Odpocznij oczami optymisty.

11 Marta 2010 Czas podróży: z 06 Luty 2010 na 13 Luty 2010
Reputacja: +3061
Dodaj jako przyjaciela
Napisać list

Na dworze jest zima, ale w naszych sercach jest ś wię to - odpoczniemy.

Z jakiegoś powodu wszystkie wyjazdy do Egiptu z ż oną są zabawne i peł ne wraż eń . Istotną rolę odgrywa w tym nastró j do relaksu i poznania lokalnych realió w.

Na tę wycieczkę (pią tą z rzę du) postanowiliś my wybrać hotel lepszej klasy. Wcześ niej lataliś my z budż etem do egipskich trojek. Ukochany poprosił o znalezienie hotelu w centrum (przy Sheraton Road) iz dobrą plaż ą . Po dł ugich wyborach zdecydowaliś my się na Hotel Minamark. A potem zadzwonił znajomy z biura podró ż y i zaoferował ten hotel za 580 USD. (podwó jne, tygodniowe, posił ki HB) z Tez Tour.


Na poprzedniej wyprawie „oszukał am” ukochaną – powiedział am jej, ż e zamó wił am pokó j dwuosobowy w oś rodku wypoczynkowym w Karpatach, podał am link do bazy z prawdziwego zdarzenia, pokazał am, jak wyglą da „nasz” pokó j. . Moja ż ona przygotowywał a się do ferii zimowych przez dwa tygodnie - zamó wił a u babci na drutach ciepł y szalik i czapkę , spakował a ciepł e ubrania itp. Chciał em też wypoż yczyć narty, ale przekonał em ją , ż e lepiej wypoż yczyć na miejscu ; -). Ogó lnie wszystko był o gotowe na wycieczkę w oś nież one gó ry. . . Nasz "pocią g" odjechał o 08.10. Ustawił am budzik na 3 noce, a kiedy zadzwonił powiedział em mojej ukochanej, ż e plany się zmieniają i lecimy do Hurghady! ! ! Anyuta dł ugo nie mogł a zrozumieć , o czym mó wi, ale kiedy zrozumiał a… Kto powiedział , ż e dziewczyna potrzebuje kilku dni na zebranie rzeczy?!? ! ? Obiecują c zabić mnie pó ź niej, gorą czkowo wyrzucił a z walizki ciepł e ubrania, zastę pują c je letnimi. Kremy przeciwsł oneczne, okulary przeciwsł oneczne, klapki i inny sprzę t spakowaliś my w czterdzieś ci minut! I niczego nie zapomniał em! Rano najtrudniej był o wytł umaczyć matkom, dlaczego dzwonimy z hotelu Khor Pelas, a nie z kempingu Zakarpattya 8-))). Od tego czasu ż ona osobiś cie sprawdza wszystkie bony wakacyjne!

Wyjazd był.06. 02.2010 o 08.10. Przygoda zaczę ł a się w drodze na lotnisko - w poł owie drogi stwierdził em, ż e gł ó wna kamera wisiał a na klamce drzwi. Na lotnisko zawió zł nas mó j szef, przyzwyczajony do mojej nieuwagi, tylko potrzą sną ł gł ową ze smutkiem i zawró cił samochó d. Wyjechaliś my z marginesem (jak się czuł em) i dlatego spokojnie wró ciliś my. Ale w odwecie szef dał mojej ż onie dł ugi wykł ad smutnym gł osem o moim roztargnieniu io tym, jak szkodzi mojej pracy. Musiał em ze smutkiem milczeć i ze smutkiem kiwać gł ową.8-). W koń cu wysadzono nas w pobliż u lotniska i (na zewną trz był o -15 C) w letnich ubraniach poszliś my do odprawy. Po drodze moja ż ona oburzył a się , ż e w sandał ach chodzić po zaspach jest niewygodne ; -). Tak, ten problem jest jakoś nieprzemyś lany przez projektantó w...

Lecieliś my normalnie, ale po przybyciu do Hurghady drzwi samolotu się zacię ł y i wszyscy zostali wypuszczeni tylnym wyjś ciem na ogonie samolotu. Upał (+23), Arabowie w swetrach - jednak zima! Bez problemu kupiliś my wizy, ale przy kontroli paszportowej był a ogromna kolejka. Nie ma co robić - stoimy. Kilku Arabó w przechodzi obok nas ze znakami, przyglą dam się uważ nie - napis po rosyjsku: „Kontrola bez kolejki”. Serwis, cholera. . . Pytam ile kosztuje serwis - odpowiadają , ż e to 20$. Jednakż e! - jak powiedział Ippolit Matveyevich Vorobyaninov, bardzo kuszą ca oferta, biorą c pod uwagę , ż e dopó ki wszyscy turyś ci podró ż ują cy z tobą do hotelu nie przejdą kontroli, autobus nie odjedzie. Sł yszymy, ż e ten sam Arab oferuje usł ugę innym za 30 dolaró w. Hmm, wyglą da na to, ż e wyglą damy gorzej niż inni. . . Abbydno ; -)) W koń cu mijamy kontrolę , biegniemy za walizkami. Od dawna został y zrzucone z przenoś nika w jednym stosie. Barbaria! Znajdujemy wł asne i wę drujemy do autobusu. Kolejna godzina oczekiwania w autobusie i wreszcie jedziemy do hotelu. W recepcji zakwaterowani jesteś my bez zachę t finansowych. Pokó j znajduje się na pierwszym pię trze, balkon jest czysto symboliczny, wszystko jest czyste i zadbane. Przebieramy się i idziemy na spacer.

Na ulicach jest wyraź nie wię cej ludzi niż w lutym ubiegł ego roku, kiedy kryzys był w apogeum. Pomyś leliś my, ż e pó jdziemy do supermarketu w pobliż u McDonald's, ale okazał o się , ż e jest zamknię ty z powodu naprawy. Szkoda. . . Udajemy się na obiad do Pizza Hut.


Widzieliś my niedaleko hotelu biuro podró ż y, dowiadujemy się ile kosztuje Giftun (Wyspy Koralowe). Mł ody chł opak patrzy na nas oceniają co i podaje cenę - 18 USD. Ups, czy cena wycieczki naprawdę wzrosł a? Targuję się , Egipcjanin ze smutkiem krę ci gł ową i ogł asza ostatnią cenę - 35 USD. dla dwojga. Nie, dzię kuję , chodź my jeszcze raz zobaczyć ceny. Robimy dwa kroki – kolejne drzwi z napisem „Wycieczki”. A potem ile - zgł aszają , ż e za 15 j. m. Oh-oh-oh, to nam pasuje. Zamawiamy na jutro, jak zwykle odbió r z hotelu o 08.30. Biorę paragon, wychodzę i wtedy przypominam sobie, ż e jutro mamy spotkanie z przewodnikiem Teztour o 11.00. Daj spokó j, nie dowiemy się od niego niczego nowego, moż esz pominą ć to wydarzenie.

Wracamy do hotelu, oglą damy go, spacerujemy po terenie. Có ż , czas na obiad.

O jedzeniu w Minamarce.

Jeś li zestawić wszystkie ś niadania i obiadokolacje, moż na dojś ć do nastę pują cego wniosku - wszystko jest bardzo dobre! Duż o sał atek, miejsc w restauracji i nie tylko dla wszystkich, kelnerzy są wspaniali. Mię sa wystarczył o dla wszystkich (nawet dla mnie F8-)). Z minusó w - jest duż o sł odyczy, ale wiele ciastek powstaje wedł ug tej samej receptury i ró ż nią się tylko wyglą dem.

Nastę pnego dnia po ś niadaniu i ską pych owocach stoimy w pobliż u hotelu. O wyznaczonej godzinie podchodzi do nas Egipcjanin i zabiera nas na molo do naszej ł odzi. Moja ż ona ma wł asny zestaw do pł ywania, ale ja zabieram sobie maskę , fajkę i pł etwy. Arab, któ ry rozdał sprzę t, delikatnie zapytał , dlaczego przy moim rozmiarze 46 stó p w ogó le potrzebuję pł etw? Joker. . . Czekamy na innych turystó w, w koń cu wszyscy się zebrali i odpł ynę li.

Anyutix od razu podją ł się waż nego zadania - opalania. Wtrą canie się do tego ś wię tego obrzę du był o po prostu zgodne. Aktywnie zaję ł am się wprowadzaniem witamin do mojego osł abionego zimą organizmu - mandarynki, pomarań cze i banany poszł y z hukiem! Na ł odzi znajdował o się pię ć dziesią t pię ć dziesią t osó b (w sensie rosyjskoję zycznych i „reszta ś wiata”). Sł oneczne, pię kne morze i lekka bryza - czego jeszcze potrzeba do wspaniał ego nastroju? ! ? Pó ł torej godziny bł ysnę ł o jak na chwilę i już jesteś my w punkcie – koralowce są już bardzo blisko.


Pogoda wydaje się ciepł a, ale wiatr znacznie zmniejsza chę ć do pł ywania. Staramy się nie zwracać na to uwagi, zakł adać maski pł etw i nurkować . Pię kno jest nie do opisania (jak zawsze)! Pł ywam, fotografuję ryby i koralowce. Niedaleko ode mnie masywny wujek pró buje ł apać ryby na rę ce. Oczywiś cie nic nie wychodzi, ale wyglą da ś miesznie. Dlaczego potrzebuje tych ryb? Widać , ż e ryby mają wł asnego Boga - "rybaka" za bardzo porwał a pogoń i fala rzucił a na koralowce. I nefig! ! ! Sł yszę wybrane wyraż enia nieliterackie - nasz czł owiek! Zirytowany, przepł ywa obok na swojej ł odzi, ja się nim opiekuję - nieź le, ż e się poparzył i podrapał...Czas pł ynie niezauważ ony, z mojej ł odzi przepł ywa Arab i pokazuje na nadgarstku, jak mó wią , czas zakoń czenia. Dobra, wracajmy. Wspinamy się , osuszamy, myjemy się wodą mineralną . Jeszcze czterdzieś ci minut i jesteś my na Rajskiej Wyspie. Wcześ niej ł ó dki po prostu rozbijał y się o piaszczysty brzeg i wszyscy schodzili po schodach, teraz parkujemy kawał ek od brzegu i podpł ywa do nas ł ó dka przewoż ą ca ludzi. Tak, trwa to dł uż ej, ale jest bezpieczniej. . .

Na plaż y spę dzamy pó ł torej godziny. Nie ma tam nic do roboty poza pł ywaniem i plaż owaniem, a my mamy aktywny wypoczynek. „Sprzedawcy” ró ż nych rupieci (naszyjnikó w, bransoletek z kamykó w, skarabeuszy) cią gle chodzą . Zwykle nie mają nic oryginalnego i ciekawego, ale tym razem bransoletka spodobał a się Anyucie. Pię ć minut twardych targó w, a cena spada z 50 funtó w do 5 funtó w. Bierzemy, pł acimy. Na wyspie jest wiele arabskich rodzin, wszyscy pł ywają i odpoczywają . Kobiety w ciuchach pró bują odpł yną ć od brzegu, ale nie każ dy moż e to zrobić ; -). Jedna dziewczyna postanowił a zał oż yć maskę na swoją stł umioną twarz. Po każ dym nurkowaniu musiał a wylewać wodę z maski i ponownie ją dokrę cać … Był o to bardzo ż ał osne dla cię ż arnej Egipcjanki (gdzieś w sió dmym miesią cu), któ ra popł ywał a i poszł a „na spacer” wzdł uż brzeg z mę ż em. W przemoczonym ubraniu, na wietrze był a po prostu tchó rzliwa z zimna, a jej mą ż szedł spokojnie obok niego w samych ką pieló wkach. Jak powiedzieliby w Europie, jest to dyskryminacja ze wzglę du na pł eć .

Zabrano nas z wyspy, policzono na gł owach i zabrano z powrotem. Po drodze ciekawie był o obserwować metamorfozę morza – ze szmaragdu, gdy zapadał zmierzch, zamieniał o się w ciemną i cię ż ką masę za burtą .

Po przybyciu do hotelu zjedliś my szybką kolację i pospieszyliś my na dworzec autobusowy El Gunna. Kupujemy bilety do Kairu (wyjazd tej nocy za 75 funtó w) iz powrotem nastę pnego wieczoru. Idziemy spać do hotelu.

Autobus mieliś my o 3.00 w nocy, o 2.40 byliś my już na dworcu gotowi i wyposaż eni. Idziemy na parking, stoimy na uboczu. Nieco pó ź niej dostrzegamy kolejną parę „bladych” podró ż nikó w. Podchodzimy, zapoznajemy się - są Odessy. Porozmawialiś my, okazał o się , ż e oni też lecą tym samym lotem do Kairu. Podjechał autobus, bilety został y sprawdzone, dostaliś my racje ż ywnoś ciowe (nektar z guawy, sł ony croissant i sł odka buł ka) i ruszyliś my w drogę .


Bardzo martwił o mnie, ż e autobus znó w bę dzie wyposaż ony w lodó wkę na kó ł kach (ostatnim razem powietrze w kabinie miał o okoł o 12-14 stopni). Niestety moje obawy okazał y się uzasadnione – jeś li w momencie wyjazdu był o cał kiem wygodnie w kabinie, to po okoł o dwudziestu minutach jazdy nie trafił o zą b w zą b. Po kolejnych dwudziestu czy trzydziestu minutach delegacje zmarznię tych Egipcjan zaczę ł y iś ć do kierowcy autobusu, proszą c go o litoś ć i zaprzestanie tej tortury. Odessite Sasha przetł umaczył nam te gorą ce argumenty. Kierowca był nieugię ty, a autobus ze ś wież o zamroż onymi pasaż erami jechał dalej. W koń cu sam Sasha podszedł do kierowcy i poprosił o dobry powó d, aby wył ą czyć klimatyzację . I oto kierowca miał litoś ć i ciepł e powietrze przeszł o przez kabinę . Po poraż ce nasz przewodnik postanowił odzyskać sił y na innym froncie i doł ą czył ż ał obny melodramat na DVD. Po epoce lodowcowej ten drobiazg nie zepsuł nikomu nastroju. Ale zemsta kierowcy nie powiodł a się - kierowca mrugną ł chytrze i dał komunikat „Bł ą d systemu”. Ponieważ kierowca nie miał jednocześ nie moż liwoś ci prowadzenia samochodu i zajmowania się DVD, w autobusie zapadł a spokojna cisza.

Po przybyciu do Kairu poż egnaliś my się z Saszą i Leną (jadą do muzeum narodowego) i poszliś my do zoo. Po dotarciu do zoo taksó wką (10 funtó w) postanowiliś my najpierw odś wież yć się . Poszliś my do Pizza Hut przy gł ó wnym wejś ciu, usiedliś my już przy stolikach, wzię liś my menu, ale wtedy podszedł kelner i smutno potrzą sną ł gł ową , wypowiedział dł ugą tyradę , z któ rej wył apał am frazę „ileven oklok”. Patrzę na zegar - wpó ł do dziewią tej, otwierają się o jedenastej. Ay-ya-yay, szkoda jak… Wychodzimy, obok pizzerii „KFC”. A takż e od jedenastej. No có ż , chodź my do zoo.

Raport ze spaceru po zoo

Po zoo, raczej gł odni, udaliś my się jeszcze do Pizza Hut. Anyuta zamó wił a pizzę , a ja (bardzo gł odna) zamó wił am lasagne. Plus tost z masł em. Przynieś li duż ą pizzę , zaczę liś my się nią ucztować , wszystko był o w porzą dku, dopó ki nie przynieś li lasagne. Był a po prostu ogromna. Potem pamię tam, ż e zapytali mnie o rozmiar, a (ze wzglę du na sł abą znajomoś ć ję zyka angielskiego) zamó wił am na chybił trafił...W sumie ta lasagne mogł aby nakarmić dwó ch lub trzech wygł odniał ych zdrowych mę ż czyzn. A po pizzy został o bardzo mał o miejsca...Kró tko mó wią c, zabraliś my ze sobą pizzę i wybraliś my mię so z lasagne 8-).

Wychodzimy na zewną trz, ł apiemy taksó wkę . Znowu natknę liś my się na pensa Zhiguli, prowadzą cego okoł o 70-letniego dziadka. Dobra, weź my to. . .


Dotarliś my na targ Khan el Khalili, bę dziemy podró ż ować bocznymi uliczkami. Na placu przed meczetem przyczepił a się do nas czyś cicielka butó w, mó wią c, ż e posprzą tamy. Wskazał już na buty (ja mam sportowe sandał y, moja ż ona ma biał e trampki) i po prostu je wysł ał - nie zostaje w tyle. Policjant pomó gł - podszedł i wrzasną ł na sprzą taczkę . Dzię ki, dobra wró ż ka! Kupiliś my litr ś wież ego soku pomarań czowego - niedaleko targu jest jeden punkt, w któ rym starszy Arab od pię tnastu lat miaż dż y pomarań cze. Po kró tkim targowaniu zgadzamy się na dwadzieś cia funtó w. Smak jest niezwykł y!

Spacerujemy po rynku przez trzy godziny, po czym idziemy dalej, obserwują c ż ycie miasta. Wszystkie autobusy jeż dż ą z otwartymi drzwiami, Arabowie skaczą i skaczą w biegu. Jest wiele miejsc, w któ rych sprzedają praż one orzechy i nasiona. Zapach pieczeni przyjemnie ł askocze nozdrza. Kupujemy sami i pró bujemy orzeszkó w ziemnych. Moja ż ona to lubi, ale jak na mó j gust rozgotowana i sł ona. Kupiliś my pieczonego batata (są pieczone w wó zkach z piekarnikiem na ulicy) - dwa funty. Smakuje jak pieczona dynia. Natkną ł em się na drugą rę kę . Szperają w nim tylko kobiety, potę ż ny Arab stoi nad mnó stwem rzeczy i histerycznym gł osem reklamuje towar. Zobaczył nas i zaczą ł krzyczeć : „Poznaj zdję cie, poznaj zdję cie! ”. Och, daj spokó j, tak naprawdę nie chciał em...Nieco dalej jest sklep obuwniczy. Ceny są rozsą dne, ale mó j rozmiar czterdziesty szó sty nie jest dostę pny  Maksymalnie czterdziesty pią ty… Są buty dla Anyuty, ale jakoś ć jest najbardziej nieprzyzwoita i odmawiamy zakupu.

Natkniemy się na znak „Metro”. Ś wietnie, kupujemy bilety i jedziemy do Narodowego Muzeum Egipskiego - tam jest ostatni przystanek naszego autobusu. Jesteś my już doś ć zmę czeni i nie chcemy chodzić . Do odjazdu autobusu został o jeszcze sześ ć (!! ! ) godzin. Hmm, nie obliczyli… Ó sma wieczorem, ciemno i fajnie. Zastanawiamy się , gdzie zabić czas. Niedaleko hotelu „Ramses Hilton” poszliś my do centrum handlowego, przechadzaliś my się po sklepach i butikach. Nic interesują cego.

Na szó stym pię trze znajduje się kino. Moją uwagę przykuł napis "AVATAR 3D". Patrzą c na siebie z ż oną - czemu nie? Kto jeszcze moż e pochwalić się oglą daniem tego filmu w 3D po arabsku? ? ? Podchodzę do kasy i pytam o godzinę sesji. Zdziwiony wyglą d faceta w oknie - "Yu spik arabish ?? ? ". Mó wię nie, bę dę uczyć z filmu ; -) Ile kosztuje bilet? Tak, trzydzieś ci funtó w jest w porzą dku. Już chcę zapł acić , ale postanawiam doprecyzować czas trwania sesji (boję się nie zł apać autobusu). Kasjer mó wi, ż e. . 75 minut! ! ! Czekaj? ? ? Wyglą da na to, ż e cenzura arabska ź le go ucię ł a. . . Naradzamy się z ż oną , postanawiamy nie jechać , poszukamy czegoś innego dla zabicia czasu.


Wpadam na pomysł , ż eby poszukać kafejki internetowej. Spę dź tam kilka godzin - a nogi odpoczną i zobaczymy wiadomoś ci. Szacuję ile to moż e kosztować – w Hurghadzie ta przyjemnoś ć kosztuje od 5 do 10 funtó w za godzinę , co oznacza, ż e ​ ​ w Kairze maksymalnie 15. To jest teoria, szukamy jej potwierdzenia w praktyce. Jedynym miejscem na placu, w któ rym okazał się być Internet, był Ramses Hilton. Spojrzał em na ten elegancki i pompatyczny budynek i stwierdził em, ż e ma co najmniej dwadzieś cia. Wchodzimy na ś rodek, tragarz podaje nas straż nikom, któ rzy prowadzą nas do Centrum Biznesu. Wszyscy w biał ych koszulach, niezwykle uprzejmi. Tak, to trzydzieś ci funtó w za godzinę minimum. . . Dziewczyna w garniturze sł ucha nas i wycią ga cennik w Internecie. Czytanie bez sł owa - 15 minut - 30 funtó w, pó ł godziny - 50 funtó w, godzina - 90 ! ! ! Czyli dwie godziny (dla dwó ch) internetu bę dą nas kosztować.65 USD. Nerwowo przeł ykam ś linę , kł aniam się . I znowu stoimy na ulicy…

Jedziemy nad Nil, na molo kuszą malownicze feluki. Widzą c nas Arabowie zaczynają nas kusić inwokacyjnymi wezwaniami. Po przeczytaniu historii (któ re zgadzacie się na jedną kwotę , ale w centrum rzeki nazywają duż ą i dopó ki się nie zgodzicie, nie zabierają was na brzeg) umawiamy się tylko na wycieczkę grupową . Ale czas się spó ź nia, nie ma nikogo (a robi się coraz zimniej) i nie należ y się tego spodziewać . Chodź my na spacer po nasypie.

Nieopodal widzimy wó z konny, aw nim znudzonego Araba. Chodź my, spó jrzmy. Już chcę po prostu posiedzieć i po kró tkim targowaniu się ustalamy kwotę dziewię ć dziesię ciu funtó w za godzinę . Woź nica z cię ż kim westchnieniem wdrapuje się na pudł o i ruszamy. Szybkim kł usem szliś my wzdł uż nasypu. Samochody przejechał y obok nas dosł ownie w centymetrach, jeden, przejeż dż ają c szczegó lnie blisko, nasz woź nica uderzył batem w dach ; -). Po przejś ciu przez most powoli przeszliś my do kolejnego. Podobał a nam się noc w Kairze, był a ekscytują ca i ciekawa. Czterdzieś ci minut pó ź niej zbliż aliś my się już do miejsca, z któ rego zaczynaliś my. Wyzywają co spojrzał em na zegarek i zrobił em zamyś loną minę . Arab zrozumiał aluzję i zrobiliś my kolejne mał e kó ł ko. Po opł aceniu woź nicy i wydaniu koniowi pię ciu „za siano” udaliś my się do autobusu.

Nasz autobus przyjechał na czas, pokazujemy bilety i zajmujemy miejsca w pierwszym rzę dzie, tuż za kierowcą . Wyjeż dż ają c z Kairu zatrzymujemy się , rozdajemy racje ż ywnoś ciowe, ponownie sprawdzamy bilety. Kierowca uszczelnia tekturą miejsce bocznej szyby, któ rej nie chciał podnieś ć . To, ż e jednocześ nie nie bę dzie mó gł zajrzeć w lewe lusterko boczne, wcale mu nie przeszkadzał o. . .


Gdy tylko opuś ciliś my Kair, bezwstydnie zasną ł em, zostawiają c moją ż onę , aby z przeraż eniem obserwował a mistrzowską klasę jazdy lekkomyś lnego egipskiego kierowcy. Pó ź niej Anyuta opisywał a mi w nieopisanych emocjach wyprzedzanie na zamknię tych zakrę tach, wchodzenie w dziewię ć dziesię ciostopniowy zakrę t z prę dkoś cią stu kilometró w i inne rozkosze Formuł y 1. Na szczę ś cie dla niej, po kilku godzinach droga stał a się jednokierunkowa. i budzą c mnie, poł oż ył a się na moim ramieniu z czystym sumieniem.

Po przyjeź dzie do hotelu jemy ś niadanie i ś pimy.

Kolejne trzy dni poś wię ciliś my na plaż owanie i zakupy. Plaż a w hotelu Minamark jest bardzo mał a, ale zadbana. Bardzo pomocne był o molo, z któ rego z przyjemnoś cią skakaliś my i pł ywaliś my. Na terenie był y duż e szachy podł ogowe, kilka godzin dziennie graliś my z ż oną w gry. Pó ź niej podcią gnę ł o się dwó ch kierownikó w hoteli, któ rych rozwalił em na strzę py (nie jestem dobry w graniu, po prostu grali jeszcze gorzej 8-)). W czwartek ktoś "mentalnie" grał w szachy - byli rozrzuceni na ziemi i nie był o czarnego konia. Gdzie on poszedł , nie mam poję cia! Figurka ma 80 cm wysokoś ci i waż y 6-7 kg. Po prostu fizycznie nie mogł em wpaś ć w jaką ś szczelinę ani wtoczyć się w krzak 8-((. Kradzież stulecia! Przed naszym wyjazdem figura nigdy nie został a znaleziona...

Tego samego dnia przyjechaliś my z plaż y, upadł em na ł ó ż ko, a moja ukochana poszł a do ką pieli. Minutę pó ź niej z ł azienki dobiegł straszny krzyk! Anyuta wylatuje z ł azienki z dzikim wzrokiem i nerwowo krzyczy: „TO JEST !! ! ”. Wchodzę ostroż nie, rę ka ż ony i ż ony wystaje zza mnie i wskazuje na ogromnego karalucha na zlewie. Dł ugoś ć potwora to okoł o 10 cm, widok jest niesamowity! Postanawiam stoczyć ś miertelną bitwę z okupantem, zabieram do sł uż by moje kapcie w rozmiarze 46. Karaluch, widzą c moją przewagę w uzbrojeniu, postanawia zdezerterować z pola bitwy, wycofują c się do odpł ywu. Za nim rozlega się wojowniczy krzyk jego ż ony: „Nie pozwó l mu uciec! ” Przechodzę do aktywnej ofensywy, skracam dystans w dwó ch skokach i zadaję miaż dż ą cy cios pantofelkiem we wroga! Ufny w zwycię stwo, przyglą dam się pokonanemu potworowi, gdy nagle karaluch oż ywa i poruszają c szybko cał ymi ł apami, wcią ż pró buje się ukryć . Uderzenie kontrolne wyprzedza go prawie u celu. . . Ż ona z przeraż eniem patrzy na zwł oki i zmusza mnie do dokł adnego oglę dzin ł azienki pod ką tem obecnoś ci wspó lnikó w harcerza. Sama kieruje się do poczekalni. Kiedy prawie skoń czę oglę dziny ł azienki, sł yszę krzyk: „Kolejny! ”. Ugh, został em ominię ty z tył u! W pokoju ż ona pokazuje mi pod stoł em, gdzie dostrzegam kolejnego potwora tej samej wielkoś ci. Podkradam się z pantofelkiem od tył u, ale karaluch odgaduje moje zamiary i chowa się za telewizorem. Naiwny! Telewizor jest usunię ty i zostajemy sami. Karaluch patrzy na mnie podejrzliwie i… odlatuje! Wykorzystują c efekt zaskoczenia, prawie dociera na balkon, ale jego ż ona rzuca go na podł ogę celnym uderzeniem gazety. Miaż dż ą cy cios dosię ga go w momencie przegrupowania sił i przygotowania do drugiego startu. W tym momencie poczuł em się jak postać Sigourney Weaver (Ripley) z filmu Aliens. Nigdy nie wiadomo, gdzie czeka na Ciebie krwioż erczy potwó r! ! ! Pobież ne przeskanowanie terenu nie wykazał o niebezpieczeń stwa i przystą piliś my do dokł adnej inspekcji pomieszczenia. Albo reszta czł onkó w plemienia zabitych karaluchó w dobrze się ukrył a, albo nie był o ich już w pokoju. Zwycię stwo…


Ta historia miał a swoistą kontynuację wieczorem. Moja ż ona ma taką cechę – jeś li jest na kogoś zł a, ta osoba zaczyna mieć duż e problemy w każ dej dziedzinie. Na począ tku zauważ ył em to z ironią , ale ponieważ nie był o wyją tkó w, zaczę ł o mnie to nawet przeraż ać . Tego wieczoru Anyuta był a bardzo zł a na personel hotelu, któ ry pozwolił na pojawienie się karaluchó w w pokoju, przez ostatnie dwa dni zatruto owady. Pię ć minut po tym, jak dotarliś my do restauracji na kolację , kelner niosą cy szklanki piwa poś lizgną ł się i oblał od stó p do gł ó w dwó ch Moskali przy są siednim stoliku. Lekka panika, morze przeprosin ze strony Arabó w, przybiegł zastę pca kierownika, odgonił kelnera i sam zaczą ł rozdawać drinki. Jego godzina wybił a po kilku minutach - z tył u sł ychać był o odgł os tł uczonego szkł a, a odwracają c się zobaczyliś my, ż e przewró cił tacę z colą i fantą na innych goś ci przy są siednim stoliku. Dł ugo za nami brzmiał y niemieckie przekleń stwa. Anyuta (któ ra pró bował a mnie przekonać , ż e pierwszy przypadek był tylko zbiegiem okolicznoś ci) spojrzał a na to wszystko ze strachem, szybko skoń czył a sł odycze i poszliś my na spacer…

Kilka dni wcześ niej zamó wili mi skó rzaną kurtkę w sklepie niedaleko hotelu. Standardowe rozmiary mi nie pasują (wysokoś ć.190 cm, rozpię toś ć ramion 201 cm, waga 75 kg). A model z przedł uż onym rę kawem muszę przywieź ć z fabryki w Kairze. Zamó wienie przybywa, ale rę kaw nie jest wydł uż ony, ale zwyczajny (wydaje się , ż e albo się pomylili, albo nie zrozumieli). Sprzedawca namawia mnie do zakupu standardowej kurtki, ale nie potrzebuję skó rzanej koszulki. . .

W pią tek ponownie postanowiliś my pojechać na wyspy koralowe (Giftun). Kupiliś my go w czwartek wieczorem, w pią tek rano stoimy koł o hotelu, czekają c na bas. Podjeż dż a minivan, wychyla się Arab, pyta - Wycieczka? Odpowiadam - tak i oddaję paragon. Egipcjanin oglą da go kró tko i wkł ada do kieszeni. Siadamy na siedzeniu, pozdrawiam osoby już siedzą ce w ś rodku: „Cześ ć ! ”. Odpowiedzią dla mnie był o przecią gł e: „Hellouuu”. Oczywiś cie obcokrajowcy (nieraz przył apał em się na myś leniu, ż e Arabowie i osoby mó wią ce po rosyjsku są u mnie pozycjonowani jako „lokalni”, a cał a reszta „przybywa w duż ej liczbie” ; -)). Jedziemy dwadzieś cia minut i docieramy do jakiejś bazy. Wszyscy wychodzimy, w pokoju dwó ch Arabó w zaczyna rozdawać wszystkim. . . pianki i butle z tlenem Zh8-0. Och, dlaczego tak jest? ? ? Podchodzę do Araba o reprezentacyjnym wyglą dzie i mó wię , ż e tak naprawdę jedziemy na wyspy koralowe! Po rosyjsku W OGÓ LE nie rozumie, patrzy na nas ze zdumieniem, gdzieś dzwoni i daje mi komó rkę . Wyjaś niam problem niewidzialnemu rozmó wcy i oddaję telefon. Arab sł ucha tł umacza, zrywa się i zaczyna biegać po pokoju w poszukiwaniu tego, któ ry nas przyprowadził . Kiedy go znajduje, mó wi mu coś ze zł oś cią . Kierowca wycią ga stos paragonó w i znajduje wś ró d nich nasz. Cicha scena. Pomył kowo zostaliś my przywiezieni do centrum nurkowego. . . Podszedł em do Araba i dyskretnie wskazał em na zegarek, mó wią c, ż e czas się koń czy. Przymusowo się uś miecha i mó wi: „Dziesię ć min! ”. Pię tnaś cie minut pó ź niej odebrał a nas taksó wka i zabrano na czekają cą ł ó dź . Có ż , i tak dzię kuję...

Siedzimy na ł odzi i rozumiem, ż e to „czysto arabska wersja” - na ł odzi są tylko Arabowie! Gł ó wnie mł odzież . Wszyscy się na nas gapią , najwyraź niej nie spodziewali się , ż e zobaczą „blade twarze” na ł odzi. Pł yniemy. Usiedliś my na dziobie ł odzi, mł odzież też . Stopniowo zaczynamy się komunikować mieszanką sł ó w arabsko-angielskich. Mł odzież okazuje się być studentami Kairskiego Uniwersytetu Narodowego, któ rzy za dobre studia zostali nagrodzeni trzydniową wycieczką do Hurghady. Był bym tak zachę cony. . . Z nimi był a surowa kobieta - nauczycielka. Uczniowie byli bardzo przyjaź ni i towarzyscy. Popł ynę liś my do koralowcó w, a potem zaczą ł się CYRK! Wię kszoś ć ucznió w w ogó le nie umiał a pł ywać . W kamizelkach ratunkowych w ś miertelnym uś cisku trzymali się porę czy ł odzi, boją c się odpł yną ć nawet metr dalej. Ponieważ był y tylko dwie porę cze, te dwie jasnopomarań czowe girlandy przypominał y gą sienice. Stopniowo para ucznió w „ptakó w wodnych” oderwał a rę ce od porę czy, a „gą sienice” unosił y się na falach 8-). Pó ź niej na ł odzi zapytał em, dlaczego nie umieją pł ywać ? Odpowiedź był a prosta i logiczna – w Nilu nie moż na pł ywać , a baseny są drogie…


Czas pł yną ł niezauważ enie, a teraz odpoczywamy w hotelu.

Dzień przed wyjazdem idziemy na zakupy do supermarketó w Metro i Abu A Shara. Koniecznie kupić dla znajomych - pikantne ketchupy (od 3 do 14 funtó w butelka), arabskie sł odycze (chał wa (od 4 do 9 funtó w), daktyle nadziewane migdał ami - 2 funty, nektary z guawy po 2.70 za 250 ml), sosy (dla krewetki oliwne) i przyprawy. Osobną kolumną zakupó w są owoce. Wszystkim chrześ niakom, babciom i matkom przysł uguje jeden melon i worek truskawek! Z melonami nie ma problemó w, ale truskawki… Truskawek jest duż o, ale są one pakowane w przeź roczyste torebki (spó d plastikowy, wierzch cienka folia opakowaniowa). A KAŻ DA torba zawiera kilka wyraź nie spleś niał ych truskawek. Sortujemy wszystkie paczki i denerwujemy się - nie ma normalnego. Idę do kierownika, tł umaczą c, ż e jesteś my gotowi wzią ć dziesię ć paczek, pod warunkiem, ż e zostaną posortowane i zepsuty zastą pimy normalnym. Spokojnie nas sł ucha, woł a chł opca i każ e mu uporzą dkować . Pró buje oszukiwać (przekrę ca truskawki zgnił ą stroną poś rodku), ale Anyuta nagle to powstrzymuje i organizuje szczegó ł ową kontrolę każ dego przepakowanego opakowania. Wreszcie mamy dziesię ć torebek pię knych i czystych truskawek. Odbieramy i pł acimy. Kierownik przy kasie daje nam paczkę gumy do ż ucia, w zamian daję mu zapalniczkę . Pokó j, przyjaź ń , guma do ż ucia. . .

Rano w dniu wylotu zbieramy się , wynajmujemy pokó j i jedziemy na lotnisko. Kontrola, dutik, poczekalnia. Rejestracja, lą dowanie, start. Przed lą dowaniem musiał em się denerwować - padał ś nieg i wylą dowaliś my prawie na ś lepo, ziemia wynurzył a się dosł ownie w ostatniej chwili. Wylą dowaliś my, oklaski, wyjeż dż amy. Zapakowaliś my truskawki w smukł y rzą d do dł ugiej torby na fajki wodne, wszyscy pasaż erowie na to patrzyli. Kiedy wysiedliś my z samolotu, poszedł za nami mę ż czyzna i poprosił o sprzedanie kilku paczek truskawek za wszelką cenę (mó wi, ż e dzieci pytał y, ale zapomniał ). Wspó ł czuję , ale mamy wszystko na koncie, nie ma ż adnych dodatkowych. . .

Opuszczają c lotnisko, rozpę dzamy taksó wkarzy, wsiadamy do samochodu z szefem i jedziemy do domu.


Bajka się skoń czył a, nadchodzą szare dni pracy. . .

Tłumaczone automatycznie z języka rosyjskiego. Zobacz oryginał
Aby dodać lub usunąć zdjęcia w relacji, przejdź do album z tą historią
Такая вывеска, по мнению арабов, должна завлекать русских толпами...
Арабские девушки купаются
В Каирском зоопарке
Гиппопотам
Каир. Эх, прокачу!
Каир. Оживленное движение.
Каир. Где же мой суженный, где же ты где?
Каир. Забегаловка на колесах.
Если не багажника, но очень надо везти...
На ходу садимся, на ходу выходим.
... и тут подло закончился бензин...
Часы в каирском метро
Ночной Нил и фелюки
В супермаркетах Хургады просто не протолкнуться от покупателей...
Господи, что курил художник, рисующий ЭТО??? Вот бы попробовать...
Импорт клубники.
Окно в другой мир.
На пляже.
Шахматы в отеле до
Арабсие девушки купаются
Посетители, посетители, а у меня обед!
Podobne historie
Uwagi (60) zostaw komentarz
Pokaż inne komentarze …
awatara