Wielka Ziemia

05 Czerwiec 2012 Czas podróży: z 10 Styczeń 2012 na 24 Styczeń 2012
Reputacja: +27.5
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Dzisiaj kupił am ziemniaki i ś ledzie!

Chcę uciec! - Przegapił em ś ledzia!

Nie istnieje na Shli Lance! - tak jak nie ma solonej suszonej ryby na piwo! (bardzo rzadkie).

A to jest na wyspie Cejlon, na ś rodku Oceanu!

- Nie wierzysz mi?

Och, dowiesz się wię cej!

Tutaj tylko goś cie w restauracjach mogą wyczuć zapach homaró w - dla miejscowych jest to "luksus", na któ ry nie stać , jak dla nas kawior.

I tak jesteś my na Sri!

Niczym niespokojny wiatr bę dziemy przemierzać ż yzną krainę Sri Lanki, zaglą dają c we wszystkie zaką tki przygotowanej dla nas wyspy, do pokazania, ledwo zdoł aliś my poją ć i poczuć to, co widzieliś my i sł yszeliś my.

Zawł adnę ł a nami ciekawoś ć i ciekawoś ć.


Ś cigaliś my się jeepem (my, kierowca, przewodnik) i zatrzymywaliś my się na każ dą naszą proś bę i oczywiś cie tam, gdzie nasz przewodnik chciał (studiował w Moskwie, w latach 60. , odwiedził Kijó w, teraz Charkó w, wedł ug wedł ug niego, wykł ada historię na miejscowym uniwersytecie, przy ś wietle księ ż yca na wycieczkach).

Obserwowaliś my, zastanawialiś my się , nie mają c czasu zrozumieć , co się dzieje, interesował o nas wszystko – zaró wno natura wyspy, jak i zawarte w niej miasta, drogi i wioski, ś wią tynie, parki – i ludzie na niej mieszkają cy.

Są jak ziarnka piasku na oceanicznej plaż y, uchwycone przez falę ż ycia, wtopione w ogó lny tok przypł ywó w i odpł ywó w, tu po prostu ż yją , nie myś lą c o wielkoś ci samego sensu ż ycia.

Po czterech dniach wycieczki w gł ą b lą du, padliś my na piasek plaż przez 10 dni i nie mogliś my w peł ni zrozumieć tego, co widzieliś my, i chcieliś my zobaczyć wię cej, jeszcze nie do koń ca poznanych i samodzielnie szukaliś my przygody.

Choć tu na brzegu Oceanu co godzinę , codziennie obserwowaliś my ż ywe stworzenia i ż ycie wyspiarzy.

Ż yją najlepiej, jak potrafią , niektó rzy z uprawy ryż u i warzyw, niektó rzy zbierają c herbatę i owoce, niektó rzy ł owią c ryby i handlują c lub obsł ugują c hotele, przewoż ą c prawie wszystko, co moż na przetł umaczyć na ich tut-tukach.

Wszystko jest w ruchu o przetrwanie wś ró d egzotycznych lasó w, wzgó rz, piaskó w plaż , palm i fal oceanu pod wiecznym poł udniowym sł oń cem!

W kraju nie był o poczucia, ż e ​ ​ jest się na wyspie, nie ma poczucia wyobcowania ze ś wiata zewnę trznego.

Jedyną rzeczą , któ ra przywró cił a rzeczywistoś ć , był y „awarie” i brak komunikacji mobilnej (na przykł ad wiadomoś ci SMS na kontynent mogł y prześ lizgną ć się w paczce zaledwie kilka godzin, a nawet dzień po wysł aniu).

Pomyś leliś my o statusie społ ecznym, edukacji, pasji do sportu, kultury i odnieś liś my wraż enie, ż e wszyscy wyspiarze nie angaż ują się w politykę , nie mó wią c już o demokracji jako takiej. Jak i gdzie zostawić swó j gł ó wny ś lad, w któ rym z pewnoś cią odniosą sukces, nie jest dla nich zbyt interesują ce.


Ż yją we wspó lnocie z wł asnym gatunkiem, oddają c się takimi, jakimi są , po prostu (a nie po prostu) ż yją , ż ywią c się darami lokalnej przyrody, a wszystko, co roś nie od doł u do gó ry, jest zbierane, zjadane i wprowadzane w ż ycie .

Ale mimo wszystko trzeba coś sadzić , hodować i pielę gnować coś , w przeciwnym razie nie bę dzie się karmić . Są w cią gł ym, pozornie uczciwym, ale ż ywotnym „zaję ciu” przetrwania. Podziwiamy ich, ciemny kolor ich skó ry, ich spieczone sł oń cem ciał a, ich zmę tniał e ciemne oczy, ich uś miechy z ż ó ł tymi zę bami...

Są też zdziwieni, gdy widzą biał e twarze, a na pewno chcą podejś ć i porozmawiać , przynajmniej w jakiś sposó b okazać zainteresowanie, zadają c pierwsze pytanie: Kim jesteś ? (Kim jesteś ? )

Są zaskoczeni, rozglą dają się , zatrzymują , badają , pokazują swoim dzieciom zaró wno biał ą skó rę , jak i biał e wł osy. A mał e rą czki dzieci wycią gają rę kę , by dotkną ć tego magicznie niezwykł ego dla nich zjawiska – biał ego czł owieka.

Każ dy jest ż yczliwy, każ dy nie jest pozbawiony zainteresowania.

Są też zamyś leni, gdzieś się spieszą - coś trzeba zrobić , ale czę sto zatrzymują się , pozdrawiają , nawet jeś li jesteś po drugiej stronie drogi, a nadjeż dż ają cy ludzie, uś miechają c się , pozdrawiają Cię . Czasami nie jest jasne, dlaczego ich uś miech wynika z tego, ż e zobaczyli egzotyka (biał ego czł owieka), czy z tego, ż e naprawdę są ż yczliwi dla wszystkich.

Jeś li staniesz i rozejrzysz się , to pasują . Ktoś jest skromny w stosunku do kosmitó w, ktoś wedł ug naszych wyobraż eń jest skrupulatnie nachalny (zwł aszcza jest to zrozumiał e dla wł aś cicieli tuk-tukó w). Ale ta ł atwa komunikacja zaczyna się ostroż nie iz szacunkiem - to zasł uga wyspiarzy, inaczej wiatr izolacji wyrzą dził by im wię cej szkody niż poż ytku, a sam duch zakochania się w swojej Sri Lance wyschł by, gdyby był o inaczej.

Są dumni ze swojej Lanki i zawsze pytają : - Có ż , jak ci się podoba nasza Sri Lanka?

(Wielka Wspaniał a Ziemia), chę tnie sł uchają pochlebnych opinii o kraju io sobie, jak o przyjaznych i uś miechnię tych ludziach.


I nie bez pytania Smoke'a (pali), niż mó wią , pozwó l mi zapalić - jesteś moim przyjacielem, bo zastanawiam się , jaki papieros palisz i co to jest, i kim jesteś , jeś li palisz tak nietypowe. Po wypaleniu papierosa są gotowi towarzyszyć ci i mó wić ci coś przez co najmniej godzinę , co najmniej trzy. Ty po prostu mó w, czego chcesz - przyniosą , pokaż ą.

Ale ty niejako jesteś zobowią zany coś dać , ponieważ szczerze cię o to pytają.

Ich szczeroś ć doprowadził a mnie do tego, ż e pią tego dnia zdał em sobie sprawę , ż e papierosó w nie wystarczy na resztę podró ż y.

Nawet nasz kierowca Jamil (przyznał , ż e nie pali! ) poprosił o papierosa i schował go do kieszeni na piersi.

- Zapalę w domu w spokojnej atmosferze.

W ten sposó b okazał ci szacunek!

A w domu oczywiś cie pochwali się nowoś cią - papierosem mentolowym, z kontynentu, z Ukrainy (o czym nikt w domu nie wie, tak jak my na przykł ad nie wiemy o plemieniu Majó w.

Istnieje kilka odmian marek papierosó w. Papierosy są ró wnież sprzedawane na sztuki.

Palenie na wyspie jest drogie, paczka lokalnych papierosó w kosztuje 4 dolary i wię cej.

Na przykł ad LM i Dunhill kosztują od 4.5 do 5.5 USD. - to tylko nazwa, nie ma nic wspó lnego z europejskimi markami, - produkcja mocnego tytoniu (jak w Turcji) jest lokalna.

Miejscowa ludnoś ć pracują ca (budowniczowie, rybacy, chł opi) - pali liś cie zió ł z mieszanką kredy i migdał ó w, ale nie ma nic wspó lnego z palą cym tytoniem - przeż uwają tę mieszankę , regularnie plują c ze smakiem czerwonym pł ynem.

Odczucia i wpł yw tego „rytuał u” na ciał o Europejczyka, myś lę , ż e opiszę osobno.

Wyspiarze doskonale zdają sobie sprawę ze swojego systemu politycznego, w któ rym ż yją , a istnieją cy konglomerat kilku religii (lokalny buddyzm, chrześ cijań stwo pozostawione przez portugalskich kolonialistó w, wschodnich muzuł manó w i hinduizm) odró ż nia ich od cech kontynentalnych. Tutaj wszystko poł ą czył o się w jedno, wcale nie przeszkadzają c sobie nawzajem, ale delikatnie zlał o się w jedno, w cał ą odrę bną narodowoś ć z wł asnymi tradycjami, gdzieś podobną do indyjskiej, gdzieś do wschodnioafrykań skiej.


Na wyspie nie ma pompatycznych ś wią tyń . Nawet wiele posą gó w Buddy, filcowania w miastach, filcó w wzdł uż dró g, od mał ych po majestatyczne, siedzą ce na wzgó rzach „nie naciskają ”, ale delikatnie wtapiają się w otaczają cą przyrodę.

Odwiedzane przez nas buddyjskie ś wią tynie wyró ż niają się czystoś cią i biał ą ś wież oś cią , zadbanymi terenami oraz terenami zielonymi.

Ś wią tynie indyjskie ró wnież nie są tak wysokie jak Indie, wyró ż nia je spiczasta piramida z ogromną liczbą misternie wyrzeź bionych postaci licznych bogó w.

Mał e katolickie koś cioł y, synagogi i meczety są niejako wbudowane w ulice i kwartał y miast, nieco wznoszą c się ponad dwu- lub trzypię trowymi domami…

To uogó lniony obraz kraju. Teraz warto opisać kilka miejsc, któ re musieliś my odwiedzić.

R. S. : (na razie uwaga, potem wstawię do tekstu)

Na pierwsze pytanie – ską d jesteś ? - odpowiedzieliś my "z Ukrainy" - nie zrozumieli nas.

Tylko w hotelu, w któ rym mieszkali, i blisko niego (obsł uga) ze zrozumieniem klikali ję zykami,

– Och, Ukraina!

... ale i był o dla nas jasne, ż e reagują na każ dą nazwę kraju w taki sposó b, aby nie urazić goś cia.

Chociaż z wyglą du odró ż niają Niemcó w, Brytyjczykó w, Francuzó w od Sł owian.

Na naszym stanowisku w wię kszoś ci przypadkó w musieliś my tł umaczyć , ż e Kijó w to nie Moskwa i pokazują c na dł oni, rysują c mapę , ż e jest Morze Czarne, Dniepr… ale to nie mó wił o im cokolwiek...Zgodzili się , skinę li gł owami „tak-tak”, ale i tak był o jasne, ż e niewiele wiedzą o kontynencie.

A Kijowski Dynamo, nazwiska - Szewczenko, bracia Kliczko - nic im nie powiedział y.

Nasz rosyjskoję zyczny przewodnik Munidasa (Muni) powiedział nam, ż e informacje w telewizji, radiu, Internecie są niezwykle ograniczane i kontrolowane przez rzą d i dotyczą tylko wydarzeń wewnę trznych kraju i pozytywnej polityki zagranicznej ...tak, aby ludnoś ć lokalna tylko duż o sł yszeli o innych krajach io tym, co się tam w tej chwili dzieje - nie, nie wiedzą.

Na przykł ad po przybyciu do Kijowa 21 stycznia dowiedzieliś my się o wraku wł oskiego wycieczkowca Costa Concordia, któ ry w nocy 14 stycznia 2012 r. osiadł na mieliź nie u wybrzeż y Toskanii.


Ale ani w wiadomoś ciach, ani w gazetach Sri Lanki nie był o nic o tej katastrofie. A nasi przewodnicy, któ rzy informowali nas (na naszą proś bę ) o codziennych wydarzeniach, nic nam nie mó wili, ale co dzieje się poza Sri Lanką.

Był przypadek. Nasz kierowca jeepa, Jamil (delikatny, cichy, bardzo mił y facet - 28 lat, szczerze dawał nam codziennie rano jeden kwiatek) po 4-dniowej wycieczce po kraju, dowiadują c się , ż e nocujemy w hotelu w pobliż u jego dom w odległ oś ci 1.5 km, zaprosił nas do odwiedzenia. Bardzo chciał pokazać swó j dom, przedstawić go rodzinie, a był powó d - urodziny jego 8-letniej có rki. Ale Jamil (wielokrotnie! ) zaprosił nas (w sł abym angielskim), gdy naszego przewodnika nie był o w pobliż u. Wtedy nawet zasugerował em, ż e zostaliś my zaproszeni do odwiedzenia po cichu. Umó wiliś my się z Jamilem, ż e zadzwonimy do siebie i odbierze nas za cztery dni.

Cał kiem przypadkiem w jednej z rozmó w nasz rosyjskoję zyczny przewodnik Mini dowiedział się od nas o tym zaproszeniu, lekko skrzywił się i poradził nam tego nie robić . Czemu? - nie odpowiedział.

Trzy dni pó ź niej (czekaliś my na jego telefon, kupowaliś my prezenty) Jamil zadzwonił na komó rkę i potwierdził swoją proś bę , ustalił termin spotkania. Nastę pnego dnia czekaliś my na niego przed hotelem przez dwie godziny. Wyszedł do nas facet z Resepshiny i powiedział , ż e jest wiadomoś ć od Jamila - jest w dł ugiej podró ż y. Wię c pomyś l, czego chcesz tutaj!

Do kontynuacji… có ż , gdzie byliś my, co widzieliś my…

Dział ka! - I był y przygody, tak, trochę wię cej!

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Podobne historie
Uwagi (0) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara