiadamy do samolotu. Rozrzucone wszystko w ró ż nych zaką tkach! Rozpoczę ł y się potró jne wymiany. Zrobili to celowo, prawda? Udał o nam się przebrać , wię c usiedliś my obok siebie. Przybył do Szardż y.


A potem widzę znak - zwykł e oznaczenie damskiej toalety (dziewczyna w sukience), a obok niej jakaś ikona z pó ł księ ż ycem. Zwolnił em, pomyś lał em. Co to za toaleta dla muzuł mań skich kobiet? Szukają c oczami, nie znalazł em ż adnego innego, postanowił em wejś ć . A potem przypomniał em sobie, ż e jest miejsce na modlitwę , a jego obecnoś ć najwyraź niej wskazywał a ikona. Tak, wą ż przy toalecie jest oczywiś cie dobry, ale woda na podł odze nie jest zbyt dobra. Nawiasem mó wią c, kochany miał te same wą tpliwoś ci co do odznaki, co ja. Rozpoczę ł a się kolejna inspekcja. Odkupiona w Doniecku pamią tkowa butelka martini został a skonfiskowana dziewczynie stoją cej przed nami z bagaż u podrę cznego. Poproszono nas ró wnież o otwarcie walizki. Mó wi, ż e mamy tam alkohol. Nie, mó wimy, odprawiony bagaż ! Nalega. Przeszukał em cał ą walizkę i znalazł em perfumy kupione w Doniecku. Napię ł am się , myś lał am, ż e to zajmie. Dobrze, ż e został y zapakowane w markową torbę . Ponownie przepuś cił je przez skaner i zwró cił .

Od tych samych hejteró w alkoholu!

W samolocie ponownie zamieniono miejsca. Tym razem udał o nam się ponownie zmienić . Ale po raz pierwszy w cał ej mojej podró ż y lotniczej nie siedział em przy oknie. Szkoda, przelecieli nad wybrzeż em Morza Czarnego na Kaukazie. Był em bardzo zainteresowany, ale niewiele był o do zobaczenia.

Donieck spotkał się z temperaturą +4 i doś ć pochmurną pogodą , pogranicznicy w kurtkach i czapkach. A my wcią ż jesteś my w klapkach, bo trampki są w bagaż u. Kochanie, nawet spod rę kawa, zaczą ł wypatrywać parkingu i znajdują cego się na nim kawał ka ż elaza. Co się z nią stanie! Na miejscu nie spuszczono nawet oleju napę dowego. Wię c wró ciliś my bezpiecznie do domu. Wszystko był o cudowne, wakacje udane!

Dzię kuję wszystkim, któ rzy to zrobili. Jeś li Ci się spodoba, bę dę zadowolony. Jeś li nie, zadzwoń . Szczerze mó wią c pisał am gł ó wnie dla siebie. Z biegiem czasu szczegó ł y są kasowane, a potem bę dzie tak mił o się czytać ! A piszą c, przeż ył em to na nowo!

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
черепашка
скалы напротив Чая транс
лужица возле нашего отеля
вид с нашего балкона
варанчик на территории отеля
вид на храм в Унаватуне из Галле
форт Галле
следующая бухта в сторону Унаватуны
в центре Галле
живой лобстер
рыбацкие катера
хороший ножичек!
Эко-виллидж
биг варан
в храме
рыбаки тянут сеть
улов
акробатический этюд
змеюка у бассейна
сушеная креветка
в Унаватуне
лагуна в Унаватуне
прибой
местный гаишник вместо светофора
это чай
штормит
Вместо белочки ко мне пришел бурундучок
Как ее жизнь покорежила!
Привет, это я!
чьи-то ноги
оцените размерчик
Podobne historie
Uwagi (35) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara